United nadal na szczycie, a ich rywal zza miedzy wygrywa w zaległym meczu
Środowy wieczór przyniósł nam spotkania z udziałem obu ekip z Manchesteru. Ci z czerwonej części mierzyli się w Londyni z Fulham, a "Obywatele" gościli na Etihad Stadium Aston Ville. Zespół Guardioli przez chwilę mógł się nawet cieszyć z pozycji lidera, ale chłopcy Ole Gunnara Solskjaera po końcowym gwizdku znów byli na pierwszym miejscu tabeli. Zapraszamy do czytania.
Mecze Serie A, LaLiga oraz innych najlepszych lig pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!
MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem. | Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi.
Manchester City 2:0 Aston Villa (Silva 79', Gundogan 90'K)
Pięć ligowych zwycięstw z rzędu, utrata punktów przez resztę stawki aspirującej do zgarnięcia trofeum, w konsekwencji czego podopieczni Pepa Guardioli również włączyli się do tej walki. Dziś na Etihad Stadium przyjechała jedenasta Aston Villa, która przez Covid-19 ostatnie ligowe spotkanie zaliczyła pierwszego dnia nowego roku, po drodze przegrywając jeszcze 1:4 z Liverpoolem w Pucharze Anglii. Tylko dwa mecze przez dziewiętnaście dni, podczas gdy "Obywatele" zdążyli rozegrać w tym czasie pięć meczów.
Soul for soul. Guardiola oddał całą skuteczność zespołu w zamian za dobrą grą w defensywie.
— Michał Małolepszy (@Wietnamczyk93) January 20, 2021
Przewaga Manchesteru City od początku była bezdyskusyjna. Raz po raz wdzierali się w pole karne ekipy Deana Smitha, tworząc mnóstwo sytuacji. Raz niezbyt groźnych, innym razem groźniejszych, aż na stuprocentowych kończąc. Świetnie od pierwszych minut spisywał się Phil Foden, który zwłaszcza pod koniec pierwszej odsłony powinien wyprowadzić "Obywateli" na prowadzenie. Młody Anglik nie raz dał się we znaki gościom. Nie udawało się jemu, nie udawało się też jego kolegom. Warto zwrócić uwagę na dobrą postawę defensywę "The Villans", która w wielu momentach nie dopuszczała gospodarzy do strzału w kierunku bramki strzeżonej przez Emiliano Martineza. Aston Villa kilkukrotnie próbowała odgryzać się z kontrataku, ale ostatecznie nie byli zamienić żadnego z nich na trafienie. W międzyczasie uraz zmusił Kyle'a Walkera do opuszczenia murawy, a jego miejsce zajął Oleksandr Zinchenko.
Co jak co ale w porównaniu do #LIVMUN to ten mecz był rajem dla oka kibica piłki angielskiej! Wielki szacun dla obrony Villi, jednak nie dotrzymali do końca i City na fotelu lidera💙
— Piotr Skowroński (@PiotrSkowron04) January 20, 2021
Gra została wznowiona, a festiwal niewykorzystanych szans na Etihad Stadium trwał w najlepsze. Nadal bezapelacyjnie przeważał Manchester City, który w przebiegu kolejnych czterdziestu pięciu minut doszedł chyba do jeszcze większej liczby sytuacji niż w pierwszej połowie. Raz Cancelo zszedł na lewą nogę, a piłka po jego uderzenie odbiła się od poprzeczki i wyleciała za pole gry. Defensywa Aston Villi nadal skutecznie odpierała kolejne ataki, za co chwalić trzeba w dużej mierze Mingsa, Konse i strzegącego obramowania Martineza. Choć częściej mieliśmy okazje obserwować akcje pod bramką gości, to oni również nie pozostawali dłużni. Bliski trafienia był Bertrand Traore, który dobrze zabrał się z piłką na połowie Manchesteru City, po czym będąc już blisko bramki uderzył zbyt lekko, żeby wystraszyć Edersona. Podjęli jeszcze kilka prób, ale równie dobrze ze swoich zadań obronnych wywiązywali się podopieczni Pepa Guardioli.
Mam wrażenie, że jeszcze niedawno City by ten mecz przegrało. Taki typowy mecz na jedną kontrę przeciwnika, a potem bicie głową w mur.
— Football Info (@football_inf0) January 20, 2021
City dzięki poprawie defensywy ten fragment przetrzymało i sami zadali śmiertelny cios.
