Polska kontra Tahiti - wygrajcie albo nie jesteście poważni!
Jacek Magiera i jego drużyna są pod ścianą. Dziś nie mogą zawalić meczu tak, jak zrobili to w czwartkowym starciu z Kolumbią. Kultura gry naszych rywali była na zupełnie innym poziomie – od momentu straty gola na 0:1 ta reprezentacja, gospodarz mistrzostw świata do lat 20… totalnie zgasła. Wspominaliśmy Wam w pierwszym tekście przedmeczowym, że mamy niby gwiazdy oraz ciekawe postacie… ale jak się okazuje, to za mało. Kunszt piłkarski był wtedy po stronie Kolumbii. Jak będzie dzisiaj w starciu z Tahiti?
To był ten rywal, którego wylosowanie przyjęliśmy z ulgą. To właśnie z nimi mamy obowiązek wysokiego zwycięstwa, bo jeszcze może się okazać, że możemy awansować z trzeciego miejsca w grupie. Splendor to kwestionowany, natomiast… dzisiaj nie możemy tego zawalić. Z Senegalem mieli oni jedynie momenty jakości, na pewno umieli postraszyć, dlatego możemy obawiać tzw. bramek z czterech liter. Ale… dziś mamy nadzieję, że nas oszczędzą bogowie futbolu.
Spójrzcie na skróty obu spotkań poprzednich:
Wnioski wyciągnięte? Tahiti – mimo porażki 0:3 – wciąż podkreśla, że dla nich to jest przygoda. Kapitalna przygoda w Polsce, którą chłoną. Odnośnie drużyny można powiedzieć tylko tyle, że ich przynależność klubowa wygląda na jeszcze mniej poważną od naszej. A już przecież nasze asy to głównie trenujący w Niemczech, grający w Fortuna I lidze, balansujący między pierwszą a drugą drużyną (chodzi tu o Leeds chociażby), a także reprezentanci Ekstraklasy. I znów ratuje nas bramkarz. Tak, uprzedziłem Was z tym zdaniem.
Dlatego dziś powiemy krótko – może sobie mówić trener Tahiti, że jesteśmy dość wolnymi zawodnikami. My możemy ich uważać za półamatorów. Ale nie chcę zwątpić w umiejętności trenerskie człowieka, który umiał remisować w meczu Ligi Mistrzów z Realem Madryt. Dlatego dziś trzeba rywala uszanować, a ten szacunek okazać poprzez zwycięstwo nad nim. Pewne, wysokie.
Mam nadzieję, że nie proszę o zbyt dużo, bo inaczej to nie jest poważne.