Zrodziła się nowa potęga. Wielka Andora, co wszystkich leje tak!
Andora wygrywa, Andora leje Mołdawian, Andora wkracza na piłkarskie salony. Euforia wśród miejscowych komentatorów sięgnęła granic. Reprezentacja Andory odniosła pierwsze, tym samym historyczne zwycięstwo w Eliminacjach do Mistrzostw Europy. W siódmej serii gier podopieczni Koldo pokonali Mołdawię 1:0.
Reprezentacje trzeciego świata zna każdy. San Marino, Liechtenstein, Azerbejdżan, Armenia i do niedawna jeszcze Andora. Po wczorajszym triumfie nad Mołdawią, drużynę prowadzoną przez Koldo możemy wrzucać nieco wyżej. Czuwający nad drużyną trener, który identyfikuje się nazwiskiem, niczym z bajki Disneya już osiągnął więcej od Jerzego Brzęczka. On dokonał cudu, wykręcił historyczny wynik, a na kolejne zwycięstwo reprezentacji Andory znów przyjdzie nam poczekać dobrych kilka lat. Takimi prawami rządzą się państwa-miasta. Kraj o powierzchni mniejszej od Warszawy nie ma prawa zabłysnąć na arenie międzynarodowej. Piekarz, listonosz, strażak i hydraulik to stanowczo za mało, by myśleć o międzynarodowych sukcesach. Im się ta sztuka mimo wszystko udała. A jak w porównaniu trenerskim geniuszem Andorczyków radzi sobie nasz selekcjoner? Mniej więcej tak - nie potrafiąc okrzesać jedenastu profesjonalistów...
Pokonanie reprezentacji Mołdawii wiele mówi również o formie rywala, który lekko zawodzi. Aczkolwiek, aby przerżnąć z zespołem formatu Andory złożonym z amatorów, to naprawdę trzeba wznieść nie na wyżyny możliwości. Liga mołdawska nie jest przecież taka zła. Jeszcze kilka lat temu tamtejszy Sheriff Tiraspol eliminował Legię Warszawa z rozgrywek Ligi Europy. To właśnie na tamtych boiskach ławkę grzał Jarosław Jach, a mimo to nie udało im się ulec zgrai amatorów.
Andora będzie jak my - 11 października już na zawsze pozostanie dla niej historyczny: oto jej pierwsze zwycięstwo w el. ME. https://t.co/zPfgwdNZFx
— Rafał Majchrzak (@RMnaTT) October 12, 2019