2 kluby powalczą o Loftus-Cheeka
Ruben Loftus-Cheek zdecydowanie nie należy do ulubieńców Maurizio Sarriego. 22-latek rozegrał zaledwie 221 minut w tym sezonie Premier League i tylko raz wyszedł w pierwszym składzie. Znając niechęć menadżera Chelsea do rotacji, można przypuszczać, że Loftus-Cheeka czeka cały sezon siedzenia na ławce. Raczej nie jest to scenariusz marzeń dla młodego Anglika, w związku z czym coraz głośniej mówi się o tym, że wychowanek "The Blues" w najbliższym okienku zmieni otoczenie.
Zainteresowanie mają przejawiać 2 kluby - West Ham oraz Bournemouth. Obie drużyny potrzebują wzmocnić środek pola, żeby skutecznie walczyć o upragniony cel - w przypadku zarówno "Młotów" jak i "Wisienek" jest nim awans do Ligi Europy. W grę wchodzi półroczne wypożyczenie, jednak przedstawiciele zainteresowanych klubów chcą wynegocjować klauzulę wykupu, z której mogliby skorzystać po zakończeniu bieżącego sezonu. Tutaj jednak dochodzi do konfliktu interesów, bo Chelsea nie ma zamiaru na stałe pozbywać się swojego młodego zawodnika, gdyż działacze klubu ze Stamford Bridge bardzo wierzą w jego potencjał.
Jednak sam Anglik powoli traci cierpliwość i ma dość siedzenia na ławce. W przedostatniej kolejce Premier League zagrał 90 minut w meczu przeciwko Wolverhampton, strzelił bramkę, a w kolejnym meczu z Manchesterem City usiadł na ławce i wszedł zaledwie na 17 minut. Biorąc pod uwagę, że jego główni konkurenci do walki o miejsce w składzie - Kovacić i Barkley są tak blisko optymalnej formy, co Alexander Christovao Nagrody Nobla, frustracja 22-latka jest dla mnie zupełnie zrozumiała. Na dodatek należy pamiętać, że Loftus-Cheek jest reprezentantem Anglii, więc brak regularnej gry może go kosztować miejsce w składzie drużyny narodowej.
Uważam, że zdecydowanie najlepszym wyjściem z zaistniałej sytuacji jest odejście z Chelsea. Myślę, że Anglik ma potencjał, żeby w niedalekiej przyszłości stać się kluczową postacią w drugiej linii "The Blues", ale to chyba jeszcze nie ten moment. Teraz najważniejsza dla Loftus-Cheeka jest po prostu regularna gra, a tej na Stamford Bridge nikt mu nie zapewni.