Crystal Palace ma na pieńku z sanepidem
Wiem, że tytuł mógł wprowadzić w waszych głowach nieco mętliku, ale zapewniam, że nie ma tu żadnej przenośni. Crystal Palace faktycznie ma na pieńku z sanepidem. Dlaczego? Przecież kluby zwykle popadają w konflikty z innymi drużynami, jakimiś komisjami, ewentualnie sędziami albo organizacjami. Jak Orły mogły pospinać się z sanepidem? W taki sam sposób, jak robi to każda inna instytucja. Wystarczy być brudaskiem i niechlujem, a wtedy robią się problemy.
"The Guardian" podaje, że w sierpniu ośrodek treningowy Crystal Palace spotkał się ze standardową, rutynową inspekcją sanepidu. Oczywiście przyjrzano się głównie klubowej kuchni, z której wydawane są posiłki zarówno dla piłkarzy, jak i dla całego sztabu. To, co inspektorzy ujrzeli, przeszło ich najgorsze przewidywania. Podobno kuchnia była kompletnie opanowana przez myszy, do tego stopnia, że w raporcie użyto słowa "roić się". Możemy więc uwierzyć, ze nie był to jeden zbłąkany gryzoń.
W związku z tym inspektor przyznał kuchni najniższą możliwą notę, czyli okrląglutkie 0. W takiej sytuacji nie było innego wyjścia i kuchnię należało zamknąć, a następnie przeprowadzić dokładny proces deratyzacji. Zakończył się on oczywiście powodzeniem i kiedy stwierdzono, że myszy już w kuchni nie ma, znów mogła ona wydawać posiłki dla zmęczonych treningiem zawodników.
Jestem w szoku, że na takim poziomie, przy tak wysokim profesjonalizmie doprowadzono do takiej sytuacji. Żyjemy w czasach, gdzie piłkarzy monitoruje się specjalnymi urządzeniami, dzięki którym można powiedzieć o nich wszystko. Na boisku sędziom pomaga najnowsza technologia. W całym piłkarskim biznesie są przecież tak duże pieniądze i zatrudnia się tyle osób na mnóstwo stanowisk, a mimo to niektórzy nie są w stanie utrzymać podstawowych standardów czystości. Przecież taka sytuacja mogła doprowadzić do zatrucia pokarmowego całego składu, co w efekcie odbiłoby się na wynikach zespołu. Posiłki są w życiu sportowca równie ważne, co trening, dlatego trzeba o nie dbać z taką samą skrupulatnością, a nie podawać piłkarzom kotlety zaserwowane na mysich bobkach.