Cyniczny, wyrachowany Juventus - odcinek 8841
Juventus w środę się skompromitował i każdy obiektywny fan piłki nożnej się z tą tezą zgodzi. W tej sytuacji wyjazd na Renato Dall’ Ara w Bolonii miał być demonstracją siły i odreagowaniem słabego występu w Madrycie. Wygląda na to, że jednak nic się w Turynie nie zmieni. W Serie A absolutnie nikt nie ma do nich podjazdu i nawet nie muszą się wysilać na łapanie punktów w lidze. Taktyka na 0 z tyłu, a z przodu coś wpadnie. Na ich nieszczęście taka taktyka w Europie może nie wypalić, a mecz z Atletico 12 marca będzie przypominał walenie głową w mur.
Bologna (4-3-3): Skorupski; Mbaye, Danilo, Helander, Dijks; Poli, Pulgar, Soriano; Edera (52’ Orsolini), Santander, Sansone
Juventus (4-3-3): Perinl De Sciglio, Bonucci, Rugani, Sandro (59’ Dybala), Bernardeschi, Bentancur, Matuidi; Cancelo, Mandzukić, Ronaldo
Pierwsza połowa (o dziwo) przebiegła pod dyktando Bolonii. Gospodarze niesieni fantastycznym dopingiem z trybun (notabene, na Renato Dall’ Ara mieliśmy dzisiaj komplet publiczności) próbowali sforsować obronę Starej Damy. Problem polegał na tym, że pomimo kreowania sytuacji, celowniki atakujących Rossoblu były bardzo mocno rozregulowane. Każda próba czy to Nicoli Sansone, czy Federico Santandera lądowała obok bramki Mattii Perina. O pierwszej połowie można powiedzieć, że jedynym zaskoczeniem w niej była nowa stylówka rezerwowego bramkarza Bianconerich. Ciężko będzie nam się przyzwyczaić do Perina bez brody i w krótkich włosach. W zasadzie to jest jedyne co można było zaobserwować w pierwszej połowie tego spotkania. Reszta do zapomnienia.
W przypadku Juventusu przerażające jest to, że oni w tym sezonie ani razu nie wysilili się podczas meczu, a zawodnicy wyglądają jakby byli zajechani trudami sezonu. Wejście w drugą połowę mieli równie średnie co w pierwszą. Wszystko zapowiadało nam się na stały scenariusz. Bologna nie zabiła Juve, pomimo wielu sytuacji i prowadzenia gry. Czy to nie jest idealny moment na gola z d… dla Juve? Oczywiście. Wystarczyło, żeby Blaise Matuidi zagrał koślawą piłkę w pole karne do Ronaldo. Piłkę przeciął Filip Helander, ale zrobił to tak pechowo, że do piłki dopadł Paulo Dybala. Argentyńczyk z zimną krwią zaliczył swoje czwarte trafienie w sezonie. W takiej sytuacji można było wyłączyć mecz i przełączyć na Derby Anglii, albo Miedź Legnica – Wisła Płock, z myślą że jeszcze jakieś emocje mogą się trafić w to niedzielne popołudnie. Do końca meczu Juventus zamroził mecz, a Bologna waliła głową w mur. Pierwszy raz w tym sezonie świetnie prezentował się Perin, który w końcówce uratował Juventusowi 3 punkty.
W sumie mogłem taki tekst napisać już w czwartek i przed publikacją jedynie uzupełnić nazwiska strzelców. Liga jest w tym sezonie nudna i rozstrzygnięta w przedbiegach. Jeżeli Bologna nie była w stanie ich pokonać w takim dołku, będąc zespołem lepszym to chyba się nie da. Juventus jest największym cwaniakiem w historii włoskiej piłki i ten sezon zakończą bez porażki. Naprawdę chciałbym coś więcej powiedzieć o tym meczu, ale się nie da, bo przez cały sezon piszę to samo po ich meczach.