Super Orły zadziobały Wikingów
Drugą kolejkę w grupie śmierci otworzyło wczoraj starcie Argentyny z Chorwacją. Choć mogliśmy spodziewać się nie lada widowiska ze względu na wyrównany poziom obydwu zespołów, to spektakl zgotowali nam tylko jedni z nich. Dzisiaj w szranki stanąć miały dwie pozostałe w tej grupie drużyny. Jeśli Islandii udałoby się zwyciężyć, zrobiłaby milowy krok w stronę awansu. Wygrana Nigerii z kolei bardzo przybliżyłaby Super Orły. Najgorszy byłby remis, ponieważ taki wynik ucieszyłby najbardziej Argentyńczyków. Kto więc wpadł w euforię po spotkaniu?
Po pierwszej połowie nie mógł tego zrobić nikt, włączywszy w to kibiców. Mecz był okropnie nudny. Islandczycy chociaż coś próbowali. Stworzyli kilka w miarę groźnych akcji, ale żadnej stuprocentowej. Nigeryjczycy byli równie bezradni, co kilka dni temu z Chorwacją i nie byli w stanie sklecić żadnej sytuacji. Wyglądali jakby ktoś zgarnął ich z ulicy i kazał grać, a w szatni powiedział im tylko, na którą bramkę mają się kierować.
Druga część gry zaczęła się bardzo niespodziewanie. Nigeryjczycy wyszli na nią, jakby byli zupełnie innym zespołem, co już po ośmiu minutach dało im gola. Super Orły genialnie i przede wszystkim prostymi środkami przeprowadziły kontrę, która genialnie wykończył Musa. Moses nie rozpieścił go dośrodkowaniem, ale piłkarz Leicester świetnie poradził sobie z przyjęciem i zaraz pewnie wykończył całą akcję. Niestety, niefortunnie uderzył kolanem w głowę Islandczyka, przez co defensor Wikingów zalał się krwią. W 75 minucie było już 2-0. Musa podwyższył wynik spotkania popisując się swoją szybkością. Zebrał wybita na oślep piłkę i wyprzedził islandzkiego środkowego obrońcę, następnie okiwał jeszcze golkipera i posłał piłkę do pustej siatki. Jeśli graliście kiedyś w FIFE, to dobrze wiecie, co czuli po tej akcji Wikingowie. Ci dostali jednak drugą szansę w postaci rzutu karnego. Zmarnował go jednak Sigurdsson, koncertowo strzelając nad poprzeczką.
Widzowie dzisiejszego spotkania dostali nie lada promocję. Dwa mecze w cenie jednego. Druga część była bowiem zgoła odmienna od pierwszej. Po przerwie Islandczycy grali tak, jak jeszcze z dziesięć lat temu, kiedy nawet nie mieścili się do pierwszej setki rankingu FIFA. Nigeryjczycy uskuteczniali za to takie Joga Bonito, jakiego nie powstydziłby się Artur Jędrzejczyk. Ten wynik niesamowicie komplikuje sytuację w tej grupie, przez co każdy zespół ma jeszcze szansę wyjść. Jeśli Nigeria w jakiś szamański sposób utrzyma formę, która magicznie wyczarowała sobie na drugą połowę, to mogą równie dobrze ograć Argentynę, tym bardziej, że Albicelestes po wczoraj są skonfliktowani z selekcjonerem. Jeśli Orły zadziabały Wikingów, to czym dla nich są jacyś tam Latynosi.