Tottenham jednak się kimś wzmocni?
Ktoś chyba musi wybudzić Tottenham ze snu zimowego, bo mocno zaspali. Mamy przecież już koniec lipca, a Koguty drzemią w najlepsze i zamiast przepychać się łokciami na rynku transferowym, oni przekręcają się z boku na bok. Tego lata zrobili tyle transferów, ile Liverpool zdobył Mistrzostw Anglii w przeciągu ostatnich 28 lat. Zero, null, nic. Jeśli zespół ma ambicje na rywalizację o najwyższe cele w Premier League, musi się wzmacniać i nie ma co z tym dyskutować. Pochettino najpierw wychodził z założenia, że zatrzymanie w klubie czołowych zawodników, jest równoznaczne z transferami, ale chyba w końcu wpojono mu do głowy, że tak nie jest. Argentyńczyk zainteresował się sprowadzeniem piłkarza, który w minionym sezonie zrobił na Hiszpanach nie małe wrażenie.
Mam tu oczywiście na myśli Goeffreya Kondogbię. Francuz był jedną z kluczowych postaci Valencii w zeszłych rozgrywkach. Nietoperze zajęli czwarte miejsce w Primera Division i można śmiało zaryzykować stwierdzenie, że bez spokoju, który Kondogbia dawał im w środku pola, nie udałoby się to. Do tego Francuz dorzucił jeszcze 4 strzelone gole i taką samą liczbę asyst. Jeśli spojrzymy na niego, od razu możemy uznać, że to zawodnik skrojony na Premier League. Jest wielkim postawnym chłopem, któremu nie straszna jest gra fizyczna. Pochettino zyskałby w środku pola istny czołg, nawet potężniejszy od tego, który już posiada w swoim garażu, czyli Victora Wanyamy.
Jest tylko jeden problem. Chodzi o cenę. Hiszpanie mieli przeczucie, że Francuz zagra w ich barwach wyśmienity sezon i sprowadzając go rok temu z Interu, ubezpieczyli się w ogromną klauzulę odstępnego. Wynosi ona okrąglutkie 70 milionów funtów. Nawet jeśli przyznamy, że Kondogbia rozegrał dobry sezon, taka kwota wydaje się znacznie przesadzona. Pochettino jest człowiekiem rozważnym i nawet pod naciskiem kibiców nie da się przekonać do zapłacenia takich pieniędzy za jedynie dobrego piłkarza. Jeśli więc Valencia nie zdecyduje się zejść z ceny i zarobić nieco mniej, transfer na pewno nie dojdzie do skutku. No i dobrze, nie ma co przepłacać, nawet jeśli później trzeba będzie znosić tych, którzy narzekają na brak wzmocnień. Przepraszam, przecież zatrzymanie Harry'ego Kane'a to już jest wzmocnienie.