Conte ''pobił'' się ze swoim piłkarzem
Spięcia między trenerami a zawodnikami to norma w piłce nożnej. Często dochodzi do nich w momencie zmiany piłkarza, który jest nabuzowany od adrenaliny, chce pomóc zespołowi, ale jego menedżer decyduje się na roszadę, ponieważ oceniając sytuację chłodną głową wie, że dla zespołu właśnie tak będzie lepiej. Tak też zrobił ostatnio Antonio Conte, co nie spodobało się Lautaro Martinezowi.
Mecze Serie A, LaLiga oraz innych najlepszych lig pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!
MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem. | Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi
Młody i bardzo ambitny napastnik dostał bowiem od swojego menedżera jedynie godzinę gry w ostatnim meczu z Romą. Mało tego, nawet nie rozpoczął meczu. Dołączył więc do wąskiego i średnio zasłużonego grona zawodników, którzy w jednym meczu zostali wpuszczeni na boisko z ławki, a potem na nią zdjęci. W 36 minucie meczu Argentyńczyk zastąpił bowiem kontuzjowanego Sancheza, a w 77 minucie zszedł, by mógł pograć Andrea Pinamonti. Napastnika mocno to zdenerwowało, przez co skopał butelkę wody. Takie zachowanie z kolei poirytowało Antonio Conte, który zaczął przywoływać swojego piłkarza do porządku. Kolegom z zespołu i członkom sztabu udało się jednak sprawę spacyfikować, zanim emocje wzięły górę.
🥊 | INCONTRO
— Inter 🏆🇮🇹 (@Inter) May 13, 2021
Nel frattempo, ad Appiano... 😂😂😂 pic.twitter.com/OHORbnPY8q
Oczywiście wszystko zostało chwilę później dogadane w szatni, gdy piłkarz ochłonął. Media próbowały jednak doszukiwać się konfliktu między Martinezem a Conte, który mógłby dać szanse na odejście Argentyńczyka w nadchodzącym okienku transferowym, więc Inter zdecydował się na zabawne ucięcie tych spekulacji. Zorganizował na treningu przyjacielską walkę bokserską między obydwoma panami, do której podeszli oni z uśmiechem i po wymienieniu kilku udawanych ciosów po prostu się objęli, dając jasny sygnał, że żadnego konfliktu nie ma. Swoją drogą, wydaje mi się, że gdyby to było na poważnie, to wygrałby Włoch. Na miejscu Martineza byłbym więc następnym razem nieco spokojniejszy.