Francuzi gaszą diabelski ogień Belgów
Ostatnie dwa dni były naprawdę ciężkie. Pierwszy raz od w zasadzie trzech tygodni musieliśmy na tak długo rozstawać się z piłką nożną na najwyższym poziomie. Wszystko po to, by piłkarze mogli spokojnie zregenerować się, dzięki czemu mieli się należycie prezentować w półfinale. Liczyliśmy, że te 48 godzin oczekiwania wynagrodzi nam wybitny mecz pomiędzy Belgią i Francją. Twierdzono, że ten mecz do przedwczesny finał, obie ekipy zasługiwały bowiem na to, by spotkać się w ostatnim meczu turnieju. Los chciał jednak inaczej i obydwa zespoły trafiły na siebie już teraz. Kto więc oprócz tego przedwczesnego finału zagra jeszcze w tym właściwym?
Spotkanie rozpoczęło się w wysokiego C. Mbappe od razu po pierwszym gwizdku pognał prawą stroną, przedryblował trzech rywali i dograł do Griezmanna, którego strzał został zablokowany. Gdyby nie to, mielibyśmy najszybciej strzeloną bramkę na tym turnieju. Potem mecz nieco się uspokoił. Dalej mieliśmy jednak niezłe akcje, choć defensywy obydwu drużyn nie pozwalały rywalom na stworzenie tych stuprocentowych.
Druga połowa rozpoczęła się znacznie lepiej dla Francuzów. Griezmann dośrodkował z rzutu rożnego, a najlepiej na piłkę nabiegł Samuel Umtiti, który główkował po krótkim słupku. Choć Courtois miał piłkę na rękach, strzał był ze zbyt bliskiej odległości, by golkiper mógł zrobić cokolwiek więcej. Wtedy Belgowie nieco oklapli i potrzebowali jakichś 10 minut, by ochłonąć. Gdy już doszli do siebie, zaczęli napierać. Stworzyli sobie kilka szans, ale nie zdołali trafić do bramki Llorisa. W samej końcówce nadziali się na kilka kontrataków, którymi Francuzi mogli zakończyć grę jeszcze przed ostatnim gwizdkiem. Okazje marnowali jednak Mbappe, Griezmann i Tolisso.
Tym samym poznaliśmy pierwszego finalistę Mundialu. Czy Francja znalazła się w nim zasłużenie? Uważam, że tak. Nie gra kunktatorskiego futbolu i choć może nie zawsze zachwyca, to generalnie gra ładnie dla oka. Nie cwaniakują, po prostu robią swoje na boisku. Wyjątkiem od reguły jest Mbappe, bo czas przypomną mu się rady Neymara, ale Kylian z kolei potrafi wyczyniać też cuda na boisku, więc możemy mu to wybaczyć, tym bardziej, że nie robi tego nagminnie. Czy waszym zdaniem już dziś poznaliśmy Mistrza Świata?