Tottenham przygotowany w razie odejścia Eriksena
Ostatnio sporo mówi się o potencjalnych transferach w ekipie Tottenhamu. No właśnie, mówi się. Z konkretnymi ruchami już gorzej. Wystarczy wspomnieć, że ostatnim kupionym przez londyński klub piłkarzem jest Lucas Moura, który wzmocnił zespół Mauricio Pochettino… w styczniu 2018 roku. Dwa okienka bez choćby jednego nowego zawodnika. Przypominam, że nie mówimy o Odrze Wodzisław czy Stali Stalowa Wola, lecz o drużynie, która ma wielkie ambicje i co roku pragnie walczyć o najwyższe cele. Żadnym usprawiedliwieniem dla polityki transferowej „Kogutów” nie może być budowa nowego stadionu, która dla Daniela Levy’ego jest priorytetem. Być może jednak coś w kwestii transferów drgnie w letnim okienku transferowym. I to niekonieczne z inicjatywy samego Tottenhamu. Kupno piłkarza może zostać po prostu wymuszone, gdyż odejść z zespołu może jeden z liderów tej ekipy.
Kibice Tottenhamu całe życie mają pod górkę. Brak jakichkolwiek trofeów w ostatnich latach, ostatnio wspomniany brak transferów, a teraz jeszcze pogłoski o odejściu czołowych zawodników. Nie wiadomo, czy w przyszłym sezonie zawodnikiem „Spurs” dalej będzie Christian Eriksen. Reprezentanta Danii kuszą czołowe europejskie kluby, które bardzo chętnie widziałyby go w swoich szeregach. Problemem Tottenhamu jest również fakt, że kontrakt Eriksena wygasa w 2020 roku. Co za tym idzie, najbliższe okienko jest ostatnią okazją, aby na piłkarzu nieźle zarobić. Ciekawą teorię wygłosił jednak Daniel Levy, który nie wyklucza przetrzymania Eriksena nawet wtedy, gdy potwierdzi on chęć odejścia z klubu. Według prezesa Tottenhamu mogłoby to być bardziej opłacalne nie tylko ze względów sportowych, ale również finansowych. Nie jest to wcale głupie rozumowanie. Z Duńczykiem zdecydowanie łatwiej byłoby myśleć o awansie do kolejnej edycji Ligi Mistrzów, co niesie ze sobą potężny zastrzyk finansowy, a kwota uzyskana ze sprzedaży piłkarza latem tego roku, w związku z wygasającym kontraktem nikogo na kolana na pewno nie rzuci.
Pojawiają się już pierwsze nazwiska piłkarzy, którzy mogliby zastąpić Eriksena. Według angielskich mediów Tottenham następcę ofensywnego pomocnika widzi w Jamesie Maddisonie. 22-letni Anglik szerszej widowni zaprezentował się w ubiegłych rozgrywkach, kiedy to grając w Championship w barwach Norwich City rozegrał iście imponujący sezon, będąc absolutnym liderem zespołu. Imponujące było również jego wejście do Premier League. Nie zagrał tam jednak z „Kanarkami”, tylko z Leicester City, które wykupiło Maddisona przed obecnymi rozgrywkami za 25 milionów funtów. Początkowo Anglik był jednym z liderów zespołu, strzelił kilka bramek oraz zanotował parę asyst, co dla piłkarza do tej pory niegrającego na tak wysokim poziomie było naprawdę solidnym startem. Z czasem jednak forma Maddisona zaczęła nieco pikować, co oczywiście można zrzucić na karb braku doświadczenia i rywalizacji w tak wymagającej lidze.
I tu właśnie dochodzimy do sedna problemu. Czy taki zawodnik byłby godnym zastępcą Christiana Eriksena? Obawiam się, że Maddison mógłby sobie najzwyczajniej w świecie nie poradzić. Wskoczenie w buty jednego z liderów Tottenhamu to nie lada wyzwanie. Oczywiście ktoś może powiedzieć, że przecież choćby sam Eriksen przychodząc do Londynu z Ajaxu doświadczył ogromnego przeskoku i dosyć szybko sobie z tym poradził. Uważam jednak, że James Maddison powinien jeszcze okrzepnąć w drużynie „Lisów” i dopiero później spróbować swoich sił w mocniejszym klubie. Potencjał na pewno jest, ważne więc, aby Anglik nie zrobił tego jednego fałszywego ruchu i zbyt pochopnie nie wyruszył na podbój europejskiej piłki.