Nic się nie chce zmienić na czele w Serie A. NIC
Kiedy pisaliśmy tekst o awansie Benevento, mówiliśmy, że jeśli Lazio nie będzie traciło punktów, to wiadomo, że utrzyma szanse na zwycięstwo w tym sezonie Serie A. Mistrzostwo po 20 latach oczekiwania - powtarza się to we Włoszech znacznie częściej niż to, że Liverpool przełamał się po 30 wiosnach. Dziś Lega Calcio wyszła nam naprzeciw - Lazio i Juventus rozegrały swoje mecze tego samego dnia.
Mecze Serie A, LaLiga oraz innych najlepszych lig pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!
MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem. | Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi.
TORINO - LAZIO 1:2
Mogą kogoś zwieść liczby, gdy zobaczą, że Lazio przeprowadziło kilka razy więcej akcji groźnych, sprawiających niebezpieczeństwo pod bramką Salvatore Sirigu. Tymczasem po ręce Ciro Immobile (i pokazanej żółtej kartce, która eliminuje go z meczu sobotniego z Milanem) Andrea Belotti wykorzystał rzut karny. Musieli się wziąć do roboty zawodnicy Inzaghiego. Lazio pragnie tego tytułu. Bardzo trudne było to spotkanie, dopiero w drugiej połowie "Biancocelesti" złapali odpowiedni rytm. Mogą w sumie nawet teraz żałować tego, że przegrali z Atalantą, prowadząc 2:0. Teraz sami zrobili Atalantę - może nie aż tak efektownie, ale dali radę. Immobile szukał swojej okazji i trafił - ale zdziwimy niektórych: to wcale nie był rzut karny.
A zwycięskie trafienie zaliczył Marco Parolo. Jeszcze w meczu rewanżowym ze Szwecją, który w barażach do MŚ 2018 eliminował Włochów, jego obecność w składzie była jednym z powodów do krytykowania Giampiero Ventury. Parolo z jedną drużyną z Turynu już swoje zrobił. Czy pod koniec sezonu może też będzie miał swój moment chwały? Cóż, Simone Inzaghi na pewno czuje, że szansa wciąż jest. Chciałby żyć tym marzeniem jeszcze przez jakiś czas. Choć wiadomo, że to w weekend czekają nas znowu dwa mecze tego samego dnia rozgrywane przez Lazio i Juventus - jedni podejmą Milan, drudzy - Torino w derbach miasta.
Parolo jak Parolo, ale Jordan Lukaku z trzecim udanym rajdem od 2018 roku!
— Dominik Mucha (@DominikMucha) June 30, 2020
1) Superpuchar Włoch 90 minuta i ogranie De Sciglio
2) Fiorentina na jesień poprzedniego roku
3) Dzisiaj Torino.
Cudowna powtarzalność 😍
Dziękuję Marco Parolo, że mogłem to zobaczyć. To jest radość. Grande Simone Inzaghi.pic.twitter.com/Pro9M3qArf
— Mateusz Janiak (@eMJot23) June 30, 2020
Lazio będzie musiało radzić sobie z Milanem bez Immobile, a także bez Felipe Caicedo. Na szczęście dla nich, będzie jeszcze Sergej Milinković-Savić, który mógł dziś wyrównać już w pierwszej połowie spotkania. Ale przestrzelił. Na Olimpico z Milanem będzie musiał próbować manewrów a'la gol z Atalantą.
GENOA - JUVENTUS 1:3
Genoa bez Criscito (były piłkarz Juventusu), Lapaduli oraz Radovanovicia. Juventus bez Aleksa Sandro, Chielliniego (jeszcze trochę poczekamy na jego powrót), de Sciglio, Demirala oraz Khediry. Wciąż jeszcze w składzie "Bianconeri" miał dziś zagrać też Miralem Pjanić, który stał się już bohaterem transakcji z Barceloną.
Na kogo znów liczyć mógł Maurizio Sarri? Rzecz jasna - na Dybalę i Cristiano. Nowego Cristiano, albowiem wczoraj pochwalił się swoją tymczasową nową fryzurą...
What do you think about my look like my brother Panita ?! 🤔🤪 pic.twitter.com/OUpYQApFfT
— Cristiano Ronaldo (@Cristiano) June 29, 2020
Spodziewaliśmy się, że będzie to kolejny mecz rangi "underwhelming". Myśleliśmy, że będziemy pytać, jak to jest możliwe, żebyśmy mieli nieco ponad rok od zatrudnienia Maurizio Sarriego, a Juventus grał tak nieprzekonująco? "Jeżeli istotnie kibice Juventusu byli na tyle rozpieszczeni, że nie robiło na nich wrażenie kolejne mistrzostwo, tylko chcieli wyrzucenia metodycznego Allegriego... to powiedzmy wprost - są zwycięstwa, a upgrade'u w kwestii tego słowa, które znajdujecie w tytule magazynu "Twój Styl"... no, nie ma."
Tak chcieliśmy napisać - ale kiedy Juventus zaczął strzelać, to zamknął nam twarze.
Genoa lubi ten Juventus kąsać - są jak Wojciech Kowalczyk wobec Antoniego Piechniczka w latach 90. XX wieku. Generalnie powinniśmy udawać zdziwionych, ale postanowiliśmy pozostać autentycznymi. 45 minut bez goli Juventusu wynikała jak najbardziej ze znikomej skuteczności - to prawda. Genoa nie atakowała w ogóle w pierwszej połowie - to prawda.
Swojego gola szukał Federico Bernardeschi. Przypomnijmy - ma w tym sezonie ligowym TYLKO JEDNĄ ASYSTĘ. Do bramki jeszcze nie trafił. Dziwnie wygląda on dziś w pierwszej linii Juventusu obok Ronaldo i Dybali, ale OK - Sarri mu ufa. Ma do tego prawo (po meczu z Bolonią były argumenty). Tak jak internauci do krytykowania artykułów, które pisze się w sieci. Nie on był jednak bohaterem. Niestety dla niego.
Paulo Dybala musiał zrobić coś, co umie najlepiej - znowu wziął Juventus na plecy i strzelił gola na 1:0. Ładnego, dodajmy. Juventus wyprowadził cios po przerwie. Widać jednak to wyrachowanie, pierwiastek Allegriego wciąż jest tam żywy, nie pozbyli się go. Do gola Dybali dołożył swoje trafienie Cristiano - jego 728. w karierze. Oczywiście, nie mógł przecież przejść cicho obok meczu wobec tak słabej nadal drużyny z Genui.
Depuis la reprise de la Serie A :
— Actu Foot (@ActuFoot_) June 30, 2020
vs Bologne
⚽️ Dybala ⚽️ Cristiano Ronaldo
vs Lecce
⚽️ Dybala ⚽️ Cristiano Ronaldo
vs Genoa
⚽️ Dybala ⚽️ Cristiano Ronaldo
QUEL DUO ! 🤜🤛💥 pic.twitter.com/nJtwTRF6It
Polecamy zobaczyć każde z trafień - także to na 3:0 Douglasa Costy. Genoa została wyjaśniona dotkliwie (choć gola zdobyła za sprawą Pinamontiego). A Juventus nie ma zamiaru oddawać pozycji lidera i zmniejszyć przewagi.