Polska - Litwa. Pożegnanie z Warszawą
6 czerwca 2014 roku – gramy towarzysko z Litwą w Gdańsku, gdzie mimo przegrywania do przerwy 0:1, ostatecznie wygrywamy 2:1. Mecz jest małym przełomem, w szatni wściekły Artur Boruc nie jest zadowolony z poczynań kolegów, reaguje ostro na nawoływania Roberta Lewandowskiego, że „już tych Litwinów mają”. Krótka chwila, ale być może poniekąd kluczowa. Wygraliśmy z Litwą, potem były eliminacje do EURO 2016 i awans na mistrzostwa. Nawałka znalazł swój talizman szczęścia. Dziś znów spotykamy się z Litwą.
Po drodze było też oczywiście starcie bez historii, na stadionie Wisły Kraków. 6 czerwca 2016 roku graliśmy z nią ostatni mecz przed samym EURO we Francji, jednak wynik 0:0 i chęć uniknięcia kontuzji sprawiły, że nie wspominamy tego meczu z wielką pasją. Była ta Litwa i tyle.
Ugodowe władze tamtejszego związku piłki nożnej bardzo chętnie odpowiedziały na propozycję kolejnego meczu towarzyskiego z nami. Więc jest – o 18:00 gramy ostatni raz przed naszą publicznością, na PGE Narodowym w Warszawie. Jutro mamy wylot do Soczi.
Jak postrzegać ten mecz?
Czytanie reakcji na sparing z Chile i jego wynik były lekturą zarówno śmieszną, jak i straszną. W mózgach niektórych „kibiców” siedzi… nie, źle tam nic nie siedzi, bo zaczyna to przypominać zbiorową akcję „nie ma nic w głowie, popatrzcie na mnie”.
Tak jak napisałem w poprzednim tekście „wygrana powinna w takich meczach cieszyć, a remis lub porażka nie powinny martwić”. Kibice nie powinni przywiązać wielkiej wagi do takich spotkań (chyba że idą pierwszy raz na kadrę, wtedy to zrozumiałe). To są testowe mecze, które mają dać odpowiedź, co jeszcze poprawić. Mają dać odpowiedź na pytanie, jak nie grać. Mają pomóc w złapaniu rytmu meczowego. Nie ma lepszej nauki niż mecz przy pełnych trybunach – taka jest prawda. Jednostki treningowe są rzeczywiście na wagę złota, ale tylko mecz pokaże w pełnej krasie umiejętności lub ich brak. Wiecie, o co mi chodzi? O głowę. Jeśli grasz na luzie przy 40 tysiącach, wtedy jesteś prawdziwym kozakiem.
Polska
Podobnie jak w meczu z Koreą Południową, to będzie szansa dla wielu zmienników. Spodziewajmy się roszad i pewnie jeszcze większego chaosu niż w drugiej połowie przeciwko Chile. Kiedyś muszą przecież zagrać Artur Jędrzejczyk, Bartosz Białkowski, Dawid Kownacki czy też Sławomir Peszko.
Być może nawet Marcin Kamiński dostanie szansę, choć pamiętajmy – ostatnie wieści odnośnie Kamila Glika są bardzo pocieszające. Dostał zielone światło odnośnie wyjazdu na mundial i w tym momencie jest kwestią czasu, kiedy sztab ogłosi, że w którymś meczu grupowym go zobaczymy na murawie.
Topowi gracze dostaną albo 45 minut, albo 60 minut, albo nie obejrzymy ich wcale. Oni na całego mają grać dopiero z Senegalem, który do tej pory nie wygrał żadnego ze swoich spotkań sparingowych po sezonie klubowym (remis z Luksemburgiem i porażka z Chorwacją).
Litwa
Podobno Arvydas Novikovas z Jagiellonii przebiera nogami w oczekiwaniu na ten mecz. Przez lata w Ekstraklasie oglądaliśmy wielu Litwinów, którzy z uwagi na wyższy poziom piłkarski i wyższe płace chętnie przyjeżdżali do nas. Wielu z nas kojarzy Darvydasa Sernasa, Mindaugasa Pankę, Andriusa Skerlę, Tadasów Labukasa i Kijanskasa, a z najnowszych przypadków właśnie Novikovasa oraz niedawną inną gwiazdę „Jagi”, Fiodora Cernycha.
To jednak wciąż zbieranina dość średnich zawodników w skali europejskiej. Tak często, jak mówimy, że poziom klubowy niż ma wpływu na poziom ligowy… w przypadku Litwy jest jednak niemalże identycznie w obu tych obszarach.
133. miejsce w rankingu krajowym FIFA, w ostatnich latach tylko same mecze bez zwycięstwa z nami, choć ostatnia wygrana… miała miejsce 7 lat temu, za kadencji Franciszka Smudy. Była też jedna porażka w 2006 roku. Tak więc, da się przegrać nawet z Litwą.
Ciekawostką jest to, że przecież ich najlepszy piłkarz w historii, Edgaras Jankauskas (jedyny litewski zdobywca Pucharu Europy, w 2004 roku, z FC Porto) jest obecnie selekcjonerem kadry Litwy. My jednak odpowiadamy Zbigniewem Bońkiem i Adamem Nawałką (więc w zdobytych Pucharach Europy jest remis).
***
Mecz rozpocznie się dzisiaj, o 18:00. Oglądamy, śledzimy, a za tydzień... wielki dzień. Senegal. I koniecznie trzeba to wygrać właśnie WTEDY. Dziś? Wybaczymy wszystko. Oby bez kontuzji.