Czy Koguty zadziobią ''The Blues''? - zapowiedź 13. kolejki Premier League
Good afternoon! W to zimne jesienne popołudnie (jest już po 12:00, więc popołudnie) czas trochę rozgrzać serduszka – tak jest, już dziś wraca nasza ukochana Premier League! Będzie to już 13. kolejka, a więc po niej będziemy mieli za sobą już 1/3 sezonu. Szybko ten czas leci, co nie? Standardowo w podróż po Wyspach Brytyjskich zabiorą Was ze sobą Trzej Muszkieterowie: Adrian Kozioł, Piotrek Adamus i Kuba Pietruszewski. A zatem bez zbędnego przedłużania – let’s go!
Brighton – Leicester (Adrian)
A nasze zmagania rozpoczniemy od starcia dwóch drużyn ze środka tabeli. 12. Brighton podejmie na własnym stadionie 10. Leicester. Jeśli wygra – wskoczy na ich miejsce i zbliży się do TOP6 na odległość 7 punktów. Jeśli natomiast zwycięży dziś Leicester – wtedy TOP6 naprawdę może zacząć się obawiać, bowiem podopieczni Claude’a Puela dojdą ich na zaledwie 4 oczka. Czy jest faworyt w tym spotkaniu? Otóż nie. Gdybyśmy grali na King Power Stadium to pewnie byłyby nim „Lisy”, ale że mecz odbędzie się na Falmer Stadium, to zwycięzcy tego meczu nie jestem w stanie państwu wskazać. Dlatego postawię na remis, choć z delikatnym wskazaniem na Leicester, które ma w swoim składzie po prostu lepszych piłkarzy, jak choćby legendarny Jamie Vardy, Ricardo Pereira, były piłkarz Manchesteru United Jonny Evans, czy odkrycie tego sezonu – James Maddison. Czy jednak będą w stanie złamać opór defensywy gospodarzy dowodzonej przez Shane’a Duffy’ego i Lewisa Dunka? O tym przekonamy się już dziś o 16:00 czasu polskiego.
Mój typ: 1-1
Everton – Cardiff (Kuba)
Podoba mnie się w sumie ten Everton. Może bym mu nawet kibicował, gdyby był z innego miasta, ale w tym wypadku to wiecie, lubię, ale boję się zagadać. Skoro Londyn może mieć trzy, a Manchester dwa godnie reprezentujące je kluby, to czemu i Liverpool nie mógłby mieć dwóch? Przez ostatnie lata odpowiedzią na to było nieustanne frajerstwo a to Evertonu, a to ich czerwonych sąsiadów, ale tym razem jak na razie obywa się bez jednego i drugiego. Po Marco Silvie widać, że ma na ten klub jakiś pomysł, jakąś swoją wizję, którą krok po kroku, tydzień po tygodniu realizuje. Richarlison z każdym spotkaniem rozkwita, Sigurdsson jest niezmiennie klasą samą w sobie, nawet Walcott i Andre Gomes zostali odkurzeni i odżyli. Skoro ta wesoła zgraja była w stanie zatrzymać Chelsea, co może zrobić lada chwila z Cardiff? Strach pomyśleć… choć ja tym razem powstrzymam się od przewidywania pogromu. Walijczycy mieli być bowiem bezsprzeczna czerwoną latarnią ligi, tymczasem spokojnie mógłbym wymienić kilka gorzej wyglądających od nich na tym etapie sezonu drużyn. Neilu Warnocku, przepraszam i oddaję honor, byłem dla Ciebie w swoich bajdurzeniach niesprawiedliwy. Czy będziesz w stanie zadziwić mnie ponownie? Znowu typuję na twoją niekorzyść…
Mój typ: 2-0
Fulham – Southampton (Adrian)
Ależ to Fulham jest beznadziejne. Mówiłem to już kiedyś? Prawdopodobnie tak, a jeśli nie, to mówię teraz jeszcze raz – ależ to Fulham jest beznadziejne. W 12 meczach zaledwie 1 zwycięstwo, 2 remisy i aż 9 porażek. Bilans bramkowy 11-31, najwięcej straconych goli w całej Premier League – po ekipie mającej w składzie takich piłkarzy jak Jean Michaël Seri, Aleksandar Mitrović, Ryan Sessegnon czy Andre Schürrle należy oczekiwać zdecydowanie, ale to zdecydowanie więcej. Wiedzą o tym właściciele klubu, którzy już pożegnali się ze Slavisą Jokanoviciem, a na jego miejsce zatrudnili Claudio Ranieriego – legendarnego trenera Leicester, który poprowadził tę