Podsumowanie sezonu Premier League 2018/19 cz.2
Dziś zacznie się prawdziwa zabawa. Wczorajsza część podsumowania była jedynie delikatnym wstępem do tego, co będziecie mogli przeczytać dzisiaj. Mam bowiem świadomość, że druga dziesiątka tabeli mało kogo interesuje, niemniej jednak trzeba było o niej wspomnieć. Dziś porozmawiamy sobie o topowych zespołach i nie będę się o nich rozwodził sam. Dzięki tytanicznej pracy naszego redaktora naczelnego, Rafała Majchrzaka udało się zebrać komentarze znanych wam ekspertów, którzy przy okazji sympatyzują z danymi klubami. Co oni mieli do powiedzenia? Zapraszam.
Miejsce 10 - West Ham United
Przed minionym już sezonem typowałem West Ham do osiągnięcia zupełnie przyzwoitych wyników. Sądziłem, że otrą się o Ligę Europy, bo w końcu poczynili naprawdę imponujące transfery, nad którymi pieczę sprawował Manuel Pellegrini. Kombinacja takiego szkoleniowca z zawodnikami, którzy poważnie potrafią kopać piłkę mogła przynieść tylko dobre rezultaty, ale nie do końca tak było. West Ham bardzo wolno się rozkręcał. Początek sezonu zaliczył wręcz żenujący, dopiero później zaczął imponować, ale to było za mało, by awansować do europejskich pucharów. Przede wszystkim zawiodła obrona, która, choć wzmocniona, popełniała mnóstwo głupich błędów, przez które albo dzięki którym Łukasz Fabiański był statystycznie najlepszym golkiperem w lidze. Jeśli uda się ją poprawić przed następnym sezonem i przede wszystkim zatrzymać Felipe Andersona z tego zespołu może coś być.
Miejsce 9 - Leicester City
"Lisy" to zespół, który należy po tym sezonie pochwalić. Niewiele wskazywało na to, że będą grali tak skutecznie, jak to robili, a jednak im się udało. W pewnym momencie liczyli się nawet w walce o Ligę Europy, co już w ogóle należy uznać za sukces. Poza tym, dokonali najlepszego zimowego transferu w całej lidze, sprowadzając Youriego Tielemansa, który wydatnie przyczynił się do wyników w drugiej połowie rozgrywek. Ten sezon był wszystkim, na co ten zespół zasługiwał, a może nawet czymś więcej, więc każdy kibic powinien teraz z czystym sumienie uścisnąć dłoń Claude'a Puela. Ice Cube, jadąc w aucie z zimnym łokciem na drzwiach powiedziałby, że to były dobre rozgrywki.
Miejsce 8 - Everton
"The Toffees" mieli bardzo podobny sezon do West Hamu. Też poczynili wielkie transfery, które na początku wydawały się bezsensowne. Z biegiem czasu zaczęły się one jednak sprawdzać. Gwiazdą drużyny, pomimo ogromnej krytyki samego transferu do klubu, stał się Richarlison, a ostoją środka pola okazał się Andre Gomes, którego przecież po Barcelonie nie chciałaby wziąć nawet Legia Warszawa. Podobnie odżył z resztą Lucas Digne. Marco Silva może jeszcze z tym zespołem wiele namieszać, choć akurat w przypadku Portugalczyka możliwy jest też gigantyczny zawód. Jak to mówi ulubiona piosenka Bolca z "Chłopaki nie płaczą": "Wszystko się może zdarzyć".
Miejsce 7 -Wolverhampton Wanderers
Nie będę się już chwalił, że to przewidziałem, bo twierdziłem też przed sezonem, że Manchester United będzie trzeci. Dlatego będę po prostu chwalił "Wilki", które w stu procentach na to zasłużyły. Nuno Espirito Santo zbudował zespół według własnego klucza i to przyniosło efekty. To klub z gigantycznym potencjałem i wiarą w siebie. Ci piłkarze nie byli faworytami do wygrania Championship, a i tak je zdominowali. Byli beniaminkiem w Premier League, a dali sobie możliwość gry w Lidze Europy. To mentalni giganci, których stać na jeszcze więcej i tego właśnie im życzę. A co na ich temat sądzi Wojciech Piela z Weszło FM?
