Mourinho zamiast z rywalami, walczy z własnym klubem
Jose Mourinho nigdy nie uchodził za kogoś, kto umie się gryźć w język i z aptekarską precyzją waży słowa. Portugalczyk nie raz udowadniał nam, że mówi to co myśli, a że jego głowa produkuje czasem dosyć kontrowersyjne wnioski, takich też musieliśmy słuchać. Trochę tej zawadiackości wywietrzało wraz z kolorem jego włosów, ale Mourinho wciąż potrafi nas zabawić swoimi wypowiedziami. Im starszy, tym robi to rzadziej, ale jak już jest coś na rzeczy, to zamieszanie mamy jak w banku. Takie też powstało na ten moment w Manchesterze United, a bezpośrednim powodem jest wypowiedź Portugalczyka po przegranym spotkaniu z Liverpoolem.
Mourinho nie omieszkał publicznie skrytykować zarządu. Stwierdził, że kilka miesięcy temu wręczył włodarzom listę pięciu zawodników, których chciałby widzieć w składzie Czerwonych Diabłów, ale na ten moment w najlepszym wypadku dołączy tylko dwóch z nich. Zaznaczył, że to i tak byłaby idealna sytuacja, bo najpewniej przywita się tylko z jednym nowym piłkarzem. Porażkę z Liverpoolem wytłumaczył obecnością młodych piłkarzy, których absolutnie nie zamierza zawierać w kadrze na nadchodzący sezon. Nie chciał, by ten wynik postrzegać jako coś, za co jest odpowiedzialny, bo to nie jego zespół grał.
Trudno się dziwić, że angielscy bukmacherzy nagle wytypowali go na faworyta do stracenia posady, jeżeli na jednej konferencji atakuje się nie tylko zarząd, ale również młodych piłkarzy, na których przez lata opierała się polityka transferowa klubu. Tym bardziej, że część tych zarzutów była naprawdę bezsensowna.
Przecież to właśnie Portugalczyk we współpracy ze swoimi asystentami ustala kadrę na tournee, więc do kogo on ma mieć pretensje, że grają tacy zawodnicy, a nie inni? To on ich powoływał i wystawiał, nikt inny. Jeżeli więc na kimś powinna spoczywać odpowiedzialność za wynik, to na nim. Wypieranie się winy za coś, co się bezpośrednio i własnoręcznie stworzyło jest kompletną dziecinadą, którą profesjonalny trener i przede wszystkim dorosły człowiek powinien się brzydzić.
Pierwszą część zarzutów jestem za to w stanie zrozumieć. Ed Woodward faktycznie nie kwapi się do pomocy przy transferach. Uważa, że zarząd przeznaczył wystarczające fundusze na transfery, a to nie jego wina, że Fred i Dalot byli tacy drodzy. W Liverpoolu nikt jednak nie psioczy na koszty, ponieważ wszyscy mają wspólny cel, jakim jest Mistrzostwo Anglii. Tu chyba misją obydwu panów jest pozbawienie się nawzajem pracy. Jeśli do końca okienka do Czerwonych Diabłów nie dołączy żaden klasowy stoper, Mourinho będzie miał pełne prawo mówić, że w rozbudowie drużyny przeszkodził mu Woodward.
Niedługo do składu dołączą wszyscy wycieńczeni Mundialem piłkarze i ewentualny nowy nabytek. Jeżeli to nie sprawi, że wyniki Manchesteru poprawią się, źli na niego zarządcy klubu będą mieli idealny powód, by pożegnać się z wrzodem, jakim Portugalczyk na ten moment dla nich jest. W przypadku pozytywnych wyników głupotą będzie przedkładać sprawy prywatne nad wyniki sportowe. O wszystkim zadecyduje więc forma zespołu, a Mourinho ma raptem dwa tygodnie, by wypracować ją u swoich piłkarzy. Całe szczęście dla Portugalczyka, jest on tak samo człowiekiem czynu, jak i słów, więc wszystko może się jeszcze ułożyć po jego myśli.