Bakayoko odejdzie, jak trener nie cofnie swoich słów
Chyba wszyscy znacie ten toczący się mem o pracowniku, który odejdzie, jeśli szef nie cofnie swoich słów. Potem okazuje się, że przełożony dokładnie to miał na myśli. Cały żart ubrany jest oczywiście w kolokwializmy i niezbyt urocze słówka, przez co jest jeszcze śmieszniejszy. Jak się okazuje, to nie tylko czyjaś bujna wyobraźnia kreśli takie historie, ale również życie. Nie wierzycie? Zapytajcie się Tiemoue Bakayoko.
Francuz ma za sobą mocno chimeryczny sezon w barwach Milanu. Włosi nie wykupili go jednak, przez co pomocnik musiał wrócić do Londynu, gdzie jego przyszłość była jeszcze bardziej niepewna. Do czasu. Teraz bowiem wszystko jest jasne, gdyż jak podaje "Daily Mirror", Bakayoko miał usłyszeć od Franka Lamparda, swojego nowego menedżera, że może szukać sobie nowego klubu. I to w podskokach. Ta decyzja była do przewidzenia, choć w moim odczuciu, nie jest do końca poprawna.
Dlaczego? Przypomnijmy, że Chelsea nie może w tym okienku nikogo kupić, więc na jej miejscu zostawiłbym s kładzie wszystkich zawodników, którzy w którymś momencie sezonu mogą się przydać. Bakayoko kimś takim właśnie jest. Składu się na nim nie oprze, ale kiedyś tam może się przydać, więc pozbywanie się go, może być strzałem w stopę. Może jedynie z wiatrówki, ale jednak trochę poboli.
— AK💦 (@_biodun00) July 28, 2019