Hazardowi pozwolono
Saga transferowa z udziałem Edena Hazarda ciągnie się już bardzo długo. Wiadomo, że do "Mody na sukces" jeszcze troszkę brakuje, chyba nawet nie dorównuje jeszcze "Plebanii", ale i tak jest to już niezły tasiemiec. W odróżnieniu od mojego pierwszego serialowego przykładu, Belg nie próbuje się jednak ożenić z każdym, kto tylko oddycha, bo on miłość ma jedną, no w zasadzie to dwie, ale ta do Chelsea powoli już wygasa. Nie jest bowiem niespodzianką jego romans z Realem Madryt. "Królewscy" od dawna planują, by zrobić ten związek oficjalnym, ale na razie nie wychodzi. Od kilku tygodni pojawiają się jednak plotki mówiące o tym, że Hazard będzie mógł spokojnie odejść latem, jeśli tylko wyrazi taką chęć, a teraz publicznie powiedział o tym nawet jego menedżer Maurizio Sarri, co przekazuje nam brytyjskie "Sky Sports".
Włoski menedżer był ostatnio pytano o transfery swoich zawodników i w pewnym momencie musiało pojawić się nazwisko Hazarda. Sarri stwierdził, że Eden jest już dojrzałym mężczyzną i ma pełne prawo podejmować własne decyzje. Dodał, że jeśli wybierze drogę wyjścia z klubu, to nikt nie powinien go zatrzymywać, tym bardziej po tym, co już zrobił dla zespołu. Jednocześnie nadmienił, że bardzo chciałby, żeby jego skrzydłowy pozostał na Stamford Bridge, bo jest dla zespołu nieoceniony, choć oczywiście nie zamierza na niego wpływać.
Trzeba przyznać, że Sarri imponuje ostatnio podejściem do swoich piłkarzy. W przypadku Hudsona - Odoi zachował się stanowczo, ale delikatnie, a w kwestii Hazarda postąpił po prostu uczciwie. Belg naprawdę zrobił dla tego zespołu już tyle, że Chelsea nie ma prawa go zatrzymywać i więzienie go, byłoby zwyczajnym brakiem szacunku dla jego zasług. Poza tym można na nim przecież bardzo przyzwoicie zarobić i to na tym powinna się Chelsea teraz skupiać. Hazard też nie będzie chciał oszukać swojego zespołu i odejść za bezcen, więc trzeba znaleźć teraz taki konsens, z którego wszyscy będą zadowoleni. Z kłótni i obrażania się nic dobrego nie wyjdzie, a jak ktoś nie wierzy, to niech się zapyta kogoś z Dortmundu.