ekipę do jej historycznego sukcesu, czyli zdobycia mistrzostwa Anglii w sezonie 2015/16. Czy będzie w stanie osiągnąć to z Fulham? Nie, nie ma na to szans. Ale myślę, że fani „The Cottagers” za utrzymanie ich drużyny w najwyższej klasie rozgrywkowej będą Włochowi równie wdzięczni, co fani Leicester za niedawny czempionat. Ale dość o tym Fulham, bo się rozpisałem jak nowo kupiony długopis na kartce. Co z tym Southampton? Ano to, że w defensywie nie idzie, ale jak patrzymy na formę Janka Bednarka w kadrze, to wcale nie dziwimy się, że trener Hughes go nie wystawia. Z drugiej jednak strony wiemy, że Bednarek jest słaby… bo nie gra. I tu winowajcą jest właśnie nie kto inny jak pan Marek Walijczyk. Żeby nie było, że Southampton jest żałosne tylko w obronie – z przodu też nie jest za ciekawie. Patrząc na to, kto grał w ofensywie „Świętych” przed laty (Lambert, Lallana, Tadić, Pelle, Mane) to nazwiska, które obecnie się tam pojawiają (Armstrong, Redmond, Danny Ings) zdecydowanie na kolana nie powalają, plus daleko im do optymalnej dyspozycji, co widać po ilości bramek strzelonych (zaledwie 8, o 3 mniej niż ostatnie w tabeli Fulham). Wydaje mi się, że w tym meczu w Fulham zobaczymy efekt nowej miotły. Miotły, która zmiecie Southampton z Saint Mary’s Stadium i da „The Cottagers” drugie w tym sezonie zwycięstwo.
Mój typ: 1-2
Manchester United – Crystal Palace (Piotrek)
Mecz po którym kompletnie nie wiem, czego się spodziewać. Z jednej strony w zeszłym sezonie na Old Trafford „Czerwone Diabły” wygrały 4:0 bez najmniejszych problemów. Z drugiej, przeżyli niemiłosierne męczarnie w spotkaniu na Selhurst Park, wydzierając zwycięstwo po szaleńczej pogoni w ostatniej minucie. Z trzeciej, Teatr Marzeń nie jest już taką twierdzą, jak w poprzednim sezonie i „Orły” mogą się pokusić o uszczknięcie choćby punktu. Z czwartej, Anthony Martial jest w niesamowitym gazie i defensywa Palace może mieć niesamowite kłopoty, jeśli ten będzie znów miał swój dzień. Z piątej, bez formy jest Romelu Lukaku. Z szóstej, strzelił stołecznemu klubowi 6 bramek w ostatnich 8 meczach. I co ja mam biedny począć, typując wynik? No Zaha, no party, tak więc zysków po stronie Palace okrągłe zero, a Martial ukąsi kolejnego ligowego rywala.
Mój typ: 1-0
Watford – Liverpool (Kuba)
Dziwny i nieprzyjemny to może być dla Liverpoolu rywal po przerwie reprezentacyjnej. Watford to jeden z bardzo wąskiego grona zespołów, po którym można spodziewać się zarówno stłamszenia zespołu z TOP4, jak i bycia stłamszonym przez beniaminka. Podopieczni Gracii fenomenalnie weszli w sezon, szybko przechodząc jednak ze skrajności w skrajność i napoczynając w ten sposób sinusoidę formy. Nie zdziwiłbym się, gdyby po dwóch tygodniach przerwy wrócili na falę wznoszącą. Kluczowy może być powrót do dyspozycji Troya Deeneya, bez którego Watford tracił wiele na wartości. Z całym szacunkiem dla Successa i Deulofeu, który nawet zdołał coś tam ustrzelić, ale na pozycję na szpicy przy zdrowym kapitanie „Szerszeni” zwyczajnie nie mają oni podjazdu. Liverpool tymczasem… nie no, sam już nie wiem, czy zacięty na drugim biegu, czy taka jest po prostu nowa rzeczywistość i Klopp poświęcił efektowność, by zyskać na efektywności. Już w środę kluczowy dla przyszłości „The Reds” mecz w Lidze Mistrzów z PSG – kto wie, czy nie zobaczymy więc na murawie paru rezerwowych, w tym niezwykle rozpędzonego Xherdana Shaqiriego. Szwajcar nie grał tak dobrze od lat i w oczach wielu zasłużył już na miano podstawowego gracza, lecz nic jeszcze nie wskazuje na to, by było tak również wg Kloppa. A szkoda.
