Tottenham pokrzyżuje plany Evertonu
Mamy w tytule pewien dysonans. W końcu zestawiłem zespół, który nie zrobił latem żadnego transferu z ekipa, która kolejny rok z rzędu praktycznie przebudowuje sobie skład. Tym razem The Toffees mniej wydali, bo wielu zawodników przyszło za darmo, jak chociażby taki Bernard albo zostało wypożyczonych, głównie z resztą z Barcelony. Everton przędzie sobie naprawdę przyzwoicie, dlatego Marco Silva chciałby, żeby ci zawodnicy zabawili w zespole dłużej niż tylko jeden sezon. W związku z tym trzeba dogadywać ewentualne definitywne transfery już teraz.
Od jakiegoś czasu wiadomo, że priorytetem Portugalczyka jest zatrzymanie w składzie Andre Gomesa. Jego rodak pokazał nam nagle, że w Barcelonie nie oduczyli go grać, tylko on po prostu źle się tam czuł i naprawdę jest dobrym piłkarzem. Daje Evertonowi spokój w środku pola i daleko mu do popełniania głupich błędów, jakie w stolicy Katalonii były na porządku dziennym. Nie możemy więc dziwić się, że Marco Silva planuje go zakupić. To jednak może nie być takie łatwe, jak nam się wcześniej wydawało, ponieważ plany pokrzyżować im może wyżej wymieniony Tottenham.
"Daily Mirror" podaje, ze Koguty również są pod ogromnym wrażeniem odrodzenia formy Andre Gomesa i bardzo chciałyby, żeby w przyszłym sezonie tak prezentował się u nich. Nie od dziś wiadomo, że największą dziurę w składzie Pochettino ma właśnie w środku pola. Nieudolnie próbował ją zalepić latem, ale ostatecznie nic z tego nie wyszło. Po sezonie odejdzie jeszcze Mousa Dembele i już w ogóle będzie bieda z pomocnikami, więc taki Andre Gomes wszedłby do składu niczym Harnaś na porannego klina.
Obydwa kluby będą w stanie zapłacić Barcelonie tyle, ile będzie chciała, więc decyzja zostanie w gestii piłkarza. Ten zaś będzie chciał przejść tam, gdzie powalczy o więcej trofeów. Jeśli więc którejś z tych drużyn uda się awansować do europejskich pucharów albo nawet do Ligi Mistrzów, to Portugalczyk z pewnością wybierze ją. Na ten moment zanosi się, ze Everton skończy w Lidze Europy, a Koguty w Champions League. The Toffees muszą więc nieźle się spiąć lub modlić o to, by Tottenham się potknął, jeśli nie chcą, żeby Andre Gomes wybrał Londyn kosztem Liverpoolu.