Kolejny dzień w pracy Liverpoolu. Komplet punktów po meczu z Arsenalem!
Nie w sobotni, nie w niedzielny, a w poniedziałkowy wieczór obejrzeliśmy Hit 3. kolejki Premier League, w którym naprzeciw siebie stanęli gracze Liverpoolu i Arsenalu. Obie drużyny przed tym spotkaniem miały na swoim koncie komplet punktów, jednak ze względu na lepszy bilans bramkowy wyżej w tabeli plasowali się podopieczni Mikela Artety. Jak wyglądało spotkanie? Kto okazał się lepszy? Zapraszamy do czytania.
Mecze Serie A, LaLiga oraz innych najlepszych lig pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!
MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem. | Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi.
Liverpool 3:1 Arsenal (Mane 28', Robertson 34', Jota 84'- Lacazette 25' )
Składy wyjściowe:
Liverpool: Alisson - Alexander Arnold, Gomez, Van Dijk, Robertson - Keita, Fabinho, Wijnaldum - Salah, Firmino, Mane
Arsenal: Leno - Holding, Luiz, Tierney - Bellerin, Elneny, Xhaka, Maitland Niles - Willian, Lacazette, Aubameyand
Niewiele działo się w pierwszych minutach hitowego starcia na Anfield Road. Dużo podań, zero strzałów. Sadio Mane w 3. minucie został ukarany żółtym kartonikiem za uderzenie Tierneya, choć trzeba uczciwie przyznać, że Senegalczyk powinien wylecieć z boiska za ten faul. Do jakieś sytuacji w 11. minucie doszli gospodarze, co zaowocowało wywalczeniem rzutem rożnym z lewej strony boiska. W następstwie tego kornera piłka powędrowała na prawe skrzydło do Alexandra Arnolda, który celnie dośrodkował na głowę Van Dijka, ale uderzoną przezeń futbolówkę przed wylądowaniem w siatce uratował David Luiz. Żeby nie było, bo zabrzmiało trochę tak, jakby Luiz popisał się tutaj jakimś cudownym kunsztem obronnym. Nie, piłka leciała tak wolno, że każdy zdążyłby ją wybić. Od tego momentu mecz nieco się rozkręcił. Podopieczni Juergena Kloppa co raz częściej wdzierali się w pole karne "Kanonierów". Raz Sadio Mane mógł otworzyć wynik dzisiejszego pojedynku, jednak uderzył prosto w Leno. W 20. minucie Alexander Arnold ładnie przymierzył zza pola karnego, a futbolówka po odbiciu się od nóg Bellerina trafiła w poprzeczkę. Tylko szczęście uchroniło gości przed utratą bramki.
Długo Liverpool nie przegrywał - Salah przeszedł Tierneya, Leno obronił i Mane, którego mogło nie być już na boisku, daje wyrównanie #kanałangielski
— TheBronX (@micmil95) September 28, 2020
Atakował, tworzył sytuacje Liverpool, ale koniec końców to Arsenal strzelił pierwszego gola w tym meczu. W 25. minucie Maitland Niles zagrywał piłkę z lewej strony na środek pola karnego, gdzie Andy Robertson tak tragicznie przyjął futbolówkę, że ta wylądowała prosto pod nogami Lacazette'a, a Francuzowi nie pozostało nic innego niż zamienić prezent na trafienie. Nie nacieszyli się jednak zbyt długo z tego prowadzenia, ponieważ już trzy minuty później Sadio Mane doprowadził do remisu, dobijając do pustej piłkę wybitą przez Bernda Leno po strzale Mohameda Salaha. Dwa szybkie ciosy po wzajemnym badaniu się przez dłuższą część pierwszej odsłony na Anfield. W 34. minucie mieliśmy już 2:1 dla gospodarzy, winy za błąd przy bramce dla Arsenalu odkupił Andy Robertson, który wykorzystał dośrodkowania Alexandra Arnolda z prawego skrzydła. Cała defensywa "Kanonierów" poszła za Keitą i Mane, a nikt nie zwrócił uwagi na 26-letniego Skota, czającego się na skraju pola karnego.
Robertson odpłaca się w najlepszy możliwy sposób. Zgadnijcie kogo przed tą kolejką sprzedałem w #FPL... #kanalangielski
— Kamil Kędzierski (@Kedzier171) September 28, 2020
Początek drugiej odsłony wyglądał podobnie jak początek pierwszej, kiedy nie działo się zbyt wiele się pod bramkami obu drużyn. W 62. minucie z dystansu próbował Van Dijk, ale Bernd Leno zdołał wybronić strzał. Po chwili swoją okazje mieli też gracze Arsnelu, tyle że Lacazette kopnął piłkę prosto w Alissona. Później tuż obok obramowania futbolówkę posłał Sadio Mane. Podopieczni Mikela Artety próbowali rozgrywać futbolówkę od tyłu podaniami po ziemi, zwykle kończyło się to niestety tak, że chłopaki z Anfield odbierali ją bez większych kłopotów. Czasem nawet nie musieli tego robić, ponieważ ci z Londynu sami zagrywali pod ich nogi. Albo kończyło się tak, że jedynym rozwiązaniem wyjścia spod pressingu było posłanie długiego podania na połowę Liverpoolu.
Diogo Joto wszedł na plac gry w 80. minucie, od tego momentu miał dwie okazje do wpisania się na listę strzelców. Za pierwszym razem uderzył daleko od bramki, ale za drugim w niemalże stuprocentowej trafił w boczną siatkę. Strzał to jedno, ale zmarnował cudowne podanie Salaha przecinające defensywę "Kanonierów. No dobra, nie wyszło raz, nie wyszło drugi, więc do trzech razy sztuka. W 88. minucie. Przyjął piłkę wybitą przed pole karne po rzucie rożnym, następnie przymierzył w sam róg bramki Leno. Niemiecki golkiper tylko odprowadził futbolówkę w wzrokiem. 3:1 dla Liverpoolu. Kolejne trzy punkty dla podopiecznych Juergena Kloppa, dzięki czemu po trzech kolejkach mają komplet. Diogo Jota pieczętuje swój debiut ligowy w barwach "The Reds" golem.
Arsenal tak wyprowadza piłkę od obrony, że odruchowo szukam trenera Moskala przy ławce.
— Jakub Olkiewicz (@JOlkiewicz) September 28, 2020