Wiemy, co musi zrobić Sarri, by zachować pracę
Sytuacja Maurizio Sarriego w Chelsea nie jest kolorowa. Normalnie przecież menedżer musi mierzyć się tylko z rywalami, a biedny Włoch walczy jeszcze dodatkowo ze swoimi własnymi piłkarzami. Nie bardzo się z nimi dogaduje, a wysokiej porażki z Manchesterem City nie można nazwać inaczej, niż zwykłym podłożeniem się. Przez ten i ostatnie, również niekorzystne wyniki Włoch może zaczynać powoli drżeć o posadę. Na jego korzyść działa jednak fakt, że zniżka formy jest stosunkowo krótka, a on sam objął zespół kilka miesięcy temu, chociaż na przykładzie Julena Lopeteguiego wiemy, że nie znaczy to nic. To jedynie tylko pewnie domniemane czynniki, które mogą utrzymać go przy życiu. Teraz wiemy już jednak, co Włoch musi konkretnego osiągnąć, by w przyszłym sezonie również móc nazywać się menedżerem Chelsea.
"Telegraph" podaje, że Sarri będzie musiał zwyciężyć Ligę Europy. Awans do Ligi Mistrzów jest wciąż możliwy dzięki Premier League, ale w lidze angielskiej Chelsea może liczyć co najwyżej na czwartą lokatę. To nie satysfakcjonuje Romana Abramowicza. Chelsea wciąż może wygrać jeszcze dwa krajowe trofea, bo liczy się w walce o Puchar Anglii i jest w finale Carabao Cup. Te zawody są jednak mniej prestiżowe i nawet jeśli "The Blues" zdobędą któreś z tych trofeów, co przecież nie jest pewne, to Rosjanin nie będzie z nich do końca zadowolony. Według źródła potrzebny mu kolejny europejski sukces, który przywróci mu wiarę w swój zespół. Chelsea może i jest faworytem Ligi Europy, ale wciąż jest w tych rozgrywkach kilka ekip, które mogą jej realnie zagrozić, więc zadanie to nie będzie prostsze od wskoczenia na czwartą lokatę Premier League.
Jest jednak pewien szkopuł. Sarri musi najpierw mieć szansę wygrać to trofeum, a żeby to się stało, potrzebuje pozostania na swoim stanowisku do tego czasu. Już samo to nie jest pewne, bo jeśli Chelsea zbłaźni się w nadchodzących spotkaniach, chociażby tym z Manchesterem United, Włoch może pożegnać się z pracą w trybie natychmiastowym i do finału Ligi Europy nawet zapomni, że trenował kiedyś taki zespół z Londynu.