Caicedo Time - Lazio wyrywa jeden punkt
Na papierze pojedynek pomiędzy Lazio a Juventusem to starcie czołowych drużyn Serie A, ale rzeczywistość nie wyglądała aż tak kolorowo. Oba zespoły podeszły do dzisiejszego starcia z nietęgimi minami, bo musiały uporać się z własnymi problemami - Lazio było zdziesiątkowane zakażeniami koronawirusa, za to Juventus wciąż czeka na moment, gdy zdołają wejść na odpowiedni poziom. Lepsze nastroje na dalszą część niedzielę będą mieli piłkarze Lazio, bo wywalczyli remis w ostatniej akcji meczu.
Mecze Serie A, LaLiga oraz innych najlepszych lig pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!
MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem. | Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi.
Lazio: P. Reina- Luiz Felipe, S. Radu (54' W. Hoedt), F. Acerbi - A. Marušić, Luis Alberto (77' A. Pereira), D. Cataldi (77' J. A. Akpo), S. Milinković-Savić, M. Fares (54' M. Lazzari) - J. Correa, V. Muriqi (54' F. Caicedo)
Juventus: W. Szczęsny - J. Cuadrado, L. Bonucci, M. Demiral, Danilo - D. Kulusevski (76' W. McKennie), A. Rabiot, R. Bentancur, G. Frabotta - A. Morata (88' F. Bernardeschi), C. Ronaldo (77' P. Dybala)
Co rzucało się w jedenastkach obu zespołów? Przede wszystkim to, że Simone Inzaghi nie miał do swojej dyspozycji głównej strzelby drużyny czyli Ciro Immobile, bo Włoch miał pozytywny wynik na obecność koronawirusa. Oprócz tego Felipe Caicedo rozpoczął mecz na ławce rezerwowych i odpowiedzialność za zdobywanie bramek spadła na barki Joaquína Correi oraz Vedata Muriqiego. Oprócz tego Pepe Reina po raz trzeci z rzędu wybiegł w podstawowym składzie Lazio, bo Thomas Strakosha, czyli podstawowy wybór na pozycji bramkarza, był niedysponowany. Jeżeli chodzi o gości z Turynu, to w oczy rzucał się powrót Cristiano Ronaldo. Portugalczyk praktycznie przez cały październik był nieobecny z powodu zakażenia koronawirusem, ale nowy miesiąc rozpoczął dużo lepiej - występami w trzech meczach z rzędu. Dodatkowo coraz większe znaczenie nabiera obecność Gianluki Frabotty, bo 21-latka zabrakło dotychczas w zaledwie jednym meczu ligowym.
Eccoci! 👍👍👍#LazioJuve pic.twitter.com/Cf0TJQH8k3
— JuventusFC (@juventusfc) November 8, 2020
Immobile, Strakosha and Lucas are not playing pic.twitter.com/pyHQ9NxZF6
— ✈ (@SergejElite21) November 8, 2020
Przyjęło się mówienie, że niedzielne mecze Serie A rozgrywane w samo południe to uczta dla fanów Calcio, ale pierwsza połowa meczu rozgrywanego na Stadio Olimpico w Rzymie przypominało bardziej ciężkostrawny posiłek. Piłkarze obu zespołów wyglądali na z lekka ociężałych oraz rozleniwionych po jakimś przepysznym obiedzie. Był jednak jeden piłkarz, który wyróżniał się na tle całego towarzystwa i w sumie nie trudno zgadnąć o kim jest mowa. Chodzi oczywiście o Cristiano Ronaldo, bo to Portugalczyk otworzył wynik dzisiejszego meczu. Zaczęło się od Rodrigo Bentancura, który dzięki swojemu przeglądowi pola dostrzegł na skrzydle Juana Cuadrado wchodzącego w okolice pola karnego. A Kolumbijczyk po prostu wystawił piłkę Cristiano Ronaldo i lider ofensywy Juventusu zdobył trzeciego gola od momentu powrotu na boisko po kilkutygodniowej przerwie. Dorobek bramkowy Ronaldo przed przerwą mógł być jeszcze okazalszy, ale najpierw piłka wylądowała na poprzeczce i w doliczonym czasie gry Pepe Reina poradził sobie z uderzeniem z rzutu wolnego.
No nie jest to póki co typowy niedzielny mecz Serie A. Człowiek jest jednak przyzwyczajony, że mecze rozgrywane o 12:30 stoją na dużo wyższym poziomie niż ten dzisiejszy. Spory zawód. #wloskarobota #LazioJuve
— Adrian Warszawski (@siekan88) November 8, 2020
Blade Lazio, prócz jednej sytuacji gdy zgrywał Milinkovic-Savic praktycznie bez gry w ataku. Juve kontroluje, CR7 dzisiaj mocny, mógł zmieścić jeszcze ze trzy nawet. Szkoda tej poprzeczki, fajnie rogalem uderzył :)#wloskarobota #LazioJuve
— Sébastien St (@SebSt7) November 8, 2020
Wrócił Ronaldo i stała się światłość. A za nią stary, dobry, perfidny Juventus.
— Dominik Mucha (@DominikMucha) November 8, 2020
Druga połowa wciąż pozostawała wiele do życzenia, bo piłka równie rzadko dochodziła pod bramki Wojciecha Szczęsnego oraz Pepe Reiny. Dużo większe rozczarowanie towarzyszyło poczynaniom gospodarzy, bo Lazio wyglądało tak, jakby totalnie nie dojechało na to spotkanie i to pomimo tego, że mecz był przecież rozgrywany na ich obiekcie. Szwankowała przede wszystkim organizacja gry, bo akcjom Lazio towarzyszyło wiele niedokładności i braku precyzyjności. Sam Simone Inzaghi próbował jeszcze podjąć rękawice, bo bardzo szybko dokonał roszad w składzie. Niemniej obecność Felipe Caicedo, Wesleya Hoedta oraz Mohameda Faresa przez dłuższe fragmenty meczu nie wpłynęła na poprawę gry. Co prawda w końcówce spotkania Wojciech Szczęsny został rozgrzany strzałem Adama Marusicia, ale gdyby Polak miał jakiekolwiek problemy z interweniowaniem, to powinien jak najszybciej rozwiązać kontrakt z Juventusem i zacząć bronienie w niższej lidze. Felipe Caicedo jest jednak świadomy tego, że gra się do końcowego gwizdka sędziego i gola można zdobyć nawet w ostatniej akcji meczu. Joaquín Correa zdecydował się na szarżę ostatniej szansy i właściwie rywalizował samodzielnie przeciwko całej defensywie Juventusu. Gdy Argentyńczyk już się przewracał, to odegrał do Caicedo i ten zdobył bramkę zaraz po tym jak odwrócił się w kierunku bramki Wojciecha Szczęsnego.
Felipe Caicedo jest niemożliwy.
— Marcin Długosz (@DlugoszMarcin) November 8, 2020
Niemożliwy.
⏱ 97:02 = Winner vs. Torino
— Squawka News (@SquawkaNews) November 8, 2020
⏱ 94:02 = Equaliser vs. Juventus
Felipe Caicedo changes the game with the final kick for the second match in a row. 🤯 pic.twitter.com/ELjqxccOuu