Nikt nie wie jak, ale Niemcy wygrali - echa meczu Holandia vs Niemcy
Właściwie do teraz zastanawiam się, jakim cudem Niemcy pokonali Holendrów w Amsterdamie. Mecz był specyficzny, ciekawy, miał różne momenty, piękne gole (gola), ale patrząc przez pryzmat 90 minut, na wygraną bardziej zasługiwali gospodarze, ponieważ w ekipie "Die Mannschaft" nadal było widać pełno mankamentów. Zapraszam na echa tego starcia.
Składy:
- Holandia: Cilessen - Dumfries, de Ligt, van Dijk, Blind - de Roon (90. L. de Jong), F. de Jong, Wijnaldum - Babel (46. Bergwijn), Depay, Promes
- Niemcy: Neuer - Ginter, Süle, Rüdiger - Kehrer, Kimmich, Kroos, Schulz - Goretzka (70. Gündogan) - Gnabry (88. Reus), Sane
Na początek skrótowy przebieg spotkania. W pierwszej połowie obie drużyny prezentowały wyrównany, podobnie wysoki poziom, jednak gole strzelali Niemcy, którzy prowadzili do przerwy 2:0. Najpierw niefrasobliwość holenderskiej defensywy i poślizgnięcie Matthijsa de Ligta wykorzystał Leroy Sane, a później po rewelacyjnej akcji i lekkim ośmieszeniu Virgila van Dijka efektownym uderzeniem w samo okno popisał się Serge Gnabry. Holendrzy także swoje sytuacje mieli, ale byli nieskuteczni - głównie Ryan Babel. W drugiej połowie "Oranje" przeważali właściwie cały czas, podczas gdy Niemcy do 84. minuty nie byli w stanie oddać strzału, o jakimkolwiek stworzonym zagrożeniu nie wspominając. Gospodarze sprawnie wyrównali - za sprawą główki de Ligta i trafienia Memphisa Depaya, który świetnie odnalazł się w ogromnym kotle w niemieckim polu karnym. Jednak zima zaskoczyła drogowców także w Amsterdamie, ponieważ w samej końcówce - gdy stoperzy Holandii znów źle się ustawili - bramkę na 3:2 zdobył Nico Schulz i Niemcy jakimś cudem wygrali.
Skoro już rzuciłem tego przypadkowego tweeta o Nico Schulzu to tak - gość na wahadle wygląda rewelacyjnie. Jego motoryka to światowa półka, a jako że w Hoffenheim gra w systemie na trzech stoperów na co dzień, to ma go opanowanego do perfekcji. Strzelony gol nie ma tutaj oczywiście żadnego znaczenia, bo był tylko wisienką na tym mega smacznym torcie. Aczkolwiek zastanawia mnie, jakby poradził sobie w systemie z czwórką obrońców...
Dużo więcej kontrowersji wywołuje natomiast ziutek grający po drugiej stronie - Thilo Kehrer. Ni to stoper, ni prawy obrońca, ni wahadłowy, na "szóstkę" też się nie nadaje... Po co on w ogóle został piłkarzem? Za każdym razem dziwię się, że PSG wyłożyło za niego tyle kasy, ale skoro lubią... Jednak fakty są takie, że w pierwszej połowie to stroną Kehrera Holendrzy jechali jak z furą siana, to z jego winy do stuprocentowych sytuacji dochodził Ryan Babel (Manuel Neuer king - gdzie jesteście hejterzy?). Oczywiście optymistycznie nie wyglądał fakt, że najbliższym mu stoperem był Matthias Ginter, ale on to jeszcze jako tako ujdzie... Niech lepiej Lukas Klostermann dochodzi do zdrowia, bo z Kehrerem to tej kadry Joachim Löw nie odbuduje.
Marco Reus nie zagrał od pierwszej minuty z powodu urazu, Löw nie chciał ryzykować jakiegoś pogłębienia. Wszedł w 88. minucie, przy 2:2 i po dwóch minutach zaliczył asystę przy decydującym golu Schulza. Mówcie i piszcie, co chcecie, ale kapitan Borussii Dortmund to najlepszy niemiecki piłkarz ostatnich lat. Można oczywiście gdybać, co by było, gdyby nie kontuzje i tak dalej, i tak dalej, ale prawda jest taka, że nie ma na to czasu. Trzeba się cieszyć grą Reusa, bo nigdy nie wiadomo, kiedy znowu dozna jakiejś kontuzji. Z nim każda drużyna zyskuje nową jakość, wartość dodatnią także pod względem mentalnym i wielka szkoda, że nie udało mu się wycisnąć z kariery maksimum.
