Toure chce zostać w Premier League
Yaya Toure to jeden z tych zawodników, którzy potrafili osiągnąć zarówno sam szczyt, jak i kompletne dno swojej formy. W mistrzowskim dla Manchesteru City sezonie 2013/14 Iworyjczyk kompletnie zdominował rozgrywki Premier League. Był najlepszym strzelcem swojego zespołu z aż dwudziestoma golami na koncie, które dodatkowo okrasił dziewięcioma asystami. Z drugiej strony, zaledwie dwa lata potem nazywano go wozem z węglem, kiedy kompletnie olewał jakąkolwiek grę obronną podczas półfinału Ligi Mistrzów z Realem Madryt. W tym sezonie Toure też gra bardzo niewiele i już w zasadzie pewnym jest, że opuści Obywateli. Po takim zawodniku jak on, spodziewalibyśmy się transferu do Chin, Stanów Zjednoczonych czy Bliskiego Wschodu, gdzie dostałby gigantyczną pensję. Możemy się jednak grubo mylić.
Sam piłkarz zapewnia bowiem, że chce zostać w Premier League. Toure stwierdził, że chce udowodnić wszystkim, że jest w stanie grać na najwyższym poziomie. Dodał również, że chciałby tu zostać, ponieważ jego dzieci czują się Brytyjczykami. Nadmienił też, że uwielbia Manchester City i nigdy nie będzie celebrował bramki przeciwko nim. W prawdzie nie chciałby się w ogóle z nimi mierzyć, ale jeśli zostanie w Premier League będzie to nieuniknione i ma tego świadomość.
Toure musi się oczywiście liczyć z tym, że nikt mu nie zaproponuje takiej tygodniówki, jaką obecnie zgarnia w City. Jeśli obniżyłby wymagania finansowe, znalazłoby się na niego kilku chętnych. Daily Mirror wspomina o Evertonie, Burnley i Wolverhampton Wanderers. Wilki chciałyby wejść do Premier League z buta i będą im potrzebne do tego transfery. Nie wydaje mi się jednak, by starzejący się i wolny Toure pasował do młodego, dynamicznego składu Nuno Espirito Santo. Najprawdopodobniejszy wydaje się Everton, który chętnie skusiłby się na darmowego Toure, tym bardziej, że the Toffees latem planują zrobić pokaźną wyprzedaż zawodników, którzy w obecnym sezonie zawiedli.
Mimo to, osobiście uważam, że z Toure nic już nie będzie. Pozostanie wozem węgla i swojej drużynie będzie tylko przeszkadzał, aniżeli pomagał. Nie będzie się tyle angażował, ile powinien w defensywie, a w ofensywie będzie próbował wziąć na siebie każdą akcję z myślą, że nagle przypomni mu się ten genialny sezon sprzed czterech lat. Kluby Premier League dla własnego dobra powinny złożyć się na bilet do Chin dla niego, a nie na jego pensję.