Brazylijczyk może zastąpić Hazarda w Chelsea
Saga z potencjalnym transferem Edena Hazarda ciągnie się niczym serial „Moda na Sukces”. Odejdzie czy zostanie? Zostanie czy odejdzie? Praktycznie każdy dzień przynosi nam kolejne informacje, które jednak w znikomym stopniu rozjaśniają nam przyszłość dotyczącą kariery belgijskiego zawodnika. Prawdopodobnie do czerwca będziemy więc skazani na kolejne plotki dotyczące pożegnania Hazarda ze Stamford Bridge. A skoro takie informacje będą się regularnie pojawiały, to ich następstwem będą rzecz jasna pogłoski na temat piłkarza, który zastąpi gwiazdę Chelsea. Dziś poznaliśmy kolejne nazwisko na rzekomej liście życzeń londyńskiego klubu.
Wiadomo, że zastąpienie Hazarda w skali jeden do jednego jest praktycznie niemożliwe. Chelsea nie ma tak mocnej pozycji na transferowym rynku, aby mogła kupić piłkarza, który z miejsca wskoczy na poziom Belga. Osoby decyzyjne w londyńskim klubie prawdopodobnie zdecydują się „wychować” sobie nowego Edena Hazarda. Obecna gwiazda Chelsea trafiła przecież do klubu w wieku 21 lat jako wielki talent. Na Stamford Bridge został on oszlifowany i wszedł na niesamowicie wysoki poziom. Takim naturalnym następcą Hazarda, oczywiście nie od razu, ale z czasem mógłby zostać Callum Hudson – Odoi. Nastolatek jednak nie pali się zbytnio do pozostania w klubie, wolałby odejść do zespołu, gdzie dostanie więcej szans na grę. Wobec tego trzeba szukać piłkarzy poza klubem. Jedną z opcji według angielskich mediów miałby być podobno Richarlison.
Brazylijczyk ma obecnie 21 lat, czyli tyle, ile Hazard w momencie przejścia do Chelsea. Richarlison do Anglii zawitał latem 2017 roku, kiedy to przeniósł się z Fluminense do Watfordu. Z jednej strony był to dość zaskakujący kierunek. Piłkarz miał już bowiem przypiętą łatkę sporego talentu, a tacy rzadko wybierają średniaków Premier League. Z drugiej jednak strony trzeba przyznać, że w ten sposób pokazał dużą mądrość i dojrzałość jak na swój wiek. Wolał okrzepnąć i nabrać doświadczenia w klubie, w którym miał dużo większe szansę na grę, niż przepaść w bardziej wymagającym otoczeniu. Richarlison miał bowiem w 2017 roku oferty z silniejszych klubów (między innymi z Chelsea). Kolejny ruch Brazylijczyka również nie był zbyt pochopny. Everton oczywiście jest lepszą ekipą od Watfordu, ale do czołowych drużyn Premier League to mu jeszcze daleko. W obecnych rozgrywkach w barwach „The Toffees” zdołał już uzbierać dwucyfrową liczbę bramek. Widać, że jego rozwój przebiega harmonijnie. Tak poukładany zawodnik, świadomy każdego następnego kroku ma szansę zrobić naprawdę poważną karierę.
Czy to już czas, aby Richarlison rzucił się w końcu na głęboką wodę i trafił do klubu pokroju Chelsea? Jak pokazuje jego dotychczasowa kariera, częste zmiany otoczenia nie przeszkadzają mu w grze na wysokim poziomie. Dodatkowym atutem Brazylijczyka, na który mógłby zwrócić uwagę Maurizio Sarri jest jego uniwersalność. Może on grać zarówno na lewym skrzydle, jak i na środku ataku. Gdyby Gonzalo Higuaín bądź inny pierwszy wybór Sarriego na „dziewiątce” włączył tryb „Alvaro Morata”, Richarlison mógłby wskoczyć na jego miejsce. Podobny manewr włoski menedżer zastosował właśnie z Edenem Hazardem, kiedy to Morata kopał się po czole. Potencjalny transfer Richarlisona byłby na pewno interesującą opcją. Brazylijczyk może naprawdę ciekawie się rozwinąć i na ten moment wydaje się, że jego przyjście na Stamford Bridge byłoby dla Chelsea lepszym rozwiązaniem niż choćby ściągnięcie z Bayeru Leverkusen Leona Bailey’a. Jamajczyk bowiem w obecnym sezonie Bundesligi nie błyszczy już tak, jak w ubiegłej kampanii. Richarlison natomiast rozwinął się w wielu aspektach i prawdopodobnie już niedługo Everton będzie dla niego po prostu za mały.