Przed Ligą Narodów - Polska (akt.)
Dziesięć miesięcy z małą dokładką minęło od ostatniego starcia z udziałem "Biało-Czerwonych". Już dziś podopieczni Jerzego Brzęczka zmierzą się na wyjeździe z Holandią. Spotkanie inaugurujące udział Polaków w rozgrywkach Ligi Narodów zostanie rozegrane na Johan Cruijff Arenie w Amsterdamie. Czego należy się spodziewać po "Orłach Brzęczka"? Kto ma szanse na występ? Kogo na pewno nie zobaczymy?
Mecze Serie A, LaLiga oraz innych najlepszych lig pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!
MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem. | Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi.
Dziesięć miesięcy, dwa tygodnie i dwa dni minęły od ostatniego występu reprezentacji Polski w meczu o stawkę. 19 listopada 2019 roku podopieczni Jerzego Brzęczka pokonali przed własną publicznością Słowenię (3:2). Bramki dla "Biało-Czerwonych" zdobyli wówczas Robert Lewandowski, Sebastian Szymański oraz Jacek Góralski, a nagrodą za świetne eliminacje był wyjazd na Mistrzostwa Europy. Wyjazd, który ze względu na szarżę koronawirusa został przesunięty o dwanaście miesięcy. I w końcu wyjazd poprzedzony przez rozgrywki Ligi Narodów. Jeden z najmniej prestiżowych turniejów na Starym Kontynencie wystartował już wczoraj. W spotkaniu inaugurującym grę w pierwszej dywizji Niemcy zremisowały z Hiszpanią (1:1). W nieco lepszym stylu nową edycję Ligi Narodów chcieliby rozpocząć Włosi oraz Polacy. "Squadra Azzurra" podejmie na własnym terenie Bośnię i Hercegowinę. O tej samej porze rozpocznie się również spotkanie z udziałem "Orłów Brzęczka". "Biało-Czerwoni" na dzień dobry zmierzą się w Amsterdamie z Holandią.
MAMY PEŁNĄ LISTĘ POWOŁANYCH na wrześniowe mecze reprezentacji Polski! 🇵🇱
— Łączy nas piłka (@LaczyNasPilka) August 24, 2020
Komunikat 👉 https://t.co/tgnOy7KeoV pic.twitter.com/Y9JfYjihdR
Na wojnę bez liderów
Twórcy Ligi Narodów upychając nowo powstałe rozgrywki do reprezentacyjnego kalendarza, mieli w głowie jeden, banalny cel. Zastąpienie meczów towarzyskich turniejem o wyższą stawkę. Nagroda za końcowy triumf jest bowiem dość kusząca. Mówimy o pewnym miejscu na wielkim turnieju i gładkim awansie w rankingu FIFA. W rzeczywistości wiele reprezentacji decyduje się jednak przejść obok nich obojętnie. Spotkania w ramach Ligi Narodów służą do wszelkiego rodzaju eksperymentów i na taki właśnie eksperyment zanosi się w szeregach reprezentacji Polski. Na pierwszym od ponad dziesięciu miesięcy zgrupowaniu nie zobaczymy kilku regularnie powoływanych nazwisk.
Największą stratą wydaje się brak kapitana i najlepszego strzelca Bayernu Monachium, Roberta Lewandowskiego. Tegoroczny triumfator Ligi Mistrzów po osiągnięciu wielkiego sukcesu dostał kilkanaście dni urlopu. Zastąpienie 32-latka bądź co bądź nie będzie proste. Mówimy przecież o jednym z najlepszych – jeśli nie najlepszym – piłkarzu w historii polskiego futbolu i zawodniku, od którego gra reprezentacji Polski jest uzależniona od prawie dekady. Jerzy Brzęczek będzie musiał tym samym dokonać zmian. A na kogo postawi w rzeczywistości? Opcje ma dwie – Arkadiusza Milika oraz Krzysztofa Piątka. Gdyby mecz miał miejsce półtora roku temu – o braku Lewandowskiego mówilibyśmy ze spokojem. Dziś problem jednak narasta. Napastnik Napoli ma problem ze skutecznością. Były zawodnik Cracovii walczy zaś z odzyskaniem wysokiej dyspozycji. Na ten moment bezskutecznie...
Problemy z obsadzeniem ataku nie są niestety ostatnimi. Choć i tu mogłoby być dużo lepiej. Na pierwszym w karierze zgrupowaniu reprezentacji Polski miał się zameldować Adam Buksa. Napastnik New England Revolution za świetny początek za oceanem został nagrodzony miejscem w kadrze. Po decyzji władz Major League Soccer na wrześniowe zgrupowanie ostatecznie nie trafił. Podobnie jak Przemysław Frankowski. Skrzydłowy Chicago Fire po bardzo udanych eliminacjach był jednym z kandydatów do gry w podstawowym składzie. Najbliższe dni spędzi jednak w Stanach, gdzie prowadzi przygotowania do dalszej części rozgrywek.
Przemysław Frankowski (Chicago Fire) i Adam Buksa (New England Revolution) nie przyjadą na zgrupowanie reprezentacji Polski. Kluby, w których występują kadrowicze, nie wyraziły zgody na wyjazd zawodników na zgrupowanie.
— Łączy nas piłka (@LaczyNasPilka) August 30, 2020
SZCZEGÓŁY 👉 https://t.co/j3A5bHN4w2 pic.twitter.com/Irr8REZeuX
I w końcu strata, której może żałować już nie tylko sam zawodnik. O Damianie Kądziorze można rozwodzić się długo. Mówić o nim jako jednym z najlepszych zawodników ligi chorwackiej, graczem z największą liczbą asyst i czołowym strzelcu Dinama. Z takim statusem przyjeżdżał też na zgrupowanie. Jako gracz Eibar – gdzie trafił przed tygodniem – w kadrze jednak nie zagra. Z powodu urazu kolana musiał wrócić do Hiszpanii i tam kontynuować powrót do pełni dyspozycji.
Nowe twarze
Nieobecność Lewandowskiego, Kądziora, Frankowskiego czy Buksy z pewnością będzie bolesna. Zabraknie przecież kilku ważnych ogniw, lecz spoglądając na to z drugiej strony – szansę dostanie kilku debiutantów. Jako pierwsi informację o przyjeździe na wrześniową Ligę Narodów otrzymali przedstawiciele Serie A. Bartłomiej Drągowski na zgrupowaniu pierwszej reprezentacji już bywał. Na szansę debiutu musiał poczekać i wiele wskazuje na to, iż czekać będzie nadal. W przeciwieństwie do Sebastiana Walukiewicza. Defensor Cagliari zaledwie rok temu był przedstawicielem polskiej młodzieżówki na Mistrzostwach Świata do lat 20. Kilka miesięcy później zadebiutował pod batutą Czesława Michniewicza. Dziś może liczyć na debiut w pierwszej kadrze. Szanse na występ są oczywiście niewielkie, lecz w razie wypadnięcia dwójki pewniaków – Jana Bednarka i Kamila Glika – były gracz Pogoni Szczecin będzie pierwszym do zameldowania się na murawę. Bo po wyczynach z Interem, Juventusem czy Milanem po prostu mu się należy.
Coś w stylu Jakuba Modera i Michała Karbownika. O ich powołaniach mówiło się dużo, dużo wcześniej. Po znakomitym sezonie w rodzimej lidze Jerzy Brzęczek nie mógł przejść obok nich obojętnie. Pierwszy podbił ligę asystami. Drugi uderzeniami z dystansu. Zaproszenia na wrześniowe zgrupowania nie były tym samym przypadkowe, lecz na zwykłych powołaniach może się nie skończyć. Według wielu szanse debiutu nadarzą się już podczas meczu z Holandią. Nie wykluczamy. O tym zdecyduje jednak selekcjoner.
Listę powołań z Ekstraklasy zamyka defensor Górnika, Paweł Bochniewicz. Były gracz Udinese po świetnym początku sezonu na szansę bezapelacyjnie zasłużył. Czy ją wykorzysta? Wszystko leży w jego rękach. Na debiut będzie jednak trudno. Konkurencja jest bowiem dość obszerna.
Paweł Bochniewicz z golem w meczu @GornikZabrzeSSA z @fksstalmielec. 🇵🇱#STMGÓR pic.twitter.com/npND6WETvS
— Łączy nas piłka (@LaczyNasPilka) August 28, 2020
Przed meczem z Bośnią i Hercegowiną
Piątkowe starcie z reprezentacją Holandii doskonale ukierunkowało przyszłość polskiej kadry. Być może jeszcze nie teraz, ale za pięć, może dziesięć lat. Bowiem jak pokazał mecz z jednogłośnym faworytem, kadra prowadzona przez Jerzego Brzęczka pod nieobecność kilku kluczowych postaci niemal nie istnieje. W piątek nie oglądaliśmy między innymi Roberta Lewandowskiego. Jak przełożył się brak napastnika Bayernu na postawę Polaka? Następująco. W przeciągu całego spotkania podopieczni Jerzego Brzęczka zagrozili rywalom tylko raz. Jeszcze przed przerwą z okolic "szesnastki" uderzał Krzysztof Piątek. Skutki? Raczej bez, bo uderzenie zawodnika Herthy Berlin bez problemów wyłapał Jasper Cilessen. Do tego rosnące problemy z przedostaniem się na połowę rywala, błędy w rozegraniu i z biegiem czasu całkowite go porzucenie. Gdy Holendrzy pressowali, Polacy wybijali. I tak przez pełną połowę. A my tylko przypomnimy - bez ładu, składu i jakości nie można myśleć o sukcesie na zbliżających się Mistrzostwach Europy.
Największy turniej na Starym Kontynencie zostanie rozegrany za lekko ponad pół roku. Oczywiście, od tego momentu wiele może się zmienić. Być może to Holendrzy wyszli nabuzowani jak nigdy wcześniej i lada moment stanął się faworytem do tytułu, lecz spójrzmy na siebie. Już dziś starcie z rywalem zdecydowanie słabszym. Mianowicie zagramy z Bośnią i Hercegowiną. Z czego słynie drużyna prowadzona przez Dusana Bajevicia? Przede wszystkim z posiadania Edina Dżeko oraz Edina Viski. Pierwszy jest napastnikiem AS Romy i jednym z najskuteczniejszych napastników na Starym Kontynencie. W reprezentacji zdobył już 59 bramek, co daje mu dziesiąte miejsce we wspomnianej klasyfikacji. Edin Visca? Przede wszystkim jest legendą İstanbulu Başakşehir. Łącznie w barwach mistrza Turcji rozegrał około 350 starć. W tym czasie brał udział przy prawie dwustu bramkach, co chciałby przełożyć również na reprezentację. I pewnie przełoży. Bowiem tak grający zespół – jak Polska w meczu z Holandią – postawi się niewielu. I choć na skreślanie tej drużyny jest zdecydowanie za wcześnie, takie są niestety fakty. Po meczu z Bośnią i Hercegowiną nikt nie spodziewa się fajerwerków.
Każdy ma zaś nadzieję na zmiany. Przede wszystkim te kadrowe bowiem tylko o nich można myśleć w tym momencie. Na inne przyjdzie jeszcze czas...
Logika po takim meczu nakazuje zapytać, dlaczego Polska nie ma piłkarzy tak swobodnie czujących się z piłką jak Holandia. Co zrobiliśmy, by to zmienić za 5 czy 10 lat? PZPN szkolenie zawalił i teraz musi liczyć na to, że Lewandowski będzie zdrowy. To pomoże przypudrować syf.
— Łukasz Olkowicz (@LukaszOlkowicz) September 4, 2020