Kolejny mecz bez gola, seria bez porażki u siebie przerwana - źle się dzieje w Liverpoolu
Cos niedobrego dzieje się w Liverpoolu, czego najlepszym dowodem są zaledwie dwa punkty zdobyte w ostatnich pięciu kolejkach. Jeszcze bardziej zastanawia nas katastrofalna postawa ofensywy "The Reds", która w czterech meczach z ostatnich pięciu nie potrafiła znaleźć drogi do bramki rywala. Zapraszamy do czytania.
Mecze Serie A, LaLiga oraz innych najlepszych lig pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!
MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem. | Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi.
Liverpool 0:1 Burnley (Barnes 83')
Składy wyjściowe:
Liverpool: Alisson - Alexander Arnold, Matip, Fabinho, Robertson - Oxlade Chamberlain, Thiago, Wijnaldum - Shaqiri, Mane, Origi
Burnley: Pope - Lowton, Tarkowski, Mee, Taylor - Brady, Westwood, Brownhill, McNeil - Wood, Barnes
Od wygranej 0:7 z Crystal Palace, przez remis 1:1 przeciwko zawsze silnemu West Bromwich Albion, aż do trzech meczów z rzędu bez bramki. Nie dali rady Newcastle, Southampton i kilka dni temu Manchesterowi United. Podopieczni Juergena Kloppa gościli w czwartkowy wieczór na Anfield chłopców Seana Dyche'a, którzy nie wydawali się najlepszym zespołem do przełamania dla "The Reds". Burnley może zajmuje ostatnie bezpieczne miejsce w tabeli Premier League, ale nie traci przy tym zbyt wielu goli. Rywalizacje z ich udziałem najczęściej kończą się skromnym 1:0 dla którejś z drużyn. Co wykombinował niemiecki szkoleniowiec, by w końcu wyrwać Liverpool z trwającego od kilku tygodni marazmu?
A special, special night. 😁#LIVBUR | #UTC pic.twitter.com/lOJpDkmCAS
— Burnley FC (@BurnleyOfficial) January 21, 2021
Akcji od pierwszych minut obejrzeliśmy dosyć sporo. Najwięcej kreowali oczywiście piłkarze Liverpoolu, którzy żadnej z nich nie byli w stanie zamienić na gola. Na liczbę strzałów też nie mogliśmy w sumie narzekać, ponieważ gospodarze oddali ich w pierwszej odsłonie kilkanaście. Szkoda tylko, że większość z nich lądowała w koszyczku Nicka Pope'a lub gdzieś na górnych sektorach trybun. Najwięcej takich prób podjął chyba Divock Origi, który pod koniec pierwszej odsłony mógł stać się bohaterem Liverpoolu. Człowiekiem z pierwszym trafieniem po trzech ligowych meczach posuchy w tym aspekcie. Mógł, lecz znów nie wyszło.
Na własnej połowie katastrofalny błąd popełnił 31-letni Ben Mee, futbolówkę przejął wspomniany powyżej Belg i pognał ile sił w nogach na bramkę rywala. Miał przed sobą jedynie bramkarza, tyle że jego piłka po jego uderzeniu odbiła się tylko od poprzeczki i wróciła na plac gry. Okazji do zdobycia gola mieli multum, ale ta była bez wątpienia najgroźniejsza. Burnley grało po swojemu, raczej laga na Wooda niż szybka wymiana podań w trójkątach. Kilkakrotnie zdołali zagrozić w ten sposób "The Reds", piłka przy kilku takich próbach mijała dosyć wysoko ustawioną linie obrony gospodarzy.
Same energy. pic.twitter.com/GBYreNdLBm
— FootballJOE (@FootballJOE) January 21, 2021
68 i koniec. w fatalnym stylu Liverpool kończy passę meczów u siebie bez porażki. nie chce mi się już liczyć kolejnych minut bez strzelonego gola, bo szkoda się denerwować. źle to wygląda od jakiegoś czasu i jakoś średnio wierzę, że w krótkim czasie poprawi. ech, YNWA.
— Andrzej Cała (@andrzejcala) January 21, 2021
Jak sprawy przedstawiały się w kolejnych czterdziestu pięciu minutach? Gorzej, znacznie gorzej, ale do tego jeszcze wrócimy. W 57. minucie na boisku pojawił się Mohamed Salah, który miał rozruszać całe towarzystwo do osiągnięcia celu, ale koniec końców najbardziej rozruszony był chyba chodzący przy linii bocznej. Choć kamera nie pokazywała zbyt często reakcji Niemca, to można było sobie wyobrazić, jak bardzo musi być zażenowany nieudolnymi próbami swoich podopiecznych. Mistrzowie Anglii z poprzedniego niby jakieś pomysły na pokonanie Pope'a mieli, tyle że albo on sam hamował te zapędy swoimi interwencjami, albo strzały lądowały obok bramki.
Burnley nie pozostawało dłużne, kilka razy zdołali napędzić strachu gospodarzom. Czasem jedna z drużyn do osiągnięcia sukcesu potrzebuje odrobiny szczęścia, na przykład odgwizdania jedenastki na ich korzyść za jakiś głupi faul. Czegoś takiego byliśmy świadkami w 83. minucie, kiedy Alisson wpadł w Ashley Barnesa. Sędzia nie wahał się zbyt długo, a do wyegzekwowania rzutu karnego podszedł sam poszkodowany i strzałem w prawy róg bramki dał Burnley zwycięstwo. Liverpool nie zgarnął trzech oczek od pięciu kolejek. Panie Klopp, co tam się stało? Warto odnotować, że dzisiejsza porażka jest pierwszą na Anfield od czterech lat.
Liverpool fans in the timeline pic.twitter.com/bGE0KbmFz4
— Jason Davis (@davisjsn) January 21, 2021