Azpilicueta nigdzie się nie rusza
W ostatnich sezonach Chelsea przeżywała bardzo wysokie wzloty i chyba jeszcze bardziej bolesne upadki. Forma The Blues wahała się jak samopoczucie kobiety przed okresem. Ci, którzy teraz są gwiazdami zespołu potrafili zawodzić, a było też na odwrót, bo przecież Morata miał taki moment, że był najlepszym strzelcem zespołu. W tych niestałych czasach pełnych zmiennych, była jednak jedna osoba, której Chelsea mogła być pewna i był nią oczywiście Cezas Azpilicueta.
Hiszpan od kilku sezonów prezentuje niesłychanie równy poziom i nie ma znaczenia na jakiej pozycji występuje. Kiedy prowadził go Antonio Conte, Hiszpan grał jako stoper i radził sobie świetnie. Poza kapitalną grą w defensywie posyłał świetne piłki w pole karne. Teraz gra jako zwykły lewy obrońca i też prezentuje się kapitalnie, nie raz wspomagając kolegów w ataku, jednocześnie nie zostawiając dziur w obronie. Poza tym, Azpilicueta ma żelazną kondycję i gra w zasadzie w każdym meczu po 90 minut. Mało tego, ostatnimi czasy jest nawet kapitanem i to on mentalnie dowodzi zespołem na boisku. Takich zawodników jak on należy szanować, pielęgnować, chuchać i dmuchać na nich.
Chelsea dobrze o tym wie, dlatego zaproponowała mu nowy kontrakt, na który Hiszpan miał przystać. tak przynajmniej twierdzi "Daily Telegraph". Nowa umowa ma go łączyć z zespołem na kolejne trzy lata i wygaśnie z końcem czerwca 2022 roku. Wtedy Hiszpan będzie miał już 32 lata i może już nie być tak dobry i równie wytrzymały, co teraz. Póki co jednak warto przedłużać z nim umowę i dawać podwyżkę. Takowa też ma bowiem mieć miejsce. Azpilicueta ma zarabiać 150 tysięcy funtów tygodniowo. Nie będzie to duża różnica, bo teraz inkasuje ledwie 30 koła mniej, ale to zawsze coś. Poza tym, Hiszpan nie jest z tych, którzy są bardzo łasi na pieniążki. On chce sukcesów.
Żeby je osiągnąć, potrzebuje drużyny, która może liczyć na... jego samego. Jestem bowiem przekonany, że Chelsea nie grałaby tak dobrze, gdyby Azpilicuety nie było w składzie. To bohater jeszcze cichszy niż Kante. Nie rzuca się w oczy, ale gdyby go nie było, wszystko by się posypało. Jest tak patyk w pełni nabitym szaszłyku. To smaczne widać z wierzchu, ale całego dania by nie było, gdyby nie rdzeń, którym w tym przypadku jest właśnie Hiszpan. Biorąc pod uwagę to, jakim porównaniem zakończyłem tekst, sam nie wiem czy obrońcy życzyć na przyszłość wszystkiego najlepszego czy smacznego.