"W Kolumbii losowanie odebrano w najlepszy możliwy sposób"
Popiół po wczorajszym losowaniu jeszcze się tli i choć we Włoszech został rozegrany szlagierowy mecz, w którym Napoli przegrało u siebie z profesorem Juventusem, to i tak w sobotę rano znów wszędzie widać grupy, grupy i jeszcze raz grupy. W Polsce był kiedyś taki Kolumbijczyk, który wyrobił sobie bardzo dobrą renomę, a nawet mówiło się o jego powołaniu do reprezentacji Biało-Czerwonych. Mowa o Manuelu Arboledzie, ex-piłkarzu Lecha Poznań, pewnie znacie, który powiedział co nieco o grupie H.
Kolumbijczyk karierę w Polsce zaczynał w 2006 roku, kiedy Zagłębie Lubin dokonało rzadko spotykanego w Ekstraklasie, udanego ruchu transferowego cholera wie skąd. Arboleda w wieku 26 lat przywędrował na Dolny Śląsk z peruwiańskiego Cienciano i po 2 latach u Miedziowych przeszedł właśnie do Lecha. Stamtąd wszyscy pamiętają go najlepiej, bo grał tam długo, w latach 2008-2014, po czym zakończył piłkarską karierę. Co powiedział dla Przeglądu Sportowego?
W Kolumbii losowanie zostało odebrane w najlepszy możliwy sposób. Rodacy traktują tę grupę jako dobrą dla nas. Ja natomiast uważam ją za niewygodną i trudną. Tym bardziej, że po kilku latach spędzonych w Polsce, zwłaszcza tych ostatnich, znam potencjał tej reprezentacji. Ona z każdym meczem chce coraz więcej. Zarówno liga, jak i kadra rozwija się z każdym rokiem. W Kolumbii się wychowałem i jestem Kolumbijczykiem, ale Polskę również mam w sercu po fantastycznym czasie spędzonym tutaj, dlatego będę trzymał kciuki za awans obu reprezentacji. Ale nie tylko jeżeli chodzi o sympatię, ale również umiejętności te dwie kadry mają największe szanse. Są silniejsze niż Japonia oraz Senegal.
Polska polega na Robercie Lewandowskim, a Kolumbia na Jamesie Rodriguezie, ale ma kilku więcej zawodników, którzy biorą na siebie odpowiedzialność jak na przykład Falcao. To na pewno będzie dobre widowisko, w którym jednak trudno wskazać faworyta.
Trochę poprawności politycznej musi być, ale na pewno nie dziwi fakt, że Kolumbijczycy są zadowoleni z tego, że akurat Polska trafiła im się jako zespół z pierwszego koszyka. Nie trzeba być wybitnie obeznanym w piłce, żeby wiedzieć, że ranking FIFA to tylko bajeczka dla romantyków i nie ma on wiele wspólnego z realną siłą reprezentacji. Czyli po prostu każdy chciał trafić na ekipę Adama Nawałki, bo słabszej drużyny w tym koszyku nie było. No dobra, może Rosja również nie wygląda imponująco, jeśli nie gorzej, ale to w końcu Putin gospodarz, a z takimi zawsze gra się trudno.
Powołam się jeszcze na Bartłomieja Rabija, eksperta od piłki południowoamerykańskiej, który na temat Kolumbii udzielił krótkiego wywiadu dla Weszło. Stwierdził on, że Polacy nie będą faworytami w tym spotkaniu, ale nie będą też bez szans. Powiedział, że Kolumbijczycy to już nie ta sama drużyna grająca z polotem i fantazją, ale bardziej toporna ekipa, w której wszystko zaczęło siadać na dupie (parafrazując), a przebudowa i odmładzanie po Mundialu w Brazylii idzie im słabo. Ale jedno jest pewne i to mówią wszyscy, nawet ci, którzy nie wiedzą, gdzie leży kraj kokainy - Polska jest uzależniona od Lewandowskiego, Kolumbia od Jamesa i Falcao.