Czy Arsenal upokorzy kolejnego wielkiego rywala? - zapowiedź 15. kolejki Premier League
Good afternoon! Ochłonęli po 14. kolejce Premier League? Jeśli tak, to fajnie, a jeśli nie to… też fajnie, bo wcale nie musicie tego robić! Już dziś wjeżdża bowiem 15. seria gier w angielskiej ekstraklasie. Będą hity, będą kity, będą emocje, będą piękne bramki, będą niespodzianki. Słowem – będzie wszystko, czego po tej lidze możemy się spodziewać. A w podróż po tej niezwykłej krainie futbolu zabiorą Was jak co tydzień Trzej Muszkieterowie Premier League: Adrian Kozioł, Piotrek Adamus i Kuba Pietruszewski. Let’s go!
Bournemouth – Huddersfield (Adrian)
Oj, coś ta ekipa Eddiego Howe’a ostatnio pikuje. Ostatnie 4 mecze to aż 4 porażki. Co prawda w 3 z 4 tych spotkań rywalami były kluby z TOP-u, ale już przegranej z Newcastle usprawiedliwiać nie można. Dziś jednak przyjdzie im się zmierzyć z bardzo słabo grającym Huddersfield, które, szczerze powiedziawszy, jest dla mnie jednym z pewniaków do spadku z ligi. Jestem pewien, że Burnley i Newcastle wskoczą w końcu na wyższy poziom – poziom, który dla podopiecznych Davida Wagnera będzie zwyczajnie nie do osiągnięcia. Drugi kandydat do spadku – Cardiff, trzeci – Fulham. Jak spadną inne zespoły niż te 3 to chyba przestaję oglądać tę ligę i przechodzę na wypas łowiec, bo to wszystko bez sensu jak gówno spod kredensu. Wracając jednak do tego spotkania – nie wiem, czy Bournemouth mogło dostać lepszego rywala na przełamanie złej passy. I to jeszcze na swoim stadionie – no idealnie. Parafrazując klasyka – nawet tacy goście jak oni nie są w stanie tego spier***ić.
Mój typ: 2-0
Brighton – Crystal Palace (Adrian)
Ależ dwa paździerze nas dziś przywitają. I jeszcze obydwa muszę zapowiadać ja. No cóż, biednemu to zawsze wiatr w oczy i kotwica w plecy – taka dola tego, który w danej kolejce opisuje 4 mecze. Ale dobra, muszę się sprężać, bo ta zapowiedź zaraz musi wylądować na stronie, a jak tak nie będzie, to mój naczelny urwie mi to, co zniosły „Kurczaki” po niedzielnych batach od Arsenalu (oj tak, będę się tym napawał i to chyba aż do następnych derbów). Ok, do rzeczy. Brighton – strasznie dziwna drużyna. Na pozór nie ma tam nic nadzwyczajnego, co pozwalałoby stwierdzić, że jest to ekipa lepsza od Cardiff czy Huddersfield (o o wiele mocniejszym personalnie Fulham nawet nie wspominam). Fakty są jednak takie, że „Mewy” zajmują bardzo dobre i wysokie (jak na siebie), 11. miejsce i raczej nie ma siły, która w bieżącej kampanii ruszy ich gdziekolwiek z Premier League. Ich rywalem w tym pojedynku będzie Crystal Palace – równie dziwna drużyna. Z jednej strony kradnie punkty United czy Arsenalowi, a z drugiej przegrywa sobie z jakimś Southampton na kiju. Kto jest tu faworytem? Nie wiem, ale coś każe mi postawić na gospodarzy. No to stawiam.
Mój typ: 2-1
West Ham – Cardiff (Kuba)
W ostatnią sobotę mieliśmy okazję oglądać najlepszy West Ham w tym sezonie. Manuel Pellegrini w końcu mógł być usatysfakcjonowany – jego podopieczni zdominowali mecz, wykorzystali swoje sytuacje i nie pozostawili Newcastle najmniejszych złudzeń. Jasne, „Sroki” to może nie był rywal najwyższych lotów, ale nie wymagajmy jeszcze zbyt wiele od drużyny, która w ostatnich latach ciągle zawodziła i prezentowała styl daleki od atrakcyjnej, ofensywnej piłki, jakiej wymaga teraz Chilijczyk. Teraz wypadałoby tę dobrą dyspozycję podtrzymać – tym bardziej, że rywalem jest tylko (i aż?) Cardiff, czyli drużyna skazywana na 20 miejsce. Klubowi z Walii trzeba jednak przyznać, że jak na razie wykonuje całkiem dobrą robotę w pokazywaniu niedowiarkom, że ten sezon wcale nie musi skończyć się dla nich totalną katastrofą. Ostatnia wygrana z będącymi pod formą „Wilkami” jest tego najlepszym dowodem. Tym razem o kolejny cud Neila Warnocka będzie ciężko – w końcu najpierw trzeba pokonać POTĘŻNEGO Fabiana, który jak już złapał trop czystych kont, to tak łatwo go nie popuści.
