Remis w cieniu dramatu - echa meczu Everton - Tottenham
W zeszłym sezonie starcie Evertonu z Tottenhamem na pewno zapowiadałoby się bardziej interesująco, niż w bieżącej kampanii. Obie drużyny są w gigantycznym kryzysie, bardzo możliwe, że za niedługo polecą głowy menadżerów. Póki co, trzeba było jednak rozegrać spotkanie, które jak się okazało, tylko uwypukliło gigantyczne problemy obu klubów.
Składy:
Everton: Pickford - Sidibe, Holgate, Mina, Digne - Delph - Walcott (68' Tosun), Gomes (84' Sigurdsson), Davies (83' Calvert-Lewin), Iwobi - Richarlison
Tottenham: Gazzaniga - Aurier (88' Foyth), Alderwiereld, Sanchez, Davies - Ndombele ( 73' Lo Celso), Sissoko - Alli, Eriksen (90+12' Sessegnon), Son - Lucas
O pierwszej połowie można napisać w zasadzie tyle, że się odbyła. Zdecydowanie więcej emocji wzbudziła w nas lektura "Chłopów", teleturniej "Gilotyna" czy ostatnia Eurowizja, niż to, co oglądaliśmy przez pierwsze 45 minut na Goodison Park. Zalążek dobrej sytuacji miał tylko Ricarlison, jednak uderzył wprost w ręce Gazzanigi. Oprócz tego nie było absolutnie niczego godnego odnotowania, dwie żółte kartki, bardzo szarpana gra, innymi słowy: typowy poniedziałek z Ekstraklasą.
Nie dość, że w meczu nie dzieje się kompletnie nic, to jeszcze na Goodison Park jest tak cicho, że ta chujowizna staje się słyszalna. #EVETOT
— Justyna Kwiecień (@JustynaKwiecien) November 3, 2019
Po zmianie stron coś już zaczęło się dziać - najpierw mieliśmy wątpliwości odnośnie karnego dla Tottenhamu, gdyż w polu karnym po starciu z jednym z obrońców gospodarzy wywrócił się Heung-Min Son, jednak sędzia kazał grać dalej, a następnie centymetrów brakowało Davynsonowi Sanchezowi na wpakowanie piłki do bramki Evertonu po rzucie wolnym. Chwilę później pierwszą dobrą okazję mieli "The Toffees", jednak Richarlison strzelił zbyt słabo, żeby oszukać Gazzanigę.
W końcu doczekaliśmy się też pierwszego gola - Alex Iwobi w swoim stylu zagrał futbolówkę prosto pod nogi zawodnika rywali (w tym wypadku Sona), piłka trafiła do Delego Alliego, który po krótkim dryblingu precyzyjnym strzałem umieścił piłkę w bramce Jordana Pickforda. Duże brawa dla Koreańczyka za kapitalne prostopadłe podanie, ale to co zrobił "nigeryjski Messi" nie wymaga chyba żadnego komentarza...
A loose pass from former Arsenal player Alex Iwobi gifts us possession and Tottenham Hotspur midfielder Dele Alli shows great composure to give Spurs the lead!
— Last Word On Spurs🎙 (@LastWordOnSpurs) November 3, 2019
[@SkySportsPL]#THFC #COYSpic.twitter.com/2FxBuJZ4rn
Bramka dla "Kogutów" troszkę ożywiła ospały Everton, który ruszył do ataków. Mieliśmy ponownie użyty VAR, tym razem w kwestii ewentualnego karnego dla gospodarzy, jednak również w tym wypadku sędzia nakazał kontynuować grę. Chwilę później pomoc sędziów VAR nie była jednak potrzebna, ponieważ Son... złamał Andre Gomesowi nogę. Niestety Koreańczykowi totalnie odcięło prąd, co prawda chwilę później się zreflektował, jednak zdrowia Portugalczykowi to nie przywróci. Po nim nigdy nie spodziewalibyśmy się czegoś takiego. Ostrzegamy: poniższe wideo jest tylko dla ludzi o mocnych nerwach.
Andre Gomes broken leg?? #Son#Gomes#EVETOT pic.twitter.com/KIGzIPyHEh
— Nabzīī 🇵🇰🇲🇦📿 نبيل (@Nabzii_7860) November 3, 2019
Kiedy wydawało się, że "Koguty" jednak dowiozą skromne prowadzenie do końca, do głosu doszedł Cenk Tosun. Turek precyzyjnym strzałem głową po drośrodkowaniu Lucasa Digne umieścił piłkę w bramce "Kogutów". Do końca spotkania wynik już nie uległ zmianie.
Zwykle po takich meczach mówi się, że mamy "żadnego zabitego, dwóch rannych". No nie do końca; po pierwsze - obie drużyny utwierdziły wszystkich w przekonaniu, że dotychczasowy słaby start w rozgrywkach to nie przypadek. Wątpliwości odnośnie przyszłości zarówno Mauricio Pochettino jak i Marco Silvy będą po takim meczu tylko narastać. Po drugie - obaj menadżerowie będą musieli zmagać się dodatkowo z ubytkami kadrowymi - Argentyńczyk pewnie do Świąt Bożego Narodzenia nie będzie mógł skorzystać z Sona, natomiast Andre Gomes wylatuje prawdopodobnie na cały rok. Generalnie w obu klubach nastroje adekwatne do święta, które dwa dni temu obchodziliśmy w Polsce.