Francuzi z trudem podbijają Australię
Trzeci dzień Mundialu miał być jednym z najbardziej intensywnych. Dziś wyjątkowo czekały na nas bowiem aż cztery spotkania. Na murawy miały wyjść wszystkie ekipy z grup C i D, a to oznaczało, że zobaczymy w akcji chociażby Francję i Argentynę. Ci pierwsi swoje spotkanie mieli już o 12.00. Ich rywalem miała być skazywana na pożarcie Australia. W zasadzie jedynym, który wierzył w Socceroos, a nie urodził się na tamtej wyspie, był Jose Mourinho. Portugalczyk przestrzegał przed nimi i twierdził, że Australijczycy są w stanie sprawić niespodziankę. Czy udało im się ukąsić faworyzowanych Francuzów?
Pierwsza połowa to zdecydowanie 45 minut wyjętych z naszego życia, których niestety nikt nam już nie zwróci. Francuzi mieli kilka sytuacji, ale w zasadzie żadnej stuprocentowej i poza tym nie działo się absolutnie nic. Największa furorę na boisku robiła fryzura Pogby, która paradoksalnie była zupełnie zwyczajna. Emocje zaczęły się w drugiej części. Francuzi w okolicach 58 minuty dostali karny, którego wcale by nie było, gdyby nie VAR. Griezmann pewnie zamienił go na gola. Chwilę później kompletnym brakiem synaps wykazał się Umtiti, który do dośrodkowania wyskoczył z ręką w górze. Wyglądało to tak, jakby Lloris krzyknął: "Kto idzie na browara po meczu?", a rozentuzjazmowany Francuz momentalnie się zgłosił. Tę jedenastkę wykorzystał z kolei Jedinak. Francuzi mieli świadomość, że remis z Australią im nie przystoi i długo napierali, ale Socceroos bronili się wyjątkowo sprawnie i dzielnie. Pogrążył ich niestety pechowy gol. Pogba strzelając z szesnastego metra ledwo kopnął piłkę, ale ta odbiła się od obrońcy tak niefortunnie, że przelobowała Ryana.
Muszę przyznać, że nie wiem czy bardziej zaimponowali mi Australijczycy, czy zawiedli Francuzi. W tych drugi dopatrywałem się faworyta Mundialu, ale z taką grą w może ich jeszcze wyrzucić z grupy Peru i Dania. Socceroos natomiast pokazali świetną piłkę, nie tylko w defensywie, ale również w kontrataku. Mogą oni spokojnie nawiązać równorzędną walkę z pozostałymi ekipami z tej grupy, a gdyby utrzymali punkt, który im się w tym meczu należał, mogliby nawet przyczynić się do wyrzucenia niemrawych Francuzów. Didier Deschamps musi w jakiś sposób pobudzić swój zespół, jeśli chce coś osiągnąć w Rosji. Nie wiem, może melanż z trzydziestoma prostytutkami?