Znakomity występ Bednarka! Nieoczekiwana wpadka mistrza Anglii
No dobra, koniec tego dobrego. W środku tygodnia kilka angielskich klubów rozegrało swoje mecze w europejskich pucharach, wiele z nich osiągnęło satysfakcjonujące wyniki, ale teraz trzeba wrócić do ligowej rzeczywistości. Już wczoraj rozegrano jeden mecz ten kolejki, ale dzisiaj rywalizacja weszła na inny poziom.
Mecze Serie A, LaLiga oraz innych najlepszych lig pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!
MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem. | Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi.
Wszystko rozpoczęło się w Wolverhampton, gdzie „Wilki” podejmowały beniaminka, Brentford. Gospodarze byli faworytem? Być może, ale nie mogli lekceważyć ligowego nowicjusza, który przecież na początku swojej przygody z Premier League spłatał figla chociażby Arsenalowi. No i jak się później okazało, goście pokazali pazur i w dzisiejszym meczu.
Ich najjaśniejszą gwiazdą jest oczywiście Ivan Toney, który na Molineux również pokazał swoje duże umiejętności. Anglik najpierw zapakował bramkę na 1:0, a kilka minut później zanotował asystę przy trafieniu na 2:0. Co więcej, w międzyczasie strzelił jeszcze jednego gola, ale po analizie VAR został on anulowany. Brentford prowadziło 2:0, od 64. minuty grało w osłabieniu, a nawet to nie pozwoliło Wolverhampton na zdobycie chociażby jednej bramki. Beniaminek zdobył Molineux.
Bardzo dobre wejście do Premier League ma Brentford. Mieli zyskać sympatię głównie atrakcyjnym stylem gry, ale od początku przede wszystkim bardzo dobrze bronią. W pięciu meczach stracili dwa gole.
— Maciej Łuczak (@maciejluczak) September 18, 2021
Mimo że awansowali po brązach to wyglądają na najmocniejszego z beniaminków.
Polskiego kibica zapewne najbardziej interesowało starcie odbywające się na Etihad Stadium. Tam Southampton Jana Bednarka rywalizowało z Manchesterem City i raczej nie trzeba dodawać, że nie było faworytem tego meczu. A jednak „Święci” zdołali wyrwać punkt ekipie Pepa Guardioli. Polski defensor rozegrał pełne 90 minut, a defensywa jego zespołu zaprezentowała się naprawdę bardzo dobrze. Zawodnicy z Manchesteru oddali zaledwie jeden celny strzał, co przecież nie zdarza się im zbyt często. Zresztą, samo Southampton dwukrotnie celnie uderzyło w stronę bramki Edersona, więc było konkretniejsze od „Obywateli”. Dobry mecz i przyjezdni zapisują sobie punkt, którego pewnie nawet się nie spodziewali.
Janek Bednarek vs Manchester City:
— Piotr Sidorowicz (@PiotrSidorowic2) September 18, 2021
5 odbiorów
4 przechwyty
3 zablokowane strzały
3/5 pojedynki na ziemi
3/4 pojedynki w powietrzu
94% celnych podań
1/1 udany drybling
Paulo Sousa lubi to👍
To, czego nie zrobił Manchester City, zrobił Liverpool. A co konkretnie? Przejechał się po niżej notowanym rywalu. Na Anfield Road przyjechało Crystal Palace, ale nie wywiozło nawet punktu. „The Reds” zapakowali rywalom trzy bramki i na dużym spokoju zgarnęli komplet punktów. Na listę strzelców wpisali się Sadio Mane, Mohamed Salah oraz Naby Keita. Na ten moment to właśnie zawodnicy z czerwonej części Liverpoolu okupują fotel lidera Premier League.
To nie magia, ani czary, Arsenal wygrywa drugi mecz z rzędu. Naprawdę, to nikomu się nie śniło. Zawodnicy prowadzeni przez Mikela Artetę tydzień temu pokonali Norwich, a dzisiaj to samo zrobili w wyjazdowej rywalizacji z Burnley. Zresztą oba mecze wygrali 1:0. Dzisiaj bohaterem „Kanonierów” został Martin Odegaard. Norweg strzelił bramkę w 30. minucie i na tym zakończyło się strzelanie w tej batalii.
Arsenal mimo wygranej z każdym meczem wygląda gorzej indywidualnie i drużynowo. Pepe, Saka, Aubameyang - każdy z nich to obecnie cień piłkarza. Coś w tym klubie nie działa i to widać w każdym aspekcie. Smutne, że dokładnie takie wnioski wyciągamy nawet po wygranej z Burnley.
— Tomasz Lebkuchen (@LebkuchenTomasz) September 18, 2021
No a tak poza tym, to starcie beniaminków wygrał Watford. „Szerszenie” pojechały na Carrow Road na starcie z Norwich i dość pewnie je wygrały. Dwie bramki zdobył Ismaila Sarr, jedną dołożył Emmanuel Dennis i było po balu. Gol zdobyty przez Teemu Pukkiego był jedynie trafieniem honorowym dla gospodarzy, którzy musieli przełknąć gorycz porażki.
Dzien zakończyliśmy na Villa Park, gdzie przyjechał drugi klub z Liverpoolu. Everton chciał wygrać, aby zrównać się punktami ze swoim rywalem zza miedzy. No, jakby to delikatnie powiedzieć, nie udało mu się to. Aston Villa bardzo pewnie wygrała aż 3:0, a jedną z bramek zapakował Matty Cash, czyli nasz prawie Polak Rodak, o którym dzisiaj było tak głośno w polskich mediach. Dodatkowo samobója strzelił Lucas Digne, a na 3:0 trafił Leon Bailey. Villa pokazuje, że bez Jacka Grealisha też można wygrywać z teoretycznie mocniejszymi.