Zaczęło się poważne granie - podsumowanie 3. kolejki Serie A
Wielu z Was ubolewa zapewne, że właśnie kończą się wakacje i co za tym idzie od jutra wracacie do szkoły, żeby znowu chłonąć tak bardzo potrzebną (po ch... fest) wiedzę niezbędną do życia. Łączę się tym samym w bólu, bo za miesiąc czeka mnie dokładnie to samo, bo wracam na uczelnię. Ostatni weekend mógł przeplatać się z ogólnym smutkiem i delektowaniem się trzecią kolejką Serie A, która dała poważne granie i jak to napisał Piotr Dumanowski z Eleven Sports "Jak u Hitchcocka, trzęsienie ziemi na początek i teraz niech napięcie rośnie".
Milan 2:1 Roma (Kessie 40, Cutrone 90+5 - Fazio 59')
Tekst napisany na gorąco po meczu można przeczytać TUTAJ. Milan dominował, szukał sobie szansy i dwukrotnie piłka chciała wpaść do bramki. Widać, że pobyt Higuaina już daje pozytywy, a Milaniści muszą czekać teraz 16 dni, a oni obok Sampy, Genoi i Fiorentiny mają niesamowity głód gry, bo mają rozegrany jeden mecz mniej. W Romie nie dzieje się za to najlepiej, bo zanotowali oni najgorszy start od czasów Zdenka Zemana, ponieważ mają po trzech kolejkach jedynie cztery oczka, a calciomercato podaje, że w biurach Romy szukają w razie czego alternatywy dla Di Francesco. Pomysł dość skrajny i niemożliwy, no chyba że Roma dalej będzie grała tak słabo przed sezonem. Temu projektowi należy dać czas, zwłaszcza jak stracili najlepszego zawodnika w postaci Nainggolana.
Bologna 0:3 Inter (Nainggolan 67', Candreva 82', Perisić 85')
Ten sam Nainggolan, który w końcu miał okazję zadebiutować w Interze, po tym jak zmagał się z kontuzją mięśniową. Pierwsza połowa generalnie do zapomnienia. I jedni i drudzy nie pokazali absolutnie nic i zanosiło się na gola kompletnie z czapy. I takowy padł w drugiej połowie, ale po dobrej akcji Interistów i wspomniany Belg zanotował premierowe trafienie dając Nerazzurrim impuls. Na Renato Dall'Ara zaczęły dziać się prawdziwe cuda, bo nawet z zaświatów wrócił Candreva, strzelając gola w lidze pierwszy raz od 15 kwietnia 2017 roku. Dzieła zniszczenia dopełnił Perisić i Interiści mogli świętować zwycięstwo. A Bologna? Trzeci mecz i dalej nie strzelili bramki. Skorupski cudów nie dokonywał, bronił to co dało się wyjąć, ale to na nic jeżeli koledzy z ataku dalej będą mieli rozregulowane celowniki. Włodarze Bolonii mają na oku Inzaghiego i z pewnością mu ufają, ale coś się musi tutaj zmienić, żeby walczyć spokojnie o środek tabeli.
Parma 1:2 Juventus (Gervinho 33' - Mandzukić 2', Matuidi 58')
Nikt się nie spodziewał, że będzie inaczej. Juve tradycyjnie w swoim stylu inkasuje łatwiutkie trzy punkty na Tardini i zbytnio się tym nie przemęczyli. Bianconeri są przed drużyną Parmy jakościowo kilka kroków przed, ale rzadko odnosili na tym obiekcie wysokie zwycięstwa. Allegri nie musiał obawiać się o wynik nawet gdy powracający do grania w Europie Gervinho wyrównał. Jedyne co martwi kibiców Juve, to niemoc strzelecka Cristiano Ronaldo. Portugalczyk jest dalej bez gola, którego bezskutecznie szuka. CR7 jest jednak jak Juventus Allegrego. Początek ma lekko niemrawy, średnio wygląda, ale z czasem się rozpędza i od lutego ładuje wagony goli. Potrzeba w tym wszystkim czasu.
Fiorentina 1:0 Udinese (Benassi 73')
Viola jest w formie i to widać. W zeszłym tygodniu nie zostawili suchej nitki na Chievo i na drugim pod rząd meczu u siebie ograli Udinese. Gol Benassiego padł dosyć późno i przez pewien czas wiało sensacją, ale piłkarze w fioletowych koszulkach dopisują sobie trzy punkty i pozwalają cieszyć się swoim świetnym stylem. Do odnotowania jest występ od drugiej odsłony Bartłomieja Drągowskiego, który zmienił kontuzjowanego Lafonta (Francuz wykuruje się już na następną kolejkę). Zachował czyste konto, obrona Fiorentiny grała perfekcyjne spotkanie i "Drążek" nie musiał stawać oko w oko z Lasagną lub Teodorczykiem.
Atalanta 0:1 Cagliari (Barella 45')
Adrian Kozioł mnie zje. Opierdoli mnie na ciepło w czwartek, gdy będziemy mieli okazję się spotkać na dłużej. Tak napisał w zapowiedzi, że to zrobi jak Atalanta nie wygra z Cagliari. Nic wcześniej na to nie wskazywało, a wręcz odwrotnie. Wściekli chłopcy Gasperiniego po odpadnięciu po karnych z Kopenhagą w eliminacjach do LE z jednej strony mogli nie mieć siły po 120 minutach gry, a z drugiej mogli się przejechać po przybyszach z Sardynii. Tak się nie stało, Nerazzurri przegrali, stracili punkty na potencjalnym spadkowiczu i czekają na przerwę reprezentacyjną. Jedną obserwacją jest to, że pierwszym zmiennikiem Robina Gosensa jest nie Reca tylko Ali Adnan. Wygląda to naprawdę źle dla naszego reprezentanta, który powinien szybciej przyswajać nowy język, bo inaczej jego kariera w Europie się nie rozwinie.
Chievo 0:0 Empoli
Mecz się odbył. Bez fajerwerków #nikogo. Grał Mariusz Stępiński, ale był tak słaby, że za niego wszedł Giaccherini. Jeżeli ktoś oglądał to zamiast Napoli z Sampą to znaczy, że albo jest wielkim fanem któregoś z zespołów, albo jest walnięty. Chievo dryfuje na ostatnim miejscu w tabeli, czyli tam gdzie widzi ich wielu obserwatorów w tym sezonie. A Empoli niech gra, niech się pokazuje i łapie nawet takie punkty, bo będą ważne w walce o utrzymanie.
Lazio 1:0 Frosinone (Alberto 49')
Laziale świętują. W derbach regionu Lacjum, byli lepsi od beniaminka z Frosinone. Musieli zdobyć te punkty, bo i tak sytuacja w klubie jest napięta. W końcu udaje im się zdobyć komplet punktów, ale uczciwie trzeba powiedzieć, że gra nie powalała i nie było to Lazio, które oglądaliśmy przez dwa ostatnie sezony. Rok temu to Frosinone zostałoby odprawione z kwitkiem, co najmniej piątką, co udowadnia że coś nie gra wewnątrz. Teraz mają łatwiejszy terminarz i ich kibice liczą na poprawę wyników. A Frosinone ma problem. Niby chcą rozwijać jakiś projekt w swoim klubie, ale wychodzi na to, że rzeczywistość ich przerasta i wyglądają na to, że drugie podejście do Serie A może skończyć się tak jak przed dwoma laty.
Sampdoria 3:0 Napoli (Defrel 11', 32', Quagliarella 75')
Napoli zostało zmiecione. Zdemolowane. Można użyć jeszcze więcej określeń, które przyjdą na myśl, ale przekaz jest jeden. Sampdoria udowodniła, że mecz z Udinese to był wypadek przy pracy i drużyna Marco Giampaolo jest w świetnej dyspozycji. Z popiołów powstał Gregoire Defrel, po roku straconym w Romie, Karol Linetty został niekwestionowanym man of the match. Całość uzupełnia wspaniały gol piętą Fabio Quagliarelli, po asyście Bereszyńskiego. Koncert Blucerchiatich, którzy postarają się naspuć faworytom sporo krwi w pierwszej rundzie sezonu. Napoli udowodniło, że z kolei Insigne jak nie ma na drugim biegunie Callejona to nie działa. Ich telepatyczna więź, budowana już piąty sezon z kolei dawała punkty, a wsadzenie w miejsce Hiszpana Simone Verdiego, całkowicie to zaburzyła. Ancelotti, który znany jest z tego, że podobnie jak Sarri rotować nie lubi, tak teraz przekombinował i wrócił na tarczy.
Sassuolo 5:3 Genoa (Boateng 34' Lirola 38', Babacar 41' Spolli 45+2'(OG), Ferrari 62' - Piątek 27', 83', Pandev 70')
Sassuolo na drugim miejscu w Serie A. To jest coś nieprawdopodobnego, ale drużyna De Zerbiego wygląda w pierwszej fazie sezonu lepiej niż dobrze. Ale od początku, ten mecz ma innego bohatera. KRZYSZTOF PIĄTEK ALEALEAO ALEALEAO ALEALEAO! Polak ma trzy trafienia więcej w tym sezonie ligowym niż: Ronaldo, Dybala, Higuain i Icardi razem wzięci. Piątek podbija ligę włoską i pokazuje z jaką łatwością przychodzi mu strzelanie goli. Strzelił jednego, ale po siedmiu minutach zaczęło dziać się coś niewytłumaczalnego. Sassuolo w dziesięć minut, nie tyle co odrobiło stratę, co wyjaśnili mecz i na przerwę schodzili przy stanie 4:1! W drugiej połowie tylko to podtrzymali golem Ferrariego, i nawet Pandev, czy Piątek uzupełniający doppiettę nic nie mogli na to poradzić. Mecz skończył się wynikiem 5:3 i można nazwać go spotkaniem kolejki.
Torino 1:0 SPAL (N'Koulou 52')
Mecz, który odbył się z opóźnieniem ze względu na potężne opady deszczu w Turynie nie porwał. SPAL jest skuteczne, może się podobać ich postawa, ale są nudni jak flaki z olejem. Dzisiaj niestety skuteczności zabrakło. Byki wygrywają pierwszy mecz w sezonie, N'Koulou zrównuje się golami z Belottim i dzięki temu Juve jest jedynym zespołem, który po trzech seriach gier ma komplet punktów. Leonardo Semplici nie uzna tego raczej za katastrofę, bo i tak wykonuje w Ferrarze świetną pracę, a z kolei Walter Mazzari grą swojego zespołu zgłasza aspirację do gry o europejskie puchary na Olimpijskim stadionie w Turynie.