Książę opuszcza Turyn
Okienko we Włoszech zamyka się już za niewiele ponad 9 godzin. Wydawałoby się, że Juventus ma już kompletną kadrę i akurat w ich zespole nie dojdzie do żadnych przetasowań personalnych. I kiedy każdy myślał, że można zaczynać sezon z przytupem, to z samego rana Juventini otrzymali cios prosto w serce, który zaboli każdego bez wyjątku. Po 25 latach z klubem z Turynu żegna się Claudio Marchisio.
Marchisio znany jest w Turynie jako "Il Principe", czyli Mały Książę. Przez całe swoje życie związany jest z klubem z Turynu, który to kontynuuje tradycje rodzinne, ponieważ w jego rodzinie kibicowanie Juve jest tradycją z dziada, pradziada. W ten sposób od dziecka trenował on w młodzieżowych drużynach Juventusu, przeszedł drogę od trampkarza do człowieka, który zdobył z tym klubem 7 tytułów Mistrza Włoch. Przeżył z tym klubem w karierze wszystko od gry w Serie B, rocznym wypożyczeniu w Empoli i miał fundamentalny udział w tworzeniu nowoczesnej historii klubu. Wszystko zaczęło się burzyć w momencie gdy w 2016 roku doznał poważnej kontuzji kolana, która wyeliminowała go na długo, a przez problemy z dojściem do optymalnej formy na dobre stracił miejsce w jedenastce Bianconerich. W barwach Juventusu rozegrał łącznie 389 spotkań, w których strzelił 37 goli i zanotował 42 asysty.
Non riesco a smettere di guardare questa fotografia e queste strisce su cui ho scritto la mia vita di uomo e di calciatore.
— Claudio Marchisio (@ClaMarchisio8) 17 sierpnia 2018
Amo questa maglia al punto che, nonostante tutto, sono convinto che il bene della squadra venga prima. Sempre. pic.twitter.com/AoNuiiZ2cS
Nie mogę przestać patrzeć na tę koszulkę i pasy, na których zapisałem moje życie jako piłkarz i człowiek. Kocham ją do tego stopnia, że pomijając wszystko, jestem przekonany iż dobro drużyny jest najważniejsze. Zawsze.
Decyzja jest niezwykle szokująca. Markiz przepracował z Juve cały okres przygotowawczy, grał w sparingach i na dzień przed rozpoczęciem ligi złamał serce milionów Juventini. Jak podaje Romeo Agresti, jego nowym przystankiem w karierze może być Montreal Impact. Jego odejście to powinna być lampka dla romantycznych kibiców Juve. Klub kroczy w stronę sukcesów, wkracza w prawdopodobnie najlepszą erę w historii, ale robi sobie poważną plamę na swoim wizerunku (nie pierwszy raz). Inaczej nie da się wytłumaczyć tego, że z klubu bez żalu odchodzi oddany wychowanek, zostaje piłkarski paździerz, Sami Khedira i na dodatek przyjmują z otwartymi ramionami zdrajcę Leonardo Bonucciego, który to pokazał im co o nich myśli 31 marca na Allianz Stadium. Można iść drogą korporacyjną, nawet trzeba, ale w tym szaleństwie należy zachować umiar.
Si chiude oggi l'avventura di @ClaMarchisio8 con la Juventus
— JuventusFC (@juventusfc) 17 sierpnia 2018
Una vita in ⚪️⚫️ Per sempre in ⚪️⚫️
➡️ https://t.co/O6iRf4OXkV pic.twitter.com/GSVyvzGss4