Niedościgniona Żaba przejechała się po BATE
Oba zespoły miały stoczyć bezpośrednią walkę o zajęcie drugiego miejsca w grupie, w której na bezapelacyjnego faworyta wykreowano drużynę Chelsea. O tych założeniach zapomniał jeden piłkarz. Nazywa się Leo Jaba. Brazylijczyk wziął klucze i ustawił to spotkanie po swojemu.
BATE: Scherbitski - Ryas, Palakou, Filipienka, Wołodko - Baha, Yablonski, Drahun (71' Hleb) - Ivanić, Tuominen (59' Skawysz), Stasiewicz (77' Hardziejczuk)
PAOK: Paschalakis - Leo Matos, Varela, Crespo, Tosca - Canas, Mauricio, Limnios (70' Biseswar), Pelkas, Leo Jaba (86' Vieirinha) - Prijović (76' Akpom)
Pierwotnie chciałem skończyć pisanie tej relacji już po 17. minutach tego meczu. Wydawało się, że mam do tego pełne prawo. W tak krótkim przedziale czasowym udało się drużynie PAOK-u wypracować aż trzybramkowe prowadzenie, które było niezagrożone do samego końca. Liczyłem na to, że BATE postara się o to, by pokazać się z jak najlepszej strony na własnym stadionie, ale Białorusini sprawiali wrażenie, jakby dojechali tylko na 2 minuty tego meczu. Wyższa kultura gry, pełna kontrola, swoboda w przeprowadzaniu akcji ofensywnych - tym wszystkim charakteryzował się zespół z Salonik. To był chłodny wieczór pod każdym względem dla drużyny z Borysowa.
Jedyna rzecz warta odnotowania, jeśli chodzi o gospodarzy w pierwszej połowie, to celny strzał na bramkę oddany w 17 sekundzie(!) spotkania. Niemniej nie sprawił zbyt dużych kłopotów Paschalakisowi. No dobra, jeszcze coś. Trener Alyaksey Baha dał szansę gry od pierwszej minuty swojemu... bratu, Dzmitryjemu.
Na przestrzeni całego meczu rządziła tylko drużyna Razvana Lucescu. Grecki zespół objął prowadzenie po strzale Aleksandara Prijovicia. Warszawa bez wątpienia tęskni za tym napastnikiem, tym bardziej patrząc na jego wyczyny w PAOK-u. Serb świetnie uprzedził zamiary obrońców i dopadł do piłki, którą dośrodkowywał bohater dzisiejszego wieczoru czyli Leo Jaba. Pierwszy gol padł w 6. minucie meczu, a bramka zdobyta przez byłego napastnika Legii Warszawa nie umknęła uwadze serbskiej federacji piłkarskiej:
⚽️ @PAOK_FC na poluvremenu vodi 0:3 protiv @FCBATE. Prvi gol delo je Aleksandra Prijovića! 👊
— Fudbalski savez Srbije | FA Serbia (@FSSrbije) 4 października 2018
🦅 #Orlovi #UEL #FSS 🇷🇸 https://t.co/LjgX0uLs22
Na podwyższenie prowadzenia musieliśmy czekać zaledwie 5 minut. Tym razem wystarczyła indywidualna akcja brazylijskiego skrzydłowego, który jednym prostym zwodem wgniótł w ziemię swojego rywala, Ryasa. Białoruski prawy obrońca będzie chciał zapomnieć o tym meczu jak najszybciej. Przy strzale pomógł trochę lekki rykoszet, który zmylił golkipera drużyny gospodarzy.
Koniec wyczynów w pierwszej połowie nastąpił w 17. minucie przy udziale Jaby. 20-latek świetnie uwolnił się od krycia obrońców, otrzymał prostopadłe podanie od Mauricio i nie pozostało mu nic innego, jak ustalić wynik pierwszej połowy. A wyglądał on następująco: BATE 0-3 PAOK. Tylko raz w historii drużynie z orłem w herbie udało się szybciej doprowadzić do prowadzenia różnicą trzech goli. Mieliśmy drobną powtórkę z rozrywki, bo tamten przypadek odnotowano również na Białorusi, ale wówczas miejscem pojedynku była stolica kraju - Mińsk.
PAOK are leading 3-0 at BATE Borisov after 17 minutes. This is the 3rd fastest 3-0 lead in the #EuropaLeague, but not the fastest for PAOK: 3-0 v Dinamo Minsk after 15 minutes in Sep 2014.
— Gracenote Live (@GracenoteLive) 4 października 2018
Druga połowa momentami przypominała gierki treningowe, podczas których próbowano nowych założeń taktycznych. Pierwszy kwadrans po przerwie to była wyraźna przewaga gospodarzy udokumentowana golem autorstwa Maksyma Skawysza, który został wprowadzony na boisko zaledwie dwie minuty wcześniej. Białorusin wykorzystał gapiostwo duetu Crespo/Canas oraz brak koncentracji u Paschalakisa. To wszystko, na co było stać BATE tego wieczora.
To nie było jednak ostatnie słowo w tym starciu. Wynik ustalił Dimitris Pelkas, który został obsłużony świetnym podaniem od Jaby. Uporządkujmy końcowe statystyki 20-letniego Brazylijczyka - na boisku przebywał do 86 minuty spotkania, a w tym czasie zdołał odnotować dwa gole i dwie asysty. Był odpowiedzialny za każdą bramkę, która padła dla drużyny gości. Jeżeli chłopak nie zasługuje na tytuł "zawodnika meczu", to ja się nie znam na piłce.