Lloris dostał po tyłku
Nie tak dawno temu media okrążyła informacja o tym, że policja złapała na rutynową kontrolę Hugo Llorisa, podczas której okazało się, że Francuz prowadzi samochód pod wpływem alkoholu. W Wielkiej Brytanii szybko zrobiła się z tego afera, choć zatrzymywanie pijanych piłkarzy, jadących swoimi furami jest tam w zasadzie na porządku dziennym. Lloris nie zamierzał jednak zasłaniać się innymi zawodnikami, twierdząc, że inni przecież też jeździli i tuż po wytrzeźwieniu wydał oficjalne oświadczenie, w którym przeprosił wszystkim, włącznie ze swoją rodziną i klubem, dodając również, że zachowanie to było kompletnie nieodpowiedzialne i nie ma na nie żadnego wytłumaczenia. Od tamtego czasu Lloris czekał na wyrok sądu oraz na ewentualne konsekwencje, które miałby wyciągnąć Tottenham. Wczoraj wreszcie je poznał.
Wymiar prawa, tak jak z resztą można było przypuszczać, nie okazał się dla zawodnika zbyt surowy. Piłkarze nigdy nie dostawali od sądu przesadnych wyroku, zakończyło się zwykle na grzywnie i tymczasowym zakazie prowadzenia pojazdów. Tak jest też w tym przypadku. Na Francuza nałożono 50 tysięcy funtów grzywny, co nie jest nawet połową jego tygodniówki, ale dodatkowo zabroniono mu wsiadać za kółko przez 20 miesięcy. Na treningi trzeba będzie więc jeździć tramwajem, pedałować rowerkiem albo prosić żonę, by podrzuciła go do pracy.
Na tej karze się jednak nie skończyło. Choć od tamtej pory Lloris grał i Koguty nie zdecydowały się na zabranie mu opaski kapitańskiej, mogliśmy przypuszczać, że również wyciągną jakieś konsekwencje w stosunku do niego. Jak się okazało, jego własny klub był zdecydowanie mniej pobłażliwy, niż wymiar prawa. Tottenham nałoży bowiem na Francuza oddzielną grzywnę, która wyniesie dodatkowe 250 tysięcy funtów. Przy czym poprzednia suma nie bardzo go zaboli, ta już będzie z pewnością odczuwalna. Wydaje się jednak, że i bez tych kar pieniężnych Francuz już zmądrzał i już pijany do auta nie wsiądzie. No chyba, że na fotel pasażera, po jakiejś klubowej wigilii, ale wtedy krzywdy nikomu nie zrobi.