Mój typ: 0-2
West Ham – Manchester City (Adrian)
Po beznadziejnym początku sezonu West Ham wreszcie się odkuł. Zaczynają strzelać, przestają tracić – w efekcie tego w ostatnim czasie podopieczni Manuela Pellegriniego punktują i to dość regularnie. Dziś chilijskiemu szkoleniowcowi przyjdzie się zmierzyć z poprzednią prowadzoną przez siebie ekipą z Premier League – Manchesterem City. Z tą właśnie ekipą zdobył ostatnie jak do tej pory mistrzostwo w swej trenerskiej karierze (2014). Teraz jednak zagra przeciwko tej ekipie w roli underdoga – przyjdzie mu się bowiem mierzyć z POTĘŻNYM Pepem Guardiolą i jego paką, której boi się nie tylko Premier Leauge, ale i cała Europa (a kto się nie boi ten ignorant). Wygląda więc na to, że „The Citizens” przyjadą na London Stadium, złupią je przeokrutnie, po czym z całą zdobyczą wrócą na Etihad. Może i ten biedny West Ham zada jakieś straty tym okrutnikom z Manchesteru, ale co to za straty, skoro zapewne sami polegną jak muchy.
Mój typ: 1-4
!!!Tottenham Hotspur – Chelsea (Piotrek)!!!
Poprosimy fanfary, bo oto wjeżdża hit kolejki. Tottenham, który chyba już do końca swoich dni pozostanie bezdomny i zamieszka na Wembley na stałe, podejmie ekipę „The Blues”. Zespół Pochettino pomału uczy się wygrywać spotkania małym nakładem sił, oszczędzając je na dalszą część sezonu. No, ale halo, kiedy te siły wykorzystywać, jak nie w spotkaniach z czołową szóstką? A tak się składa, że coś im to nie idzie. Przegrane z Liverpoolem i Manchesterem City, gdzie „Koguty” nie miały nic do powiedzenia tylko potwierdzają moje słowa. Jedynie United udało się pokonać, a nieeeeeee….przecież mówimy o spotkaniach z TOP6, a nie potyczkach z ligowymi średniakami. Chelsea z kolei lekko potknęła się na świetnie zorganizowanym taktycznie Evertonie, nie potrafiąc wygrać, przez co straciła dystans do Liverpoolu, lecz ich sytuacja dalej jest fantastyczna. Wystarczy, że Klopp albo Guardiola choć raz się potkną, a „The Blues” błyskawicznie do nich doskoczą. Warunek? Zwycięstwo z drużyną z północnego Londynu, co patrząc na poczynania Tottenhamu w spotkaniach z największymi nie jest wcale niemożliwe. Powiedziałbym nawet, że bardzo prawdopodobne.
Mój typ: 1-2
Bournemouth – Arsenal (Adrian)
„Co się dzieje z tym Arsenalem?” – pytałem ostatnio. Cóż, dziś już wiem – zadyszka. Po prostu. Nie można wiecznie wygrywać wszystkiego, zwłaszcza jeśli ma się do dyspozycji tak krótką ławkę rezerwowych, jaką ma obecnie Unai Emery. W efekcie „Kanonierzy” nie wygrali ostatnich 4 spotkań na wszystkich frontach, ale spokojnie – przyszła przerwa reprezentacyjna, niektórzy piłkarze odpoczęli, inni się wyleczyli, więc oczekuję, że jutro o 14:30 obejrzymy świeży, głodny gry, goli i zwycięstw zespół. Przeciwnik trudny, bo będzie to Bournemouth, a więc ekipa, która jak na razie siedzi w TOP6 kosztem Manchesteru United (choć obie drużyny mają tyle samo punktów – po 20). Ostatnio jednak podopieczni Eddiego Howe’a przegrali z cieniutkim w tym sezonie Newcastle, więc możliwości są dwie – albo są podłamani tą porażką, albo siedzi w nich sportowa złość, którą będą chcieli jutro wyładować na zespole „The Gunners”. Tego nie wiem, ale wiem jedno – na Vitality Stadium czeka nas jutro kawał dobrego widowiska i z pewnością byłby to hit kolejki, ale niestety (a może stety) show skradło spotkanie Tottenhamu z Chelsea.
Mój typ: 1-2
Wolverhampton – Huddersfield (Kuba)
Ciężkostrawne coś to niedzielne danie główne, ale co tam, jadaliśmy już gorsze, o wiele gorsze. Ze wstydem przyznaję, że nie widziałem jeszcze w tym sezonie meczu Wolves i z przyjemnością zasiądę przed telewizorem, by w końcu przekonać się na własne oczy o ich fenomenie. Spotkanie z mającymi alergię na strzelanie bramek Huddersfield wydaje się do tego, paradoksalnie, średnią okazją – siła drużyny prowadzonej przez Nuno Espirito Santo tkwiła bowiem raczej w defensywie i wszystkie odniesione przez nich zwycięstwa były skromne. Teraz jednak w końcu „Wilki” będą mogły zdjąć trochę uwagi z bronienia i poświęcić jej więcej atakowaniu – tym bardziej, że przydałoby się w końcu przerwać słabszą passę zwycięstwem. Niech jednak ich 1 punkt w 4 meczach nie zakłamie Wam obrazu, bowiem równie dobrze, patrząc na przebieg spotkań oraz końcowe statystyki, punktów mogło tam być 7. Cos mi się wydaje, że skuteczność w szesnastce przez ostatnie dwa tygodnie była na treningach absolutnym priorytetem, toteż tym razem jestem o Wolverhampton spokojny.
Mój typ: 3-0
Newcastle United – Burnley (Piotrek)
Panie Rafale, nie spodziewałem się wcale! Newcastle ograł dwie pozytywnie zaskakujące drużyny tego sezonu i uciekł ze strefy spadkowej, mając tyle samo punktów co… Burnley. Strzelecką niemoc zakończył Salomon Rondon, który przeciwko „The Cherries” ustrzelił dublet. Obrona „Srok” zaczyna w końcu jakoś wyglądać, Martinowi Dubravce nie przytrafiają się już błędy i tak oto „The Toon” pomału pozbywają się miana czarnej latarni angielskiej ekstraklasy. Oby nie wracało do nich już do końca kampanii, a przez kilka następnych tygodni będzie sprzyjał temu terminarz, co mnie ogromnie cieszy. Na pierwszy ogień na St. James’ Park przyjeżdża Burnley, które małymi kroczkami próbuje piąć się w górę. Na razie, po trzech workach zapakowanych bramek przez City, Chelsea i West Ham, udało się zachować czyste konto w starciu z Leicester, a na poprawę ofensywy „The Clarets” Sean Dyche miał blisko dwa tygodnie. Czy odrobi lekcję? Moim zdaniem nie, spotkają się dwie drużyny skupione na bronieniu dostępu do własnej bramki, więc nie oczekiwałbym tutaj wielkich fajerwerków.
Mój typ: 0-0
I to by było na tyle! 13. kolejka Premier League nie ma już przed nami żadnych tajemnic! A Wy? Które mecze będziecie oglądać? Jak typujecie ich poszczególne wyniki? Piszcie tutaj oraz na naszej grupie facebookowej To Tylko Piłka Nożna (wcześniej znanej pod nazwą „Stajnia DissBlastera”). Śledźcie także nasze profile na Facebooku (niedawno powstał także nasz drugi fanpage, na który serdecznie zapraszamy) Twitterze i Instagramie – nie będziecie zawiedzeni! My zaś żegnamy się już z Wami i w imieniu czwartego z muszkieterów, a więc Michała Fitza zapraszamy Was już dziś na podsumowanie tejże kolejki, które ukaże się już we wtorek. Miłego dnia i smacznej kawusi życzymy. Bye!