Już przed sezonem można było się spodziewać, że Wolverhampton będzie beniaminkiem tylko z nazwy i wszystko to się potwierdziło. Jeśli Watford nie wygra Pucharu Anglii, awansują do europejskich pucharów, a przecież do tej pory takie wybryki kojarzyły nam się z polską ligą. Tutaj jednak awans beniaminka do eliminacji Ligi Europy nie jest efektem słabości rozgrywek, a znakomitej postawy. Wolves wygrali z każdą ekipą, która niedługo zagra w finale europejskich pucharów(pokonali Liverpool, Spurs, Arsenal i Chelsea). Tacy piłkarze jak Ruben Neves, Diogo Jota czy Matt Doherty stali się groźni dla każdego i byli głównymi architektami sukcesu obok trenera Nuno Espirito Santo. Jeśli w przyszłym sezonie poprawią grę ze słabszymi(dwie porażki z Huddersfield!) to możemy być świadkami jeszcze ciekawszych wydarzeń. Szkoda też tego Pucharu Anglii, gdzie pokonali Liverpool i Manchester United, a potknęli się w półfinale na Watfordzie prowadząc już 2:0. Wszystkiego jednak mieć nie można, a wydaje się, że w przyszłości mogą jeszcze o to trofeum powalczyć.
Miejsce 6 - Manchester United
Jeśli chodzi o mój komentarz, to mam do powiedzenia tyle: żenada - trochę fajnie, bo Ole zmotywował chłopaków - znowu żenada. Jeśli chodzi o komentarz Kamila Kobielskiego z ManUtd.pl to jego emocje pozwoliły na nieco chłodniejszy wywód:
Za nami emocjonujący sezon Premier League, jeden z najbardziej ekscytujących w ostatnich latach. Niestety dla fanów Manchesteru United zakończył się bez happy-endu - 6. miejsce i w konsekwencji brak awansu do Ligi Mistrzów, co z pewnością odbije się czkawką na finansach i renomie klubu na arenie międzynarodowej. Skłamałbym pisząc, że jestem zaskoczony pozycją w tabeli - wszak taką typowałem w sierpniu przed rozpoczęciem rozgrywek w zabawie twitterowej. Biorąc jednak pod uwagę okoliczności, dość nieoczekiwane zwolnienie Jose Mourinho w grudniu, odczuwam duży niedosyt. Drużyna po zatrudnieniu Ole Gunnara Solskjaera zaczęła grać jak z nut - większość zawodników przypomniała sobie, że dysponuje nieprzeciętnymi umiejętnościami i jest w stanie grać w piłkę na miarę takiego klubu jak Manchester United. Odżył przede wszystkim Paul Pogba, który w pewnym momencie prezentował formę godną najlepszych piłkarzy na świecie - i to wcale nie jest nadużycie. "Czerwone Diabły" sensacyjnie wyeliminowały PSG na Parc des Princes i zamknęły usta niedowiarkom (w tym mnie), którzy twierdzili, że Paryż przejedzie się po Man Utd - wszystko zaczynało się dobrze układać, a top 4 wydawało się na wyciągnięcie ręki. Aż przyszedł kwiecień i nastąpiła brutalna weryfikacja - 6 spotkań, 1 zwycięstwo, 2 remisy i 3 porażki. Oczywiście można było zakładać najczarniejszy scenariusz, bo podopieczni Solskjaera już wcześniej obniżyli loty, jednak nikt nie mógł zakładać remisu z bez wątpienia najgorszą drużyną w Premier League, Huddersfield. Czego zabrakło? Myślę, że tego, czego od lat brakuje temu klubowi - charakteru. Mówisz - walczak, myślisz - (prawdopodobnie tylko) Ander Herrera. A przecież Hiszpan zaraz odejdzie do PSG. I być może nie tylko on, dlatego zarząd nie ma czasu na odpoczynek, musi już finalizować transfery godnych zastępców, żeby za rok o tej porze dystans do Manchesteru City i Liverpoolu nie zwiększył się o kolejne 5 czy 10 punktów.
