Zdyskwalifikowano go za kokainę, ale pojedzie jednak na Mundial
Każdy chce pojechać na Mundial. Nie mówię tu tylko o reprezentantach krajów, którzy znajdują się teraz na zgrupowaniach swoich kadr i walczą o to, by znaleźć się na ostatecznej liście powołań. Chodzi mi o każdego z nas. Wszyscy mieliśmy na pewnym etapie naszego dzieciństwa to marzenie, że wychodzimy na murawę, na której za chwilkę ma zostać rozegrany mecz Mistrzostw Świata z nami w roli głównej. Znaczna większość tych, którzy chcą zagrać na Mundialu musi wykazać się na murawie, by selekcjoner wziął ich pod uwagę przy budowaniu składu. Są jednak tacy, którzy muszą włóczyć się po sądach i męczyć z odwołaniami, by pojechać ze swoimi kolegami na ten turniej.
Mam tu oczywiście na myśli Paulo Guerrero, którego zawieszono na rok, po tym jak wykryto w jego organizmie śladowe ilości kokainy. Peruwiańczyk został przebadany przez komisję antydopingową po eliminacyjnym spotkaniu z Argentyną w zeszłym roku i 9 grudnia stwierdzono, że ma on w sobie niedozwoloną substancję. Wtedy też FIFA nałożyła na niego roczny zakaz gry w piłkę. Oznaczało to, że kapitan i najlepszy strzelec Peru nie będzie mógł pomóc swoim kolegom i rodakom na Mundialu w Rosji.
Od tamtego momentu zaczęło się odwoływanie. Guerrero tłumaczył się, że śladowe ilości narkotyku wzięły się z liści kokainy, na których parzona była herbata, którą klubowy lekarz kazał mu się leczyć. Jego drużyna, Flamengo, oczywiście wszystko potwierdziła. Sprawa ciągnęła się bardzo długo i odwoływano się do różnych instytucji. Nie dawało to jednak żadnego skutku, a na dodatek 14 maja Trybunał Arbitrażowy w Lozannie przedłużył tę karę do 14 miesięcy.
Wybawienie przyszło jednak dwa tygodnie później. Szwajcarski Sąd Federalny umożliwił swoim orzeczeniem grę Peruwiańczyka na Mistrzostwach Świata. Oznacza to, że Guerrero może w końcu dołączyć do swoich kolegów w stuprocentowych przygotowaniach. Nie ma wątpliwości, że to wielkie wzmocnienie dla zawodników z Ameryki Południowej, którzy przecież jadą na turniej z wielkimi ambicjami i nie zamierzają łatwo dać się zlać Francuzom czy Duńczykom.