Na tablicy wyników nadal widniało 0:0, a my przez cały czas zastanawialiśmy się, jakim cudem futbolówka nie chce wpaść do siatki? Szkoda byłoby, gdyby tak emocjonujące starcie zakończyło się zaledwie bezbramkowym remisem. Nie moglibyśmy wówczas powiedzieć, że przysypialiśmy, jak przy wielu innych rywalizacjach bez bramek, ale mimo wszystko brakowało nam najważniejszego. Długie oczekiwanie na pierwszego gola w 79. minucie wynagrodził nam Bernardo Silva. Portugalczyk otrzymał futbolówkę od Rodriego, następnie perfekcyjnie przymierzył lewą nogą sprzed pola karnego, nie dając szans Martinezowi. Zanim Aston Villa wznowiła grę od środka, arbiter Jonathan Moss podszedł pewnym krokiem do ławek rezerwowych, gdzie pierw ukarał Deana Smitha żółtą kartką, by po kilku słowach z ust szkoleniowca w swoją stronę pokazać mu ostatecznie drugi żółty kartonik. Na 1:0 się nie skończyło. W 90. minucie Matty Cash zagrywa piłkę ręką blisko własnej bramki, a wynik meczu strzałem w środek bramki ustalił Gundogan.
Fulham 1:2 Manchester United (Lookman 5' - Cavani 21', Pogba 65')
Po meczu w niebieskiej części Manchesteru przenieśliśmy się do Londynu, gdzie z walczącym o utrzymanie Fulham mierzył się drugi zespół Manchester strony tego miasta. Tutaj na pierwszego gola nie musieliśmy czekać do ostatnich minut, ponieważ już w 5. minucie Ademola Lookman wyprowadził gospodarzy na prowadzenie. Defensywa "Czerwonych Diabłów" była zdziwiona takim obrotem spraw, ponieważ myśleli, że strzelec bramki znajdował się na spalonym. Jak się okazało w powtórce, linie ofsajdu po drugiej stronie boiska złamał Aaron Wan-Bissaka, więc gol był jak najbardziej prawidłowy.
W okolicach 10. minuty w polu karnym Fulham przewraca się Fred, który został kopnięty przez Loftusa-Cheeka, jednak Martin Atkinson nie podyktował jedenastki. W 20. minucie bliski doprowadzenia do remisu był Bruno Fernandes, jednakże trafił zaledwie w słupek. Po chwili byliśmy świadkami kąśliwego dośrodkowania z lewego skrzydła, którego nie zdołał wyłapać Alphonse Areola, co skwapliwie wykorzystał znajdujący się w odpowiednim miejscu Edinson Cavani, dobijając futbolówkę do siatki. Szkoda byłoby zakończyć rywalizacje takim wynikiem, ponieważ wtedy pozycje lidera okupowaliby ich rywale zza miedzy.
Wygrywamy ważny wyjazdowy mecz, wracamy na pozycję lidera, a zwycięską bramkę zdobywa Paul Pogba. Jeszcze niedawno nierealne, dziś to jak normalny dzień w biurze dla @ManUtd 💁♀️poproszę tak do końca sezonu 🥲 #FULMUN
— Karolina K (@KarolinaK07) January 20, 2021
Obserwowaliśmy akcje po obu stronach boiska. Fulham wiedziało, że jest w stanie ukłuć Manchester United, dlatego też nie byliśmy zdziwieni kolejnymi podbojami "The Cottagers" na bramkę gości. Po drugiej stronie mieliśmy m.in. strzał z główki Fernandesa prosto w golkipera Fulham. W 65. minucie Paul Pogba skleił futbolówkę na prawym skrzydle, przebiegł z nią kilka metrów i oddał kapitalny strzał lewą nogą na dalszy słupek, dając swojej drużynie prowadzenie na Craven Cottage w Londynie. Później podwyższyć mógł Edinson Cavani, tyle że on również nie dał rady pokonać Areoli uderzeniem z głowy.
Gospodarze nie odpuszczali, cały czas liczyli na to, że uda się zgarnąć przynajmniej jeden punkty w starciu z wyżej notowanym rywalem. Najbliżej odmienienia losów meczu był chyba Ruben Loftus-Cheek. Niestety, Anglik w naprawdę groźnej sytuacji przycelował prosto w Davida De Gee. Cały czas walczyli, starali się, ale koniec końców ulegli Manchesterowi United. Manchesterowi Ole Gunnara Solskjaera, który dzięki wygranej w Londynie nadal utrzymuje się na pierwszym miejscu w Premier League, mając przewagę dwóch oczek nad podopiecznymi Guardioli.
#motm musi być Pogba. Nie spodziewałem się, że po wszystkich akcjach z wymuszaniem odejścia, będzie potrafił złapać i utrzymać formę na dłużej, ale to co pokazuje w ostatnich tygodniach, to jego najlepsze momenty w barwach United.
— Raoul Duke (@Cantona_10) January 20, 2021