Jeden z najlepszych obrońców świata, Virgil van Dijk, nie może zaliczyć meczu z Niemcami do udanych. Przy pierwszym golu błąd popełnił co prawda ślizgający się de Ligt, ale przy drugim to już defensor Liverpoolu zachowywał się zbyt pasywnie przy giętkim Gnabrym, dając mu możliwość skutecznego dryblingu i pięknego strzału w okienko. Przy trzecim trafieniu zupełnie zgubił z pola widzenia Schulza (wina też innych zawodników), a także w 84. minucie nie popisał się przy akcji Gnabry'ego - która była nota bene pierwszym strzałem Niemców w drugiej połowie. Nie był on zbyt groźny, ale skrzydłowy Bayernu trochę zabawił się z Holendrem. Zresztą Gnabry zasługuje na słowa uznania, bo spisywał się naprawdę dobrze.
Jednak Niemcy mieli w tym meczu także sporo kłopotów. W drugiej połowie zupełnie nie istnieli i mieli problem ze zdziałaniem czegokolwiek. Środek pola Joshua Kimmich - Toni Kroos nie był w stanie poradzić sobie ze świetnie zorganizowanym pressingiem "Oranje", który był nakładany formacją 1-4-3-3. "Die Mannschaft" w swoim 1-3-4-3 nie byli w stanie za dużo zdziałać, Schulz, a przede wszystkim Kehrer nie są mistrzami ataku pozycyjnego, a ustawieni najwyżej Gnabry i Sane to nie napastnicy, mogący wziąć piłkę na własne ciało razem z obrońcą.
Tutaj leży jedna z przyczyn niemieckich kłopotów - brak napastnika. Timo Werner to żadna "dziewiątka" i w dzisiejszym meczu niespecjalnie byłby przydatny. Fakty są takie, że Niemcy nie mają nikogo takiego jak Robert Lewandowski, kto choćby w niewielkim stopniu zbliżałby się do klasy Polaka. Szkoda, bo wtedy ich reprezentacja z powrotem mogłaby odzyskać swój dawny blask. A jak na razie widzimy zespół, który ma wielu niezłych piłkarzy, ale wciąż nie potrafi złapać swojego rytmu, wciąż czegoś mu brakuje, wciąż nie potrafi znaleźć swojego DNA. No i nie ukrywajmy też tego, że ich linia obronna nie należy do grona rzeczy oznaczonych metką niemieckiej niezawodności.
Nie wiem, co wykombinuje w następnych meczach Joachim Löw, ale jeszcze sporo szukania przed nim. Nie wiem, czy na dłuższą metę tak skrojony środek pola będzie w stanie dawać odpowiednią jakość. Nie wiem, czy na dłuższą metę przejdzie granie z trójką z tyłu, gdzie jednym (co najmniej) ze stoperów będzie ktoś o nazwisku Ginter, Tah czy Kehrer. Spójrzcie na Holendrów: de Ligt i van Dijk! Może należałoby wrócić do systemu z czwórką, ustawić to: Klostermann, Süle, Rüdiger, Schulz? Kimmich przed nimi, a dalej Kroos (jeśli w ogóle byłoby dla niego miejsce - to już inna zagwozdka) i ktoś z trójki Ilkay Gündogan, Kai Havertz, Marco Reus. Bo zauważcie, że w systemie 1-3-4-3 głównie ci dwaj pierwsi panowie panowie cierpią brak miejsca w składzie. Kimmicha nie wywalisz, bo to łatacz dziur, Kroos to Kroos, a co z tą utalentowaną dwójką? Przesunięcie ich do ofensywnej trójki nie będzie raczej dobrym pomysłem, bo oni lepiej czują się bezpośrednio w środku... Coraz mniej przekonuje mnie obecna formacja Niemców, tak jak coraz bardziej wątpię, że pomysł Löwa na nowe "Die Mannschaft" może zostać zrealizowany