Sarri chce kolejnego ze swoich podopiecznych
Kilka dni temu pisałem o tym, że to najwyższy czas, by kluby znajdowały sobie priorytety transferowe na zimę. Rozumiem, że jest dopiero środek listopada, ale żeby dograć transakcje na początku stycznia, trzeba ją zacząć dogadywać już teraz. Setki razy przekonywaliśmy się już przecież, że zakup piłkarza to nie jest takie hop siup. Sam Kamil Grosicki udowadniał nam to trzy razy. Właśnie z tego powodu niektóre zespoły zaczynają już planować kogoś ściągnąć w styczniu.
W tamtym tekście wspominałem oczywiście o tym, kto miał być najistotniejszym celem dla Chelsea. The Blues wytypowali sobie Christiana Pulisica, który najpierw miałby się powoli wdrażać do składu pod opieką Edena Hazarda, ale tylko po to, by zastąpić go, gdy ten zdecyduje się zamienić Londyn na Madryt. Jak się jednak okazuje, Pulisic nie będzie jedynym celem tą zimą, choć oczywiście pozostanie priorytetem.
"The Sun" przekonuje nas bowiem, że Maurizio Sarri chce sięgnąć po jeszcze jednego piłkarza, w zasadzie to swojego dobrego znajomego. Na jego celowniku miał się znaleźć Elseid Hysaj. Albańczyk już jakiś czas temu był łączony z transferem do Premier League, ale wtedy mówiło się, że zasili Manchester United. "Czerwone Diabły" nie podjęły jednak konkretnych kroków.
W przypadku Chelsea może się to wydarzyć, choć rzetelność źródła nie bardzo pozwala nam tak myśleć. Dlaczego? Sarri ma na prawej stronie obrony tylko Cesara Azpilicuetę. Jasno dał do zrozumienia, że Victor Moses jest mu niepotrzebny, a po zrezygnowaniu z Nigeryjczyka nie bardzo jest kim grać na tej pozycji poza Hiszpanem. Hysaj byłby świetnym wypełnieniem tamtej strony boiska, a za jakieś 2 sezony śmiało mógłby stać się podstawowym zawodnikiem. Napoli może jednak nieprzychylnie patrzeć na to, że Sarri chce im podkraść kolejnego piłkarza, więc pewnie zażyczą sobie dużo więcej niż te 25 milionów euro, które są szacowaną wartością za obrońcę. Czy Chelsea będzie skłonna przepłacać? Jeśli Sarri się uprze, to nikt na Stamford Bridge przecież mu nie odmówi. Tylko po co się upierać?