Miejsce 5 - Arsenal
Tak mi się wydawało, że Arsenal po zmianie trenera trochę oszaleje i nie uda mu się wrócić do czołowej czwórki. Unai Emery to dobry menedżer, ale nikt nie jest w stanie nagle wejść w buty gościa, który prowadził klub przez dwie dekady. Trzeba jednak zaznaczyć jeden szczegół. Może i wyniki się nie poprawiły, ale gra już tak, a do przecież spory powód do tego, by myśleć, że i rezultaty wkrótce będą lepsze. Z tych wszystkich trzech ostatnich sezonów, w których nie udało się awansować do Ligi Mistrzów, ten z pewnością był najlepszym. Chciałbym powiedzieć, że Kanonierów czeka w związku z tym świetlana przyszłość, ale to samo mówiłem po zeszłorocznym wicemistrzostwie Manchesteru United, więc może lepiej już nie będę się odzywał, a głos oddam Erykowi Delingerowi z sport.tvp.pl:
Czy to był dobry sezon, okaże się dopiero w Baku. Jeżeli Arsenalowi mimo wszystko uda się wrócić do Ligi Mistrzów, klub będzie mógł sobie pogratulować wykonania zadania. Mając w głowie przebieg rozgrywek trudno jednak mówić o zadowalającym roku. Przez większość czasu Arsenal oglądało się kiepsko – zbyt wiele meczów było z perspektywy kibica zwyczajnie męczących. Nawet kiedy wygrywali seriami, czuło się, że to nie do podtrzymania. Liczby też nie stoją po stronie Emery'ego, bo gdy się w nie zagłębić, okazuje się, że Kanonierzy bronili i atakowali jeszcze gorzej niż przed rokiem. Poprawiła się za to gra „dużych” meczach, a także atmosfera na trybunach. Sam ligowy wynik w innych okolicznościach nie byłby najgorszy, zwłaszcza w parze z finałem europejskiego pucharu, ale passa ledwie 3 zwycięstw w ostatnich 8 kolejkach zostawiła spory niesmak.
Miejsce 4 - Tottenham Hotspur
Londyńczycy to dopiero mieli sinusoidalny sezon. Zaczęli dobrze i długo czaili się niedaleko za plecami Manchesteru City i Liverpoolu. Nawet udało im się na chwilę wskoczyć na pozycję wicelidera i na tydzień liczyć się w walce o mistrzostwo. Potem nagle zapomnieli jak się gra w piłkę nożną, zaczęli przegrywać mecz za meczem przez co na moment wahała się ich nawet pozycja w czołowej czwórce. Udało się ją jednak utrzymać i jeszcze jakimś cudem awansowa do Ligi Mistrzów. Nie sposób tych rezultatów wytłumaczyć racjonalnie, więc nawet się tego nie podejmę. Normalnie za tak chimeryczne rozgrywki powinno się zganić menedżera, ale w tym wypadku będzie zgoła inaczej, bo przecież Mauricio Pochettino nie popełnił żadnych transferów ani przed, ani w ich trakcie. Nic innego poza uznaniem się za to nie należy. A jak uważa Michał Okoński z "Tygodnika Powszechnego"?
W ciągu pięcioletniego pobytu Mauricio Pochettino w klubie, był to sezon najtrudniejszy – z mnóstwa powodów. Pierwszym było przecież rozpoczynanie okresu przygotowawczego do sezonu bez dziewięciu piłkarzy, którzy grali jeszcze na mundialu. Wchodzili oni w ostatniej chwili, a to miało efekt w późniejszym czasie. Do tego doszła jeszcze historia niepewności związanej z tym, czy Heung-Min Son będzie musiał odbywać służbę wojskową czy nie, jego wyjazd na Puchar Azji również w pewien sposób wpływał na przebieg sezonu ze strony Tottenhamu.
Drugim powodem było zmęczenie Wembley – widać było, jak bardzo wpływa na ludzi z klubu przeciągający się remont stadionu. Wszyscy liczyli, że w połowie września będzie on gotowy, ale ostatecznie musieliśmy czekać do połowy kwietnia. Bidowaliśmy to. Używam takiego słowa, bo jest najlepszym określeniem – kibice musieli dojeżdżać na Wembley, atmosfera na stadionie nie była najlepsza, nie czuło się klimatu wielkiego święta piłki. Premier League narzucała limity widowni, poprzez to górne trybuny nie były wypełniane. To też miało wpływ na odbiór meczu.
Trzecia rzecz – to brak transferów. Dwa okienka transferowe bez pozyskania żadnego piłkarza to chyba swoisty rekord. Po drodze odszedł jeszcze Moussa Dembele, co sprawiło, że problemy kadrowe tylko się pogłębiały. Sytuacja wokół samego Pochettino wcale nie była lepsza – kłopoty Realu Madryt, Manchesteru United, Paris Saint-Germain mogły jedynie zwiastować, że za chwilę ktoś się zgłosi po trenera Tottenhamu i wyciągnie go do siebie. Argentyńczyk zresztą też podsycał wszelkie plotki, mówiąc, że skoro zbudowano stadion, skoro w Lidze Mistrzów osiągnięto dobry rezultat… to należałoby w końcu zachowywać się jak wielki klub. Jesteśmy na dwa tygodnie przed finałem Ligi Mistrzów, w którym zagra Tottenham, a my nadal nie wiemy, co zrobi Pochettino. To jest powiedziane wprost – trener porozmawia z Danielem Levym po sezonie odnośnie celów klubu i tego, jak się szkoleniowiec na to zapatruje. Ale koniec końców, to był sezon naprawdę udany. Czwarty raz z rzędu zagramy w Lidze Mistrzów (ogółem - piąty raz). Mamy finał Champions League. Uczestniczyliśmy w niebywałych meczach z City i z Ajaksem. Tu się tworzyła historia nie tylko klubu, ale też rozgrywek. I to będzie pamiętać przez wieki.
Miejsce 3 - Chelsea
"The Blues" również mieli w tym roku swój dołek, który zbiegł się mniej więcej z tymczasową zmianą menedżera z Sarriego na Kepę. W tamtym okresie wydawało się, że Chelsea będzie już tylko tonęła. Kibice spodziewali się najgorszego, ale ono jednak nie nadeszło. Jakimś cudem piłkarze wzięli się w garść, a na dodatek zapewnili sobie miejsce na pudle. Jak do tego doszło? Nie wiem. W sumie to wiem. Podziękowania należą się głównie Edenowi Hazardowi, który przez cały sezon dźwigał Chelsea na barkach. Jeśli nie miał kto strzelać, to strzelał on. Jeśli nie miał kto asystować, asystował on. Jak nie miał kto odejść do Realu, to odejdzie on. Zastąpienie go latem będzie w zasadzie niemożliwe, ale na ten moment proponowałbym się tym nie przejmować, a cieszyć miejscem na podium. A co o tym sezonie uważa Karol Wojnarowski z RadioGol.pl?
Jaki to był sezon? Przede wszystkim przejściowy. Chelsea planuje zmieniać swoją filozofię gry i Maurizio Sarri jest elementem, który ma pomóc to osiągnąć. Efekty? Powrót do Ligi Mistrzów, to chyba dobrze? Ale jak spojrzymy, ile punktów Chelsea zdobyła teraz (72), a ile przed rokiem (70), widać, że jest to trudna i mozolna transformacja. Możemy chyba dziękować, że powstał swoisty duopol w Premier League, ponieważ najpewniej dzięki temu taka liczba punktów wystarczyła do zajęcia miejsca w Top 4. Dodatkowo, według wyliczeń serwisu http://understat.com , Chelsea zdobyła niemal dokładnie tyle punktów, ile powinna zdobyć, patrząc na wyliczenia prawdopodobieństwa zdobycia bramek (tzw. Expected goals). Znów okazało się, że trudno jest być napastnikiem w Chelsea. Morata i Higuain zupełnie zawiedli. A przecież z kreowaniem sytuacji nie było tak źle (13 kluczowych podań na mecz!)* - tylko Manchester City osiągnął tu lepszy wynik (13.6)*. Eden Hazard? Zaszczytem było oglądać go w tym klubie przez tak wiele lat.
Miejsce 2 - Liverpool
"The Reds" zagrali wyśmienity sezon i choć naprawdę chce mi się śmiać, ze niczego nie wygrali, to jednak trochę mi ich szkoda. Taki rezultat zagwarantowałby im mistrzostwo we wszystkich wcześniejszych sezonach Premier League poza dwoma. Pomimo tego, nie należy bić im braw pocieszenia. Aplauz powinien oznaczać gratulacje, bo w końcu zobaczyliśmy w Anglii zespół, który potrafi realnie zagrozić Manchesterowi City Pepa Guardioli. W zeszłym roku wydawało się to niemożliwe, a tu proszę. Żartować z Liverpoolu oczywiście można, w zasadzie to nawet należy, ale nie możemy odebrać im dumy z tego, jak się zaprezentowali. Z głową podniesioną wysoko powinni nawet spać. Co o słodko-gorzkim sezonie "The Reds" powie Michał Gutka z "Przeglądu Sportowego"?
Jeśli na 120 sezonów w historii dorobek Liverpoolu w tym sezonie wystarczyłby do zdobycia mistrzostwa 117 razy aż głupio mówić o tym zespole w kategorii wielkich przegranych. Owszem, mieli w pewnym momencie 7 punktów przewagi nad Manchesterem City, ale nawet jeśli się potykali, to remisowali mecze. Ponieśli tylko jedną porażkę i to z późniejszym mistrzem. Przegrali nieznacznie z inną znakomitą drużyną. The Reds nie powinni się załamywać, tym bardziej, że przed nimi finał Ligi Mistrzów. To dlatego wśród kibiców nie ma wielu ze złamanym sercem. Jak do tej pory Liverpool co roku stawiał krok do przodu i tak samo jest tym razem. Zabrakło być może szerszej ławki, więc niewykluczone, że zespół będzie jeszcze wzmacniany. Za rok znów będą głównym kandydatem do obalenia Manchesteru City.
Miejsce 1 - Manchester City
Pisząc kolejne podsumowania kolejek nie mogłem zbyt wiele powiedzieć o Manchesterze City. Trudno zanalizować ich grę, skoro jest praktycznie bezbłędna. Oczywiście "Obywatele" lubili się potknąć, szczególnie w Lidze Mistrzów, ale w Premier League miało to mniejsze konsekwencje. Jedyna negatywna kwestia, jaką u podopiecznych Pepa Guardioli można zauważyć, to fakt, że raz na jakiś czas, właśnie przy okazji tychże potknięć, kompletnie się wyłączają. Nie grają swojej piłki, mamy wrażenie, że na boisku jest Zagłębie Sosnowiec, co na przykład było świetnie widać w przegranym starciu z Newcastle. Na ich szczęście te zaburzenia osobowości objawiają się na tyle rzadko, że wciąż mogą zagwarantować sobie mistrzostwo. Jak te rozgrywki w ich wykonaniu skomentuje Patryk Idasiak z Zawód Typer?
Liverpool napędzał City, a City napędzało Liverpool. Tak to już było w tym sezonie. Straciłem w tym sezonie nadzieję dwukrotnie. Najpierw, kiedy Manchester przegrał na King Power Stadium. Byli tego dnia bardzo słabi… później przyszedł mecz z Liverpoolem na Etihad, który jakoś udało się uratować (bo napór „The Reds” był niesamowity) i porażka z Newcastle. Uleciała ze mnie przy okazji meczu ze „Srokami” wszelka nadzieja. Ale… jak widać, umieli, podnieśli się. Kluczowy zawodnik tego sezonu? Wielu powie, że Sterling, ale dla mnie one and only Bernardo Silva. Przecież ten gość to typowy boiskowy złośnik, ale w pozytywnym znaczeniu. Lata za tobą jak komar, nie daje ci żyć, może ganiać w dwie strony, praktycznie się nie zatrzymuje, nie odpoczywa, robi chore kilometry, w ogóle go nie znałem od tej strony. Gdybym miał wskazać moment sezonu, to będzie to gol Kompany'ego. Po prostu coś we mnie pękło i najpierw zacząłem się drzeć jak chyba nigdy, a później się rozkleiłem ze wzruszenia i nie mogłem się pozbierać, że kapitan mojego zespołu zrobił coś takiego. Kapitalny gol. Bałem się spotkania z „Lisami”, bo wiedziałem, że oni naprawdę mogą nam przedostatniej kolejce zrobić krzywdę. Oczywiście, mistrzostwo jest jedną rzeczą, ale bolesnym ciosem na pewno był też Tottenham. W ogóle był to słodko-gorzki sezon. 198 punktów w Premier League w dwa sezony to monstrualne osiągnięcie. Dlatego jednak przesłania ono ten mecz, który po prostu był ogromnym nieszczęściem – jak to w Lidze Mistrzów, jeden mecz i cię nie ma. W lidze angielskiej masz 38 spotkań, w których City w tym roku znów się wykazało. I ma ciągle szansę na trzy trofea – Puchar Ligi i mistrzostwo ma, a teraz jest szansa na Puchar Anglii. Można też wliczać Tarczę Wspólnoty i wówczas mamy cztery trofea. Jak tu się nie radować?