Polska - Litwa 4:0. Rzeczpospolita górą
Kadra zawitała na PGE Narodowy po raz pierwszy i ostatni w tym roku, stąd też poniekąd jakąś wyjątkowość meczu Polska – Litwa może dało się odczuć. Jednak później Sebastian Chabiniak, komentator Eleven przypomniał, że ponad dwa lata temu na obronie z Litwą zagrał Bartosz Kapustka. Dziś mimo wszystko od rana mieliśmy w stolicy piękną pogodę i zapowiadał się mało znaczący, ale przyjemny mecz. Taki właśnie był. Polacy wygrali 2:0 i lecą do Rosji w znakomitych nastrojach.
Tak to było: przed mikrofonami TVP Maciej Iwański i Pan Trener Andrzej Strejlau, a my telewizorami lub na trybunach. Skład awizowany wyglądał następująco: Fabiański – Cionek, Bednarek, Jędrzejczyk – Rybus, Góralski, Krychowiak, Bereszyński – Milik, Lewandowski (kapitan), Kownacki.
Właściwie tylko pierwsza połowa zasługiwała na uwagę, gdyż to w niej działo się najwięcej. Nawet było przez jakiś czas głośno, gdyż za bramką Łukasza Fabiańskiego pojawił się nawet mocny doping, prowadzony przez kilku bębniarzy, a także przez DJ-a Ucho, który zachęcał do wspierania piłkarzy dzieciaki z turnieju o Puchar Tymbarku (gościły na Narodowym na zaproszenie PZPN).
Z początku dał się rzucić w oczy lekko elektryczny Fabiański, uspokoił się za to na dobre Krychowiak, który dziś miał idealnego rywala do pokazania swoich atutów. Umówmy się, pytaliśmy sami siebie, kiedy w końcu wciśniemy. I wpadło.
Akcja bramkowa – palce lizać. Nieustępliwy od pierwszej minuty Jacek Góralski zagrał dobrą piłkę do Artura Jędrzejczyka, ten prostopadle pociągnął do Dawida Kownackiego, później wrzutka do Macieja Rybusa, który wyłożył piłkę Lewandowskiemu, a ten mógł tylko trafić. Miał przed sobą bramkarza i 3 obrońców, ale co to dla Roberta? „Kropnął i trafił”.
Gol numer 54 w narodowej reprezentacji. 1:0.
Zabawnie było jednak później, kiedy Arkadiusz Milik faulowano przed polem karnym. Do piłki poszedł znów Lewandowski. Uderzył… jak z Kazachstanem. W poprzeczkę, piłka spadła na ziemię, zakotłowało się, gwizdek sędziego, faul na bramkarzu… i nagle znak od sędziego. Pokazany prostokąt – niesygnalizowana wcześniej interwencja VAR dała nam gola na 2:0. Powtórki były jednoznaczne – wzorowe wykorzystanie tego systemu. Chwalimy.
A „Lewy” strzelił 55. gola dla kadry. 2:0.
Kogo można było pochwalić?
- Fabiańskiego za świetną interwencję przy strzale Sernasa,
- Rybusa i Bereszyńskiego za przytomne zagrania, pociąganie akcji z przodu i kilkakrotne świetne zagrania w kierunku środka boiska (Maciek zagrał chyba swój najlepszy mecz w kadrze, ale wiecie – Grosicki kiedyś strzelał tylko Gibraltarowi, znajmy skalę),
- Grzegorza Krychowiaka za piękne crossy na kilkadziesiąt metrów idealnie w punkt,
- Jacka Góralskiego za bycie sobą,
- Dawida Kownackiego za rozruszanie prawej strony, nietrzymanie wzroku tylko na piłce, ale również na swoim otoczeniu (patrz: pierwszy gol),
- Arka Milika za pokazanie, dlaczego Robert Lewandowski nie może grać sam z przodu, jeśli chcemy eksponować w pełni swoje atuty w ofensywie.
***
W drugiej połowie przeszliśmy na formację z czterema obrońcami… a Grzegorz Krychowiak strzelił gola piętą. Tak. Grzegorz Krychowiak, po asyście Thiago Cionka. To by było zbyt piękne, by było prawdziwe. Więc sędzia cofnął decyzję o uznaniu gola – VAR pokazał, że „Krycha” zagrywał ręką przy przyjęciu piłki.
Pisałem, że na gola zasłużył Dawid Kownacki? Zasłużył i strzelił. Trafienie zgodnie z przepisami miało miejsce już chwilę później. Przytomne odegranie z boku – ile my tego widzieliśmy już w tym meczu ze strony Polaków? Mnóstwo takich zagrań. Ciągle jeden schemat, ale za to ładny. 3:0.
To, co VAR zabrał nam przy golu Krychowiaka, którego w końcu nie uznano, oddał nam sędzia Kevin Blom przy kolejnej akcji. Jakub Błaszczykowski nabił litewskiego obrońcę, który zagrał ręką. VAR zareagował znowu – rzut karny. Do piłki podszedł Kuba… i dalszy ciąg możecie sobie dośpiewać. 4:0.
***
Więcej takich materiałów do analizy życzymy naszemu sztabowi! Jeśli mamy być spokojni przed meczem z Senegalem, to względnie jesteśmy.
Spośród meczów z naszymi sąsiadami z lat 2006, 2011, 2014, 2016 ten był zdecydowanie najlepszy. To była niemalże totalna dominacja.
Ale pamiętajmy – to tylko Litwa.
Z drugiej strony, kiedyś w czerwcu szło nam dużo gorzej. Rozumiem, mecz towarzyski, Litwa – słaby przeciwnik. Ale pamiętacie kadrę Fornalika i 1:1 z Mołdawią? Właśnie. Zobaczcie, jaką różnicę robi 5 lat.