''The Reds'' górą w hicie - echa meczu Chelsea-Liverpool
Nawet osoby niespecjalnie interesujące się ligą angielską patrząc na kalendarz 6. serii gier od razu zwróciły uwagę na niedzielę 17:30 - młoda Chelsea Franka Lamparda podejmować miała rozpędzony Liverpool. Mecz zapowiadał się niesamowicie ciekawie i w istocie taki był.
Chelsea: Kepa - Azpilicueta, Christensen (42' Zouma), Tomori, Emerson (15' Alonso) - Kante, Kovacić, Jorginho - Mount, Abraham (77' Batshuayi), Willian
Liverpool: Adrian - Alexander-Arnold, Matip, Van Dijk, Robertson - Fabinho, Henderson (84' Lallana), Wijnaldum - Mane (71' Milner), Firmino, Salah (9+2' Gomez)
Już w 14. minucie mieliśmy objęcie prowadzenia przez faworyzowanych gości. Mohamed Salah zagrał sprytnie z rzutu wolnego do Trenta Alexandra Arnolda, który huknął absolutnie nie do obrony. W bramce Chelsea mogło stać trzech bramkarzy, a i tak wątpię, że byliby w stanie obronić to uderzenie.
Trent Alexander Arnold with a screamer #CHELIV 0-1 ✌🏼
— Y a k u z a - S u r f e r 🏄🏽♂️ (@TheOnlyAbiodun) September 22, 2019
pic.twitter.com/GRfrNVwVsr
Warto zaznaczyć, że to nie pierwsza tego typu bramka 21-latka. W 2017 roku w meczu eliminacji Ligi Mistrzów przeciwko Hoffenheim strzelił z podobnej odległości, z tym że bezpośrednio z rzutu wolnego.
Oczywiście Chelsea chciała jak najszybciej się zrewanżować. Niezłą sytuację miał znajdujący się w ostatnich tygodniach w kapitalnej formie Tammy Abraham, jednak uderzył wprost w Adriana. Kilka minut później Cesar Azpilicueta strzelił nawet gola, jednak po wideoweryfikacji sędziujący to spotkanie pan Mark Oliver orzekł, że w tej sytuacji był spalony.
Co nie udało się "The Blues" dokonali ich dzisiejsi oponenci. Dośrodkowanie Andy'ego Robertsona, pewne wykończenie Roberto Firmino i... dość interesująca cieszynka.
Firmino scores vs Chelsea to make it 2-0. The celebration with Van Dijk just made my day. 🤩 pic.twitter.com/xcEtKT6LWv
— 9 (@EnRouteAnfield) September 22, 2019
Mogłoby się wydawać, że dwubramkowe prowadzenie do przerwy nieco podłamie młodą drużynę Chelsea. Nic z tych rzeczy - podopieczni Franka Lamparda cały czas dążyli do odrobienia strat. Prym w akcjach ofensywnych wiódł ktoś, kto z reguły zajmuje się raczej zabezpieczaniem środka pola - mowa oczywiście o N'golo Kante. W 60. minucie z krawędzi pola karnego oddał strzał, który dosłownie o centymetry minął słupek, natomiast 1 minut później dopiął swego i po KAPITALNEJ solowej akcji doprowadził do zredukowania prowadzenia Liverpoolu.
Ngolo Kante The Man Of The Match #CHELIV pic.twitter.com/Sr19FpphJ1
— Mount ● (@NJCHLS) September 22, 2019
Później zaczął się prawdziwy szturm na bramkę Adriana. Świetne okazje mieli Cesar Azpilicueta, Michy Batshuayi i Mason Mount, jednak zawodziła skuteczność. Ostatecznie wynik meczu nie uległ zmianie i Liverpool odnosi szóste zwycięstwo z rzędu. Na pewno jednak Frank Lampard również ma spore powody do zadowolenia - drużyna pod jego wodzą prezentuje naprawdę miły dla oka futbol i uważam, że kwestią czasu jest, aż zacznie walczyć o najwyższe cele.