Mundialowe oceny - król jest tylko jeden
Trzech meczów potrzebował mundial, by się naprawdę rozkręcić - ale gdy przyszło co do czego, Hiszpania z Portugalią dostarczyły nam mocnego kandydata na najlepszy mecz nie tylko tego turnieju, ale i całego roku kalendarzowego. Spektrum dzisiejszych (i wczorajszych) występów reprezentacji z grup A i B było jednak niespotykanie szerokie jak na Mistrzostwa Świata, stąd mój pomysł na mini-cykl, w którym dzień po dniu będę przedstawiał wam - moim okiem - plusy i minusy wszystkich spotkań w teleexpressowym skrócie. No to jedziemy!
Plusy:
Rosyjska skuteczność
Siedem celnych strzałów, pięć bramek - tego po Rosji nie spodziewali się najwięksi optymiści, nawet bacząc na rywala. Umówmy się, gospodarze nie zagrali porywającego spotkania i nadal będą musieli się namęczyć, by w ogóle wyjść z tej grupy - ale tym meczem otwarcia wygrali sobie święty spokój. Presja, jaką nakładali na Rosjan ichniejsi dziennikarze, była w mojej ocenie nawet większa od tej, którą obserwowaliśmy w Polsce przed EURO 2012. Teraz jednak notowania Sbornej przed - prawdopodobnie decydującym - meczem z Egiptem mocno urosły, a mocno przyczynił się do tego...
Aleksandr Golovin
Tak, proszę państwa, z morza rosyjskiej przeciętności po prawie 10 latach wyłonił się talent! Taktyczna dojrzałość oraz techniczne umiejętności, jakie młody zawodnik (rocznik 96'!) zaprezentował w meczu z Arabią Saudyjską, stawiały go dwie półki ponad wszystkimi innymi uczestnikami tego spotkania. Ciekawe, czy będzie to w stanie powtórzyć w meczu z poważnym rywalem.
Coś dla taktycznych koneserów...
...bowiem oka mecz Egiptu z Urugwajem nie rozpieszczał. Trzeba jednak podkreślić, że obie reprezentacje nie rozczarowały pod względem defensywy. Po Urugwaju trzeba było się tego spodziewać, w końcu mają parę stoperów z Atletico, ale Faraoni? Znam wielu, którzy i tutaj spodziewali się pogromu, a tutaj Egipt powinien zainkasować swój pierwszy punkt. Bramkarz Al Ahly i para stoperów z - olaboga - West Bromu zaskakująco dobrze stawiała czoła Suarezowi i Cavaniemu.
Stara, dobra Hiszpania (prawie) wróciła
Przyznam szczerze, już po trzech minutach przed oczami zaczęły przelatywać mi czarne wizje ala Brazylia sprzed czterech lat. Chwała Bogu, że mniej boski Diego postanowił mi je szybko wybić z głowy. Hiszpanię momentami oglądało się jak za dawnych lat, z wielkim bananem na twarzy. Oni nadal to mają! No, jeszcze nie wszyscy, David...
Cristiano jest wielki
Złota Piłka dla Salaha? Hahahahahahahahahaha, dobre sobie...
Minusy:
Saudyjska katastrofa
No i na co ci było to kozaczenie, Arabio? Wygrana z Japonią w eliminacjach, druga połowa jak równy z równym z jeszcze obecnymi mistrzami świata tydzień temu, a tu taki blamaż? Narobiłaś wielu ludziom smaczku na niespodziankę, a przynajmniej na wyrównany mecz tylko po to, by dokonać jednego z największych samozaorań w całej historii futbolu? Ten rezultat dla mnie może równać się z osławionym 0-8 z Niemcami w 2002 roku. Dramat. Kaszana. Termalica. Totalne upokorzenie. Nie wracajcie do domu. I to akurat serio, bo już otwarcie mówi się o karach dla kilku piłkarzy za ten występ. Strach się bać.
Salahdependencia
Owszem, pochwaliłem wyżej Egipt, zresztą nadal żałuję, że nie ugrali tego punktu - ale trzeba powiedzieć sobie szczerze (nie, żeby nie można było się tego spodziewać), że bez Salaha mogliby skończyć ten turniej bez gola. Mogliby, gdyby nie Arabia Saudyjska. No i powrót Mo. Bo powróci, prawda? ...
(Zbyt) twardy Egipt do zgryzienia
Luis Suarez do Rosji na mundial jeszcze głową nie dojechał. O ile Cavaniemu nie można dzisiaj nic zarzucić - ze swoich dużo gorszych szans wycisnął maksa - o tyle El Pistolero powinien zabrać dziś ze sobą piłkę do hotelu po strzeleniu hat-tricka. Pierwsze pudło jeszcze dało się wybaczyć, ale kolejne, po sytuacji sam na sam z El Shenawym, gdzie powinien ładować piłkę na długi słupek zamiast panicznie próbować mijać egipskiego bramkarza - niewybaczalne dla napastnika jego klasy. Ma dziś za co Luis dziękować Gimenezowi.
Taktyczne harakiri
Nie wiem, być może nie dostrzegam geniuszu trenerskiego Herve'a Renarda, ale... co to, kurde blaszka, było? Multum długich piłek zamiast efektywnego wykorzystania umiejętności Ziyecha? Do tej pory nie wiem nawet, ilu środkowych obrońców zagrało w tym meczu po stronie Maroka, jeden? Czy notoryczne straty w środku pola, w którym również cholera wie, kto właściwie był ustawiony, były uzasadnione taktycznie, żeby móc ciągle faulować Irańczyków? Gwarantuje wam, że ustawienia, które znajdziecie w internecie, nijak miały się do boiskowej rzeczywistości. Zresztą, skoro Iran - z całym do nich szacunkiem - wbijał się w nich kontrami jak nóż w masło, co zrobią Hiszpania i Portugalia? A, i jeszcze ten samobój... idealne podsumowanie meczu.
Loris de Gea
W drugiej połowie sezonu pewien sympatyczny niemiecki bramkarz Liverpoolu zmienił fryzurę na taką bliźniaczo podobną do jego hiszpańskiego odpowiednika z United. "Przypadkowo", wtedy zaliczył też swoje najlepsze mecze w barwach The Reds. Cóż, wygląda na to, że finał LM odwrócił tę tendencję o 180 stopni i teraz to De Gea czerpie inspirację od Kariusa. Dla bezpieczeństwa swojego i reprezentacji, chyba czas na wizytę u fryzjera, panie Davidzie.
Już jutro - kolejne cztery mecze, kolejne osiem godzin do spędzenia przed telewizorem i kolejne multum sytuacji do przeanalizowanie w nie tak dużym odstępie czasu. Życzę Wam i sobie kolejnych tak wspaniałych meczów, jak dzisiejszy iberyjski klasyk!