Źle się dzieje w państwie niemieckim
Reprezentacja Niemiec w piłce nożnej mężczyzn zaliczyła duży spadek jakościowy na ubiegłych Mistrzostwach Świata. Wiele osób - podobnie jak u nas - doszukuje się jakichkolwiek czynników, które miały na to wpływ. Tematy są podobne - czyli brak dobrej atmosfery, podział na grupki oraz po prostu złe przygotowanie do rozgrywek. Nie ma co się dziwić, w końcu Mistrzowie Świata z 2014 roku mogli chociaż wyjść z grupy. Niestety, ich skuteczność w ataku niewiele różniła się od naszej. Jednakże, Niemcy - w odróżnieniu od nas - grali w piłkę przez 90 minut. A my? Tylko przez około 20 minut w każdym meczu.
Może zacznijmy od tego podziału na grupki. Mesut Özil zakończył karierę reprezentacyjną po mundialu nie ze względu na wiek, bo przecież kończy 30 lat dopiero w październiku, ale ze względu na brak akceptacji w grupie i przez naród niemiecki. Ciężko mu się dziwić, bo był bardziej linczowany przez Niemców, niż tzw. "farbowane lisy" w naszej kadrze po Euro 2012.
Wszystko zaczęło się od sytuacji z wyborami prezydenckimi w Turcji, gdzie Özil wraz z Gündoğanem rzekomo poparli otwarcie kandydaturę Erdogana. Wiadomym było, że obaj panowie mają korzenie tureckie, o czym świadczą ich imiona i nazwiska, ale niewielu z nas (kibiców) wiedziało o tym, że utożsamiają się z tym krajem. Ja sam byłem w szoku słysząc te newsy, bo wydawało mi się, że choć nie są Niemcami z krwi i kości, to ich serca pałają miłością tylko do kraju nad Renem. Wszystko zostało wyjaśnione w książce Özila, gdzie opowiedział, że czuje się Turkiem w pewnym stopniu i łączy swoją niemieckość z pochodzeniem. Co do sytuacji z wyborami, to Niemiec zaprzeczył temu, że otwarcie poparł Erdogana, a jedynie głupio było mu odmówić zdjęcia i stąd ta kontrowersja. Spotkał się z nim - to prawda. Nie chciał jednak mieszać się w sprawy polityczne kraju, w którym nie mieszka i którego nie jest obywatelem.
Z ciężkim sercem i po długich wahaniach zdecydowałem, że nie będę więcej grał dla Niemiec na poziomie międzynarodowym, z powodu poczucia rasizmu i braku szacunku - słowa Mesuta Özila
Sam zawodnik porównał swoją sytuację do swoich kolegów, którzy zakończyli swoje kariery czyli Lucasa Podolskiego i Mirosława Klose. Obaj nie byli uznawani za Polaków grających dla Niemiec, tylko za Niemców urodzonych w Polsce. Pomocnik twierdzi, że nigdy w ich kierunku nie padały obelgi, takie z jakimi on musiał się mierzyć grając dla Niemiec. To jest tylko jedna składowa całej afery w Niemczech.
Pisałem o podziale na grupy, a więc teraz wam go przedstawiam:
- Grupa A - piłkarze, którzy mają pochodzenie inne niż niemieckie:
- Boateng, Özil, Gündoğan, Sané, Rüdiger, Draxler
- Grupa B - piłkarze "czysto" niemieckiego pochodzenia
- m.in. Müller, Neuer, Hummels itd.
Co jak co, ale odkąd żyję i zacząłem ogarniać więcej niż to, kto to jest Optimus Prime, wydawało mi się, że Niemcy są krajem tolerancyjnym. Szczególnie przejawiało się to w sporcie - tak jak we Francji, duży odsetek piłkarzy stanowią emigranci z innych krajów Europy. Są to też rodziny, które przeniosły się po upadku kolonii do naszych sąsiadów. Teraz jest widoczne, że my, Polacy - w odróżnieniu od naszych zachodnich sąsiadów - umiemy zaakceptować Cionka czy Romańczuka, nawet kosztem piłkarzy "czysto" polskiego pochodzenia. U nas jest to poniekąd wymuszone brakiem klasowych zawodników na ich pozycję, ale to już inny temat. Szkoda, że "Die Mannschaft" nie posiadają tak klasowego piłkarza, zadaniowca i człowieka od atmosfery, jakim jest SŁAWEK PESZKO.
Wszystkie czynniki, jakie opisałem wyżej, przyczyniły się do niemieckiej klęski na Mundialu, ale pozostał jeszcze jeden fakt dotyczący atmosfery, który nie został do końca wyjaśniony. Podobno kadra śmieje się z Matsa Hummelsa. Dlaczego? Przyczyną są jego zachowania boiskowe, jak i pozaboiskowe...
Czemu to robią? Nie wiem.
Gestern Mitte 1. Hz Handy leer... heute bisschen nachgelesen #hummels #Elfmeter pic.twitter.com/9M8q8IvkeZ
— Luca (@loooooca) 25 sierpnia 2018
Dochodzimy teraz do najważniejszego czynniku, czyli wypalenia się Joachima Löwa na stanowisku selekcjonera. Chodzi o coś, co przytrafiło się również Adamowi Nawałce. Podobno, jeżeli obecny trener nie poprawi stylu gry kadry (a co najważniejsze, wyników), to zostanie zwolniony ze swojej posady. Cel jest jeden - zajęcie pierwszego miejsca w grupie Ligi Narodów, gdzie zmierzą się z Francją i Holandią. Zadanie ma niebotycznie ciężkie.
Dodatkowo, niektóre źródła donoszą, że niemiecki szkoleniowiec odcina się od związku po wygraniu MŚ w 2014 roku. Kontakt z nim jest utrudniony, nie wspominając już o jakichkolwiek negocjacjach. Może to zdziwić parę osób, bo przecież przed mundialem w Rosji, DFB - związek piłki nożnej w Niemczech - przedłużył z nim umowę do 2022 roku.
Tenże związek zaczął poszukiwać możliwych następców Löwa na stanowisku selekcjonera reprezentacji. Jak na razie, sporządzono krótką listę trenerów, ale składa się ona z nazwisk z samego topu: Klopp, Heynckes (śmiech), Zidane (jeszcze większy śmiech).
Przeanalizujmy "kandydatów" do zastąpienia Joachima Löwa:
- Jürgen Klopp - aktualnie trenuje Liverpool i odnosi z nim sukcesy na europejską skalę, a w tym sezonie może pobić swój aktualny dorobek szkoleniowy i osiągnąć ze swoją drużyną najważniejszy cel: mistrzostwo Anglii. Możliwy jest też tryumf w Lidze Mistrzów, a także wygrana pucharu Anglii, co skutkowałoby zdobyciem "potrójnej korony". Jeżeli taki scenariusz by się potwierdził, to Niemiec mógłby uznać, że projekt "Liverpool FC 2015-2019" został zakończony i może spokojnie szukać nowego pracodawcy. Wtedy DFB mógłby się do niego zgłosić.
- Jupp Heynckes - emeryt, który powrócił z odpoczynku, aby uratować sezon dla Bayernu Monachium. Czy wróciłby drugi raz? Nie. Nie dość, że sam chce już odpocząć od piłki, to jeszcze jego sztab szkoleniowy jest wiekowy. Bez tego właśnie sztabu powrót na ławkę trenerską jest raczej niemożliwy.
- Zinedine Zidane - Były trener Realu Madryt, a w dodatku Francuz - to się nie dodaje. Jeżeli miałby przejąć jakąkolwiek drużynę, to byłaby to reprezentacja Francji, ewentualnie jakiś mocny klub. Powątpiewam, że chciałby prowadzić "Die Mannschaft".
To wszystko, co zostało opisane i wywnioskowane po klęsce Niemców na tegorocznym Mundialu. Czy myślicie, że im tak jak nam potrzebna jest lekka rewolucja, przez których nazywana po prostu ewolucją? Zapraszam do komentowania.