Grande Piotr Zieliński - Napoli wygrywa z Milanem
Każdy kto miał dość calcio na sobotę, po jakże fascynującym i porywającym (not) meczu Juve z Lazio i postanowił wyłączyć telewizor to doskonale wie co stracił, po tym jak zobaczył wynik. Napoli zdobyło kolejne trzy punkty i potwierdza swoją dobrą dyspozycję na początku rozgrywek. Milan natomiast zapomniał, że mecz nie trwa 50 minut, a 90 i takie sytuacje do jakich doprowadzili w tym meczu nie mogą mieć miejsca.
Milan na początku meczu wyglądał jak prawdziwy zeszłoroczny Milan. Próby konstruowania akcji i... I w sumie na tym można było zakończyć jakiekolwiek dywagacje o ile nie doszło do strzału. Wystarczyło dać pozycję strzelecką i Giacomo Bonaventura wpisał się na listę strzelców pięknym strzałem w 15. minucie. Milaniści starali się pójść za ciosem, ale Napoli przez ostatnie 10 minut pierwszej połowy mocno napierało na bramkę Donnarummy, ale pomimo elektrycznej obrony dało się uratować korzystny wynik do przerwy.
Po przerwie Milan wyszedł naładowany i znowu udało się wykorzystać lukę w obronie i Davide Calabria wprowadził Milanistów w euforię pakując na 2-0. Drugi strzał na bramkę i drugi gol. Na tym Milan zakończył swoje zawody. I rozpoczął się festiwal żenady, a Napoli nie zwykło nie korzystać z takich fajnych prezentów. Najpierw po podaniu Musacchio, żałośnie zachował się Biglia i dał Zielińskiemu świetną okazję, którą ten wykorzystał. Po chwili wynik zmienił się już na 2-2, bo Zielek uderzył z dystansu i wpadło. Niby po rykoszecie, ale zachowanie Donnarummy przy tej bramce było katastrofalne. 19-latek gdyby stał dwa kroki z tyłu to miałby szanse jeszcze to złapać, ale jego fatalna dyspozycja dała się we znaki drużynie i po raz kolejny porzekadło Czesława Michniewicza okazało się prawdziwe. Dzieła zniszczenia dopełnił Dries Mertens, który kompletnie niekryty trafił na pustą bramkę po tym jak Calabria odpuścił jego krycie i można było się rozejść.
Napoli pokazało charakter, bo wrócili do meczu z dalekiej podróży i potrafili odrobić dwubramkową stratę do Milanu. Tym samym ich świetny wynik umacnia ich w czubie tabeli. Polaków również cieszy postawa Piotra Zielińskiego, który rozgrywa drugi wielki mecz z wysoko notowanym rywalem i pokazuje Fabianowi Ruizowi, że szybko się z ławki nie podniesie. Pytanie tylko, czy to będzie dalej dobra gra w klubie, a żenująca w kadrze? Odpowiedź poznamy niebawem, bo 7 września gramy z Włochami w Bolonii i wtedy będzie mógł pokazać czy coś potrafi.
A Milan? Cóż... Oni muszą wziąć tę porażkę na klatę jako lekcję na przyszłość, że koncentracja jest ważna od 1. do 90. minuty, a oni po trafieniu Zielińskiego osrali zbroję - każdy po kolei. Brak jakiejkolwiek odpowiedzi na to co dzieje się na boisku był okropny, a jak się okazało zmiany Bakayoko i Laxalta były za późno, nie mówiąc o Cutrone, który nic wielkiego w tym meczu absolutnie nie pokazał. Ten mecz dobitnie udowodnił, że Mediolańczykom jak tlenu potrzeba Hakana Calhanoglu na trequartiście, bo jego brak był dziś widoczny.