Liga Mistrzów doturlana!
Stawka była nie byle jaka - Liga Mistrzów! Leicester chciało postawić kropkę nad "i" po bardzo dobrym sezonie, zaś Manchester United liczył na doturlanie się do Champions League, mimo że przez większość czasu miał do niej bardzo daleko. Co z tego wyszło?
Mecze Serie A oraz innych najlepszych lig pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!
MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem. | Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi.
Czy futbol jest sprawiedliwy? Nie wiem, może ktoś ma ochotę na taką rozkminę podczas tego niedzielnego popołudnia i zapewne takie myśli chodzą po głowie fanów Leicester City. "Lisy" praktycznie przez cały sezon imponowały swoją grą i zajmowały miejsca, które dawały im miejsce w Lidze Mistrzów, obeznanej przecież przez nich wcale nie tak dawno, gdy reprezentowali tam Anglię jako mistrz Premier League - z nie najgorszym, jak pamiętamy, skutkiem. Wydawało się, że nic nie będzie mogło odebrać im gry pośród najlepszych, no ale niestety forma z czasem uległa pogorszeniu.
Trzy porażki w ostatnich czterech kolejkach to koncertowe poślizgnięcie się na skórce od banana, albo wejście w kałużę na Saharze. W styczniu Leicester miało 14 punktów przewagi nad Manchesterem United i różnicę bramek lepszą o 20. Dzisiaj sytuacja była już dla nich mniej kolorowa, szczególnie że przyszło im stanąć w szranki właśnie o miejsce dające Ligę Mistrzów. Z przebiegu sezonu powiedzielibyśmy, że mistrzowie Anglii z 2016 roku zasłużyli na wygraną, tym bardziej że przecież "Czerwone Diabły" praktycznie wcale nie były w top 4.
Brendan Rodgers do "prawie mistrzostwa Anglii" z Liverpoolem dokłada "prawie Ligę Mistrzów" z Leicester City. Szkoda Lisów, ale same sobie winne, plus kontuzje Chilwella i Ricardo na finiszu je ostatecznie wykończyły.
— Michał Gutka (@M_Gutka) July 26, 2020
Dzisiejsze spotkanie nie było jakimś przesadnym piłkarskim koncertem, choć oczywiście emocje były wyczuwalne, a napięcie momentami aż nadto widoczne. Nie będę Wam tu smucił o przebiegu meczu, sytuacjach i innych takich rzeczach, bo przecież nie od tego są takie pomeczówy. Warto jednak wspomnieć o tym, że w przerwie obie drużyny wiedziały o wyniku starcia Chelsea, która wygrywała z Wolverhampton, gwarantując sobie występy w Lidze Mistrzów. Oznaczało to, że Leicester w drugiej połowie koniecznie musiało zdobyć gola, aby przeskoczyć United i zostać w top 4. Nie pykło.
W 71. minucie Bruno Fernandes strzelił bramkę z karnego (w pierwszej połowie jego trafienia nie uznano), a sporo zaczęło dziać się w doliczonym czasie gry. W 94. minucie Jonny Evans z ekipy "Lisów" pożegnał się z boiskiem po obejrzeniu czerwonej kartki, a chwilę później wybitny (żart) Jesse Lingard podwyższył prowadzenie "Czerwonych Diabłów" na 2:0, czym przypieczętował duży klubowy sukces. To, że akurat ten piłkarz zadecydował o Lidze Mistrzów Manchesteru, można chyba dołączyć do wspomnianej na początku debacie o sprawiedliwości w futbolu.
EPL goals this season after the break
— Your Social prefect (@King_Chris_Jr) July 26, 2020
Messi - 0
Neymar - 0
Ronaldo - 0
Pele - 0
ETO - 0
Zlatan -0
Ronaldinho - 0
Zidane - 0
Maradona - 0
Lord Lingard - 1
Pick your GOAT wisely pic.twitter.com/gtYjV4v3Ki