A jednak, Yarmolenko przechodzi z Dortmundu do Londynu
Plotki łączące Yarmolenkę z West Hamem United okazały się na tyle poważne, że aż prawdziwe. O doniesieniach i o sensie jego odejścia lub pozostania w Borussii Dortmund napisałem kilka dni temu TUTAJ, więc polecam wejść i poczytać, jak się sytuacja miała. Teraz doprowadzam jego transfer do końca i mówię: tak, przeszedł.
Angole zapłacili Niemcom 17,5 mln funtów, czyli jakieś 20 mln euro. A to oznacza, że pod względem sumy odstępnego BVB jest stratna na 25 mln, bo rok temu zapłaciła Dynamu Kijów za Yarmolenkę prawdopodobnie 25 mln euro. Ukrainiec nie spełnił pokładanych w nim nadziei i choć logiczne było to, że drugim Ousmanem Dembelem to on nigdy nie będzie, to jednak oczekiwało się po nim więcej. Tym czasem rzadko kiedy wychodził ponad przeciętności i irytację. W każdym razie w West Hamie dostał kontrakt na 4 lata, a za konkurencję na skrzydełku będzie miał takich kopaczy jak Antonio, Arnautović czy Snodgrass. Nie wiadomo, czy Młoty nie będą chciały ściągnąć jeszcze Felipe Andersona z Lazio, który jest z nimi bardzo mocno łączony.
Przy ogłoszeniu transferu Yarmolenko gadał oczywiście, że jest bardzo szczęśliwy, że WHU to duży klub (xD) ze wspaniałymi kibicami, że Premier League to najlepsza liga na świecie. Takie typowe gadanie głupot, które słyszy się po zakupach. Borussia jakoś bardzo nie miała zamiaru płakać nad utratą skrzydłowego, dlatego newsa o jego odejściu skwitowała słowami dyrektora sportowego Michaela Zorca, dziękującego 28-latkowi za grę i życzącego mu powodzenia. W jednym zdaniu. Zresztą nie wiem, czy ktokolwiek sympatyzujący z BVB uronił choćby łzę po odejściu Yarmolenki. Zdziwienie tak, zdziwienie było, bo faktycznie mogliby go jeszcze przez rok potrzymać, ale skoro odszedł, to odszedł i na razie. W końcu czyszczenie żółto-czarnej szatni trwa...