Mój typ: 2-0
Watford – Manchester City (Adrian)
Ależ trudny terminarz mają ostatnio „Szerszenie”. Do tego przyszło (bo w końcu musiało przyjść) załamanie formy i podopieczni Javiego Gracii spadli już na 10. pozycję. Ostatnio przegrywali z Liverpoolem, Leicester, a teraz na Vicarage Road przyjeżdża chyba najtrudniejszy możliwy rywal – mistrz Anglii i aktualny lider tabeli, Manchester City. Zespół Pepa Guardioli jest do tego dość mocno rozpędzony i zrobi wszystko, by rozjechać kolejnego rywala w drodze po obronę tytułu mistrzowskiego. Może i Watford to nie chłopcy do bicia, ale ich ostatnia forma mówi nam coś zupełnie odwrotnego. Wygląda więc na to, że „Obywatele” zaopatrzą się w odpowiednio dużą dawkę Muchozolu i unicestwią bezradne „Szerszenie” w ich ulu.
Mój typ: 1-3
Burnley – Liverpool (Kuba)
Okej, Fulham się już trochę ogarnął i nie prezentuje już najgorszej piłki w lidze, trzeba więc znaleźć innego kozła (sory Adrian) ofiarnego. Oczywisty kandydat? Tak, Burnley. Sorry Sean, ale porażki z Newcastle oraz Crystal Palace, które wcześniej nie strzeliło bramki od miesiąca, nie mówią o twojej drużynie zbyt pozytywnie. A właściwie to w ogóle. Jeśli jednak ktoś miałby ogarnąć ten burdel, to nie widzę na to lepszego kandydata od Dyche’a właśnie. Byłbym jednak ogromnie zaskoczony, gdyby stało się to właśnie w 15 kolejce, właśnie w pojedynku z Liverpoolem, właśnie przeciwko defensywie tracącej średnio mniej niż… pół gola na ligowy mecz. Gdyby ktoś powiedział mi rok temu, że jakakolwiek drużyna w Anglii osiągnie taki rezultat, nie uwierzyłbym, a gdyby dodał, że chodzi o „The Reds”, osobiście odwiózłbym go do psychiatryka. Dzisiaj jednak Manchester City zmusił rywali z TOP6 do wyścigu zbrojeń, jakiego jeszcze nigdy nie widziano, na czym najbardziej skorzystał Liverpool. Mając jednak w pamięci mecz na Turf Moor sprzed roku oraz obecną formę… łatwo nie będzie. Ale cudu być też nie powinno.
Mój typ: 0-1
Everton – Newcastle (Piotrek)
„The Toffees” uczą się grać z najlepszymi. Bezbramkowy remis z Chelsea, a w weekend byli blisko urwania punktów rywalowi zza miedzy, jednak Divock Origi postanowił przypomnieć kibicom z Anfield o swojej egzystencji. To jednak nie przekreśla ogólnego obrazu Evertonu Marco Silvy, który w stosunku do tego trenowanego przez Allardyce’a wygląda dużo lepiej. Na TOP6 jest to jednak wciąż za mało, więc gracze z Goodison Park są dokładnie w tym samym miejscu, w którym byli 2 lata temu. Tak wiem, że są na 6. miejscu, a nie na 7., ale jedna drużyna, o której później, prędzej czy później ich łyknie. Tymczasem gości po trzech wygranych z rzędu postanowili wrócić do szarej rzeczywistości zbierając koncertowe bęcki od West Hamu. A mogłem nie wyśmiewać „Młotów” w poprzedniej zapowiedzi, może wymiar kary byłby niższy. Może będzie niższy teraz, w końcu wkraczamy w grudzień, gdzie trzeba umiejętnie rozkładać siły.
Mój typ: 2-0
Fulham – Leicester City (Kuba)
Ten mecz może być ciekawszy, niż Wam wszystkim się zdaje. W narożniku gospodarzy zobaczymy bowiem beniaminka z ogromnym ofensywnym potencjałem, który po fatalnym początku sezonu odbudowuje się pod wodzą szkoleniowca, który ze swoim poprzednim pracodawcą był sprawcą największej niespodzianki od powstania Premier League, o ile nie w ogóle w całej historii angielskiej piłki. W narożniku gości natomiast ustawia się już… owa była drużyna tegoż menedżera, w której wciąż występuje wielu piłkarzy z tamtego składu, a do tego ostatnimi czasy świetnie prezentuje się pod defensywnym aspektem. Mało? Do formy wraca Jamie Vardy, który po drugiej stronie będzie miał godnego odpowiednika w postaci Aleksandara Mitrovicia. Bitwę stoczą również ich giermkowie – James Maddison oraz Ryan Sessegnon, czyli dwie największe gwiazdy poprzedniego sezonu w Championship. Czyli, generalnie, może to się skończyć albo wzajemnym zneutralizowaniem się i bezbramkowym remisem, albo napierdalanką w stylu Rocky’ego z Ivanem Drago z Bóg wie jakim wynikiem końcowym. Znając skuteczność moich typów, stawiam na cos pomiędzy.
Mój typ: 2-2
Wolverhampton – Chelsea (Piotrek)
Normalna drużyna, patrząc w terminarz i widząc, że nadchodzi spotkanie z zespołem z czołowej szóstki, łapie się za głowę. Ale „Wilki” nie są normalną drużyną i na wieść o starciu z dużą firmą wyjmują z lodówek najdroższe szampany. Remisy z Manchesterami, Arsenalem, pogoń za Tottenhamem o mało nie zakończona sukcesem. Trzy punkty w czterech meczach na kolana nie powalają, ale z kim oni mają gromadzić kolejne oczka, jak ze słabszymi nie potrafią? Porażki z Cardiff, Huddersfield i Brighton – Wolves to angielska Sevilla sprzed sezonu, biedniejsza wersja robinhoodowskiego Liverpoolu sprzed dwóch. Z kolei okręt Maurizio Sarriego po burzy z piorunami zgotowanej przez zawodników Tottenhamu powrócił na spokojne wody, pokonując Fulham i sprzedając pszytczka w nos swojemu byłemu trenerowi, Claudio Ranieriemu. Czego więc spodziewam się na Molineux? Dobrego meczu, wynik średnio mnie obchodzi, bo już dawno pożegnałem się ze złudzeniami, że Manchesteru United dogoni czołówkę. To znaczy, fajnie jakby był taki, jaki wytypuję, wtedy mógłbym chodzić dumny jak paw i rozpowiadać, że znam się na piłce.
Mój typ: 1-1
!!!Manchester United – Arsenal!!! (Piotrek)
Upadek „Czerwonych Diabłów” zyskuje coraz to nowsze symbole. Kiedyś po remisie z drużyną z Old Trafford piłkarze dostaliby premię, a teraz… wywala się menedżera. Mark Hughes pożegnał się z posadą, wypuszczając dwubramkową przewagę z ligowym średniakiem na swoim stadionie – takie są fakty. United jest ligowym średniakiem i będę to mówił, póki stan rzeczy się nie zmieni, bo nie w takiej drużynie się zakochałem. Natomiast drużynę, w której zakochał się Adrian, przypomina Arsenal. Mecz w Teatrze Marzeń będzie idealnym przekazaniem miana drużyny-mema z Londynu do czerwonej części Manchesteru. Rozłam w United trwa w najlepsze, Mourinho jeździ po Pogbie (zasłużenie), przy tym samemu nie będąc bez winy, a zawodników, którym zależy na dobrym imieniu tego klubu, oddających całe serducho za Diabła na piersi, można policzyć na palcach jednej ręki. A Arsenal? Z meczu na mecz wygląda coraz lepiej, rozkręcając się powoli, jednak gdy już dopadnie rywala, rozerwie go i zagryzie. Tak zrobił chociażby ostatnio z Tottenhamem. W środę jednak nie będzie musiał, bo ich przeciwnicy nie mają nawet czym kąsać.
Mój typ: 0-3
Tottenham Hotspur – Southampton (Adrian)
15. kolejkę zamykamy meczem na Wembley. W nim to lokalny (ciekawe jak długo jeszcze) Tottenham podejmie Southampton. Oba zespoły w ostatnich spotkaniach wypuściły prowadzenie ze znacznie silniejszym przeciwnikiem – Southampton prowadziło 2:0 z Manchesterem United by ostatecznie zremisować 2:2, zaś Tottenham od wyniku 2:1 z Arsenalem stracił 3 kolejne gole i przegrał 2:4. Ależ już widzę wkurzone twarze fanów „Spurs”, które myślą (a może i nawet mówią teraz) coś w stylu: „Ale jak to Arsenal znacznie silniejszy od Tottenhamu, jak to? To że wygraliście w niedzielę nie znaczy jeszcze, że jesteście znacznie silniejsi.” – a jak dla mnie właśnie znaczy, jeśli spojrzymy na przebieg gry. Poza tym – uwielbiam Was triggerować i dobrze o tym wiecie :P Wydaje mi się jednak, że podopieczni Mauricio Pochettino spotkaniem z Southampton będą chcieli odkupić swoje winy (szkoda tylko, że nie odkupi ich Vertonghen, który po czerwonej kartce jutrzejszy mecz obejrzy z wysokości trybun albo sprzed telewizora). I uda im się to, a „efekt nowej miotły” w zespole „Świętych” nie zdąży jeszcze zadziałać. Nie tego dnia.
Mój typ: 3-1
I to by było na tyle! 15. kolejka Premier League nie ma już przed nami żadnych tajemnic! A Wy? Które mecze będziecie oglądać? Jak typujecie ich poszczególne wyniki? Piszcie tutaj oraz na naszej grupie facebookowej To Tylko Piłka Nożna (wcześniej znanej pod nazwą „Stajnia DissBlastera”). Śledźcie także nasze profile na Facebooku (niedawno powstał także nasz drugi fanpage, na który serdecznie zapraszamy) Twitterze i Instagramie – nie będziecie zawiedzeni! My zaś żegnamy się już z Wami i w imieniu czwartego z muszkieterów, a więc Michała Fitza zapraszamy Was już dziś na podsumowanie tejże kolejki, które ukaże się zapewne w czwartek. Miłego dnia i smacznej kawusi życzymy. Bye!