Inter jednak sprowadzi jeszcze skrzydłowego?
Inter Mediolan rzutem na taśmę zakwalifikował się do tegorocznych rozgrywek Ligi Mistrzów. Mieli spore szczęście nie tylko w ostatnim spotkaniu z Lazio, ale również w gabinetach działaczy. Gdyby bowiem UEFA nie zmieniła liczby włoskich drużyn, biorących udział w tych rozgrywkach, czwarte miejsce absolutnie nic by nie dało. Od kilku sezonów ekipom z Serie A przysługiwały przecież tylko 3 miejsca w Lidze Mistrzów. Inter musi więc docenić daną im szansę. Nikt w Mediolanie nie zamierza jej zaprzepaszczać. Włosi chcą się zaprezentować w Europie godnie i aby to zrobić, muszą się wzmocnić. Już dokonali kilku imponujących wzmocnień, a to wcale nie musi być koniec.
Nerazzurri chcą bowiem pozyskać jeszcze jakiegoś skrzydłowego. Długo mówiło się, że miałby nim być Malcom, ale zamieszanie wokół Brazylijczyka było tak ogromne, że Mediolańczycy nie zdołali się w nim odnaleźć i piłkarz ostatecznie trafił do Barcelony. Inter trochę zastanawiał się, kogo mianować swoim kolejnym celem, ale chyba w końcu się namyślił. Przynajmniej tak uważa Gianluca Di Marzio i jego niekończące się macki znajomości.
Włoski informator twierdzi, że Nerazzurri będą chcieli skupić się na sprowadzeniu Balde Keity. Senegalczyk rok temu odchodził z Lazio, zamieniając je na Monaco. W zeszłym sezonie w barwach klubu z Księstwa zdołał ustrzelić 8 bramek, do których dołożył 5 asyst. Nie jest to powalający wynik, ale śmiało można nazwać go przyzwoitym. Dużo bardziej imponujący sezon Senegalczyk rozgrywał rok wcześniej, zdobywając aż 16 goli. Inter liczy, że powrót do Włoch przypomni skrzydłowemu właśnie tamtą formę.
Najpierw trzeba jednak za niego zapłacić. Rok temu Monaco kupowało go za 30 milionów euro. Od tamtego czasu nie wydarzyło się nic specjalnego, co mogłoby mieć wpływ zarówno na spadek, jak i wzrost ceny. Inter mógłby więc zaoferować nieco ponad tamtą cenę i wtedy prawdopodobnie przekonałby klub z Księstwa. Pojawiają się również głosy, które twierdzą, że Keita będzie wypożyczony lub wymieniony. W drugą stronę miałby pójść Antonio Candreva. Biorąc pod uwagę mnogość pomysłów, nie zdziwiłbym się gdyby Mediolańczycy ostatecznie zapłacili Monakijczykom w dożywotnim zapasie opon Pirelli.