Napoli na przełamanie. 1:0 z Fiorentiną
Mecz na przełamanie. Tak od tygodnia awizowano starcie Napoli z Fiorentiną. Azzurri chcieli zmazać z siebie plamę czyli porażkę z Sampdorią na Marrasi. Napoli wygrało zasłużenie, ale widać że w tym zespole powoli wkracza ręka Carlo Ancelottiego, który „leczy” swój zespół z Maurizio Sarriego. Grali również Polacy i ich postawa jest dla wielu powodem do wielkiej radości.
Neapolitańczycy zagrali dobrze, aczkolwiek byli strasznie bezzębni w ataku na samym początku. Winni są obarczyć tym Driesa Mertensa, który od dłuższego czasu nie przypomina niczym zawodnika, który straszył innych swoją skutecznością. Był to drugi mecz w tej kolejce, gdzie sędziowie nie ogarnęli meczu i byli za bardzo pobłażliwi. Zwłaszcza wobec Kalidou Koulibalego, który powinien jeszcze w pierwszej połowie otrzymać czerwoną kartkę. Wziął sobie za bardzo do serca krycie Cholito Simeone i często sobie pozwalał na brudną grę. Zawodnicy Violi w takich warunkach mocno odpuścili atakowanie i ciężko szło im kreowanie akcji. I właśnie dlatego Neapol zwyciężył ten mecz. Przez spokój w meczu, pierwsze czyste konto i indywidualności, które w ich składzie przeważają.
Piotr Zieliński w końcu wyszedł z tej cholernej strefy komfortu. Carlo Ancelotti nie otacza go już aurą bezjajeczności i Pietro cały czas szuka możliwości do konstruowania akcji ofensywnych. Bez przerwy starał się być pod grą i rozgrywać piłki. Świetnie też wyglądał pod względem prowadzenia jej i eksponował swoją technikę. Jego forma to świetna wiadomość, ponieważ w końcu ruszył on z miejsca.
Cieszy również postawa Arkadiusza Milika. Polak wszedł z ławki i od razu poderwał grę ofensywną Azzurrich. Mimo iż brakuje mu dynamiki w grze, jest ważnym elementem ataku, ponieważ potrafi świetnie się zastawiać i jego movement był niesamowicie ważny w kontekście strzelonej bramki. Asystował przy golu Lorenzo Insigne i uspokaja wszystkich. Po prostu musi on wejść w rytm meczowy, z czym było ciężko przez ostatnie lata z racji kontuzji.
Również trzeci z Polaków występujących dzisiaj nie ma powodów do wstydu. Bartłomiej Drągowski mimo iż wpuścił gola, przy którym średnio mógł cokolwiek zrobić to sprawował się dobrze w bramce Fiorentiny. Może nie wygryzie on Albana Lafonta, bo wtedy musiałby dokonywać w bramce cudów, ale poprawia on swoją pozycję i dyspozycję, bo pewnie chciałby ruszyć się do innego klubu, żeby regularnie grać. Znaczy taką mam nadzieję, bo wielu chciałoby być na jego miejscu. Tak czy inaczej mimo porażki, zagrał dobre spotkanie.