''Lisy'' na obiad jedzą drób - echa meczu Leicester - Tottenham
Mecz Leicester z Tottenhamem zapowiadał się na naprawdę dobre widowisko. Dwie drużyny, które lubią ofensywny styl gry i absolutnie obce jest im murowanie bramki. Na szczeście Premier League to nie Ekstraklasa i tutaj wysokie oczekiwania znajdują potwierdzenie w rzeczywistości. Tak było i tym razem.
Leicester: Schmeichel - Pereira, Soyuncu, Evans, Chilwell - Perez (67' Praet), Tielemans(84' Choudhury), Ndidi, Maddison, Barnes (82' Gray) - Vardy
Tottenham: Gazzaniga - Aurier, Vertonghen, Alderweireld, Rose - Winks, Ndombele (86' Lucas), Sissoko (67' Wanyama) - Lamela (79' Eriksen) - Son, Kane
W 15. minucie miała miejsce dość kuriozalna sytuacja. Gazzaniga zachował się, jakby pierwszy raz grał w piłkę, odbijając futbolówkę po niegroźnym strzale z dystansu wprost pod nogi Ayoze Pereza, który przeskoczył nad bramkarzem i... przewrócił się. Na jego szczęście piłkę z linii bramkowej dobił Wilfried Ndidi, jednak radość "Lisów" nie trwała długo, ponieważ w Anglii już jest VAR ( chwalić Pana), który wychwycił spalonego Pereza.
"Son i Kane póki co nie współpracują najlepiej" - taki werdykt wydali komentujący ten mecz Andrzej Twarowski i Michał Gutka w okolicach 25. minuty. Chwilę później mieliśmy odpowiedź zawodników Tottenhamu - Son podał piętką do Kane'a, Anglik lekko pchnięty przez Soyuncu wbiegł między Jonny'ego Evansa i Ricardo Pereirę i strzelił bramkę... leżąc. Kapitalny gol, można oglądać w nieskończoność i podziwiać kunszt 26-latka.
Harry Kane Goal, take a bow. pic.twitter.com/wLVzNh3Ro6
— Kieron Kelleher (@kieron_kelleher) September 21, 2019
"Lisy" oczywiście nie zamierzały się poddać, tym bardziej, że wcale nie były wiele gorszą drużyną. W poczynaniach podopiecznych Brendana Rodgersa brakowało jednak konkretów - tak naprawdę realnym zagrożeniem dla Gazzanigi był tylko strzał Ayoze Pereza z 38. minuty. Jeśli chodzi o Tottenham w pierwszej połowie, również ciężko mówić o jakiejś kanonadzie bramki Kaspera Schmeichela. Poza bramką jeszcze jedną dość groźną sytuację miał Kane, jednak strzelił z taką siłą, że Schmeichel złapałby tę piłkę jedną ręką. Na pewno na słowo uznania po pierwszej połowie Erik Lamela, który był prawdziwym dyrygentem ofensywnych poczynań gospodarzy.
Everything good for Tottenham coming from the space Erik Lamela is getting and using. With Maddison, Tielemans, Barnes, Perez and Vardy all pushing forward, Ndidi has got a little bit too much to do on his own.
— Daniel Storey (@danielstorey85) September 21, 2019
Druga połowa zaczęła się od licznych ataków Leicester. Widać było, że Rodgers bardzo mocno zmotywował swoich podopiecznych, ponieważ początek drugiej połowy zdecydowanie należał do "Lisów". Na konkrety przyszło nam jednak poczekać aż do 57. minuty, kiedy Jamie Vardy dostał prostopadłe podanie i strzelił bardzo groźnie, jednak Gazzaniga był na posterunku. Minutę później mieliśmy odpowiedź ze strony Kogutów, a konkretnie Sona, który strzelił minimalnie obok bramki "Lisów".
Chwilę później mogliśmy mieć 2:0. Harry Kane bardzo inteligentnie zagrał wzdłuż pola karnego do Serge'a Auriera, który świetnym płaskim strzałem umieścił piłkę w siatce. Dlaczego więc nie mieliśmy drugiej bramki dla "Kogutów"? Po raz kolejny odezwał się VAR - sędziowie wyłapali spalonego Sona dosłownie o numer buta. Oczywiście niewykorzystane sytuacji w futbolu się mszczą i tak też było w tym przypadku. Sytuacja bardzo podobna, tylko pod drugą bramką - napastnik (Jamie Vardy) wystawi piłkę prawemu obrońcy (Pereira)i futbolówka trafiła do siatki. Z drobną różnicą - tutaj wszystko było zgodnie z przepisami.
And Leicester score...🙄 #LEITOT pic.twitter.com/dEyPEVufgi
— Talking THFC (@TalkingTHFC) September 21, 2019
Później tempo meczu nieco siadło, jednak wciąż mieliśmy kilka niezłych sytuacji. Próbował Aurier, groźny strzał oddawał Kane, jednak ciągle brakowało dokładności. Co nie udało się gościom, zrobiły "Lisy". Kapitalnym strzałem sprzed pola karnego popisał się James Maddison, czym zapewnił swojej drużynie 3 punkty.
Leicester w końcu pokonał drużynę z TOP 6 i pokazali, że będą w stanie zamieszać w tym sezonie. Natomiast Tottenham już po raz kolejny daje sobie wydrzeć prowadzenie i w efekcie traci punkty. Czas chyba zacząć myśleć nad powodami takiego stanu rzeczy, bo nie wygląda to najlepiej.