Co ta Anglia robiła tak daleko?
Football is coming home! NOT THIS TIME. Anglicy po przegraniu trzech meczów na mundialu wreszcie go kończą. Czemu wreszcie? Czy coś mi zrobili? Wkurzają mnie? Zadra z przeszłości? Nie, nic z tych rzeczy. Po prostu byli ciency. W meczu o trzecie miejsce ulegli Belgii 0:2.
Oczywiście nie mam zamiaru tutaj wyskakiwać z głupimi tekstami, że Anglicy powinni odpaść już z kimś tam, kiedyś tam, bo takie gadanie jest po prostu bez sensu. Dostali się do tych półfinałów, czy się to komuś podoba, czy nie i odpali z Chorwacją w spotkaniu, w którym tak naprawdę zbyt wiele nie pokazali. Jak w całym turnieju. Faza grupowa? Nie traktujmy poważnie wygranej nad Panamą i Tunezją, ani ostatniego starcia z Belgią, którego nikt nie chciał wygrać. Trafili do słabszej części drabinki, gdzie faktycznie wyglądali na kandydatów do finału, ale przez swój minimalizm już na dzień dobry musieli trudzić się z Kolumbią w karnych. Później Szwecja, czyli drużyna niegrająca wysublimowanego futbolu, która z tych mistrzostw wyciągnęła tyle, ile tylko mogła, no i w końcu Chorwacja - jedyny godny rywal w tamtej drabince. Nie natrudzili się zbytnio Wyspiarze, nie stwarzali masy sytuacji podbramkowych, a wielką część swojej ofensywy tworzyli dzięki stałym fragmentom gry. Nie byłby z nich dobry kandydat na mistrza i uważam, że z całej finałowej czwórki właśnie oni byli drużyną najsłabszą.
Fajnie, że w finale zagrają Chorwaci i Francuzi, ale ten tekst ma być o meczu o trzecie miejsce, w którym podopieczni Garetha Southgate'a zmierzyli się z grupowymi rywalami z Belgii. Już po składach widać było, kto poważniej traktuje ten pojedynek i nie byli to Angole. Ich selekcjoner zdecydował się na pięciu piłkarzy będących rezerwowymi i środek pola złożony z Diera, Delpha i Loftusa-Cheeka, co raczej nie wyglądało zbyt imponująco. Roberto Martinez w ekipie Czerwonych Diabłów wystawił prawie wszystko, co miał najlepszego, jedynie do środka pola obok Witsela wystawił zmiennika Tielemansa. Czy można mieć do Southgate'a pretensje o takie decyzje? Zdania są podzielone, ale ja uważam, że nie. Mecz o trzecie miejsce jest potrzebny, fajnie układa ostateczny ranking zespołów, daje dodatkowy mecz na mundialu, FIFIE daje dodatkowy hajs, który jest dla niej najważniejszy, a zespołom pomaga odkuć się za przegrany półfinał. Ale mimo wszystko to tylko mecz o brąz, grają w nim przegrani, nie jest to jakieś najistotniejsze spotkanie pod słońcem, więc twierdzę, że można wystawić kilku zawodników, którzy grali mniej. Motywacji nie powinno im zabraknąć, a mogą pokazać się na wielkiej imprezie. W końcu po coś na nią pojechali, a i tak już jest po ptokach.
Jednak Anglikom tej motywacji właśnie zabrakło. Grali, jakby byli już na wakacjach, albo jakby udział w meczu pocieszenia był ujmą na ich angielskim honorze, honorze królów futbolu, którzy w całej swojej historii wygrali tylko jedno trofeum i to jeszcze ponad 50 lat temu. Niedawno. Ich środek pola wyglądał słabo, obrona robiła błędy, a Harry Kane grał tak, że - jak ktoś słusznie zauważył na TT - gdyby był Robertem Lewandowskim, wylałoby się na niego wiadro pomyj (nie żeby mi jakoś na Lewandowskim zależało i żebym go teraz bronił, nope). Bo z gwiazdy Tottenhamu nie było prawie żadnego użytku oprócz sytuacji z pierwszej połowy, kiedy kopnął jakoś krzywo z linii szesnastki i zmarnował bardzo dobrą okazję. Belgia wyglądała dużo lepiej - i w rozegraniu, i w kontrze, i w bronieniu, i w jakości stworzonych sytuacji strzeleckich, chociaż trzeba przyznać, że Anglicy oddali więcej strzałów. Ale z drugiej strony nie można zapomnieć o kilku okazjach np. Romelu Lukaku, który dostawał od De Bruyne'a takie podania, że zesrać by się można było ze szczęścia. Jednak nieporęczny napastnik nie był w stanie ich wykorzystać, ani nawet przyjąć perfekcyjnie zagranej futbolówki.
W każdym razie Belgia zwyciężyła 2:0 po golach Meuniera oraz Hazarda. Pierwszy padł już w czwartej minucie, a akcja zaczęła się od długiego podania Courtoisa i główki wygranej przez... Hazarda. Piłka spadła do Lukaku, on odegrał ją do skrzydłowego Chelsea, a ten w pełnym biegu wrzucił do Meuniera, który uprzedził obrońcę i pokonał Pickforda. Obrońca PSG rozgrywał zresztą kapitalny mecz, a i bramkarzowi Evertonu nic nie można ująć, bo trzeba przyznać, że w tym turnieju jest jednym z najjaśniejszych punktów reprezentacji Anglii. Drugi gol to z kolei jedna z kontr Czerwonych Diabłów w drugiej połowie. Rozdający zajebiste piłki niczym student ulotki De Bruyne obsłużył Hazarda, który wbiegł na pełnej w dziurawą angielską obronę - sam na sam, po krótkim, 2:0 i koniec meczu. Belgowie wygrali w pełni zasłużenie i w pełni zasłużenie zajęli trzecie miejsce na rosyjskim mundialu. Przyznam, że po zakończeniu fazy grupowej wątpiłem w nich, bardziej wierzyłem w Anglików, ale jak widać nie miałem racji. Brawo wy, chłopaki, możecie być dumni z tego sukcesu!
CIEKAWOSTKI (Opta):
- Hazard miał bezpośredni udział w 7 goli na tym turnieju - 3 gole, 4 asysty. Żaden Belg nie wykręcił lepszego wyniku od 1966.
- 6 piłkarzy PSG strzelało gole na tym mundialu. Tylko Barcelona ma więcej (7).
- Roberto Martinez często był krytykowany, ale faktem jest, że Belgia pod jego wodzą przegrała tylko 2 z 26 meczów. Były to jego debiut z Hiszpanią we wrześniu 2016 roku, no i półfinał z Francją.
- Dzisiejszy mecz był setnym spotkaniem Anglików na międzynarodowych turniejach - 69 na mundialu, 31 na Euro.
SKŁADY:
Anglia: Pickford - Jones, Stones, Maguire - Dier - Trippier, Loftus-Cheek (84. Alli), Delph, Rose (46. Lingard) - Sterling (46. Rashford), Kane
Belgia: Courtois - Alderweireld, Kompany, Vertonghen - Meunier, Tielemans (78. Dembele), Witsel, Chadli (39. Vermaelen) - De Bruyne, Hazard, Lukaku (